Idąc na seans byłem naprawdę podekscytowany. W kinie kupiłem sobie popcorn, chyba najgorszy jaki w życiu jadłem ale nie przejmowałem się tym. Robert jako iron man w filmie wystąpi a więc byłem pewny dobrego widowiska. Zacznę jednak od końca filmu. Tony sterujący zbrojami na odległość. Co prawda dla mnie to całkowita klapa ale cóż podobno jest tak w komiksie więc nie będe się kłócił, lecz jak już ma te zdalnie sterowane zbroje to dlaczego nie użył ich podczas gdy atakowali jego dom? Dlaczego nie wezwał kiedy JARVIS był już sprawny i rozmawiał z nim przez telefon. Dobra uznajmy debilne tłumaczenie że ten program się ładował. Ale w taki bądź razie czemu nie pojechał do Nowego Yorku i ze stark tower nie zabrał zbroi. W sumie po co mu to. Przecież on jest wybornym strzelcem i wie że nic go nie trafi. Zrobił sobie pare bombek i poszedł do mandaryna przedzierając się przez ochronę niczym Steven Seagal lub przynajmniej Ethan Hunt. Brakowało mi tylko tej melodii z MI. Pow Dalej sam Mandaryn. No kur... trzymajcie mnie bo nie wytrzymam. Co to niby było? W komiksie/serialu animowanym to była postać potężna. To był całkowity kontrast starka. Racjonalizm - Mistycyzm. Zbroja - pierścienie. To Jakby z Jokera. Zrobili filantropa który chce wykupić miasto i sie wzbogacić. Dalej. W Avengersach loki czy tam te stwory mogły w Iron mana strzelać i w istocie pojawiały mu sie uszkodzenia na kombinezonie. Thor bił go młotem i ciskał w niego piorunami i tony dawał rade. W IM3 Prawie co cios to zbroja sie rozpadała. Ktoś powie ale przecież temperatura ich sięgała 3000C. Szkoda że pioruny osiągają temperaturę 30 000C i Strój jakoś się nie topił. Poza tym wybuch gazu może zabić zarażonego ekstremis jeśli stoi z boku ale już eksplozja zbroi jeśli takowy znajduje się w epicentrum wybuchu to przeżyje. A samo ekstremis. To tylko takie moje subiektywne odczucie ale strasznie mi śmierdzi residentem. Ale że tak też ponoć było w komiksie to tego sie czepiać nie będe. Miałem jeszcze nutkę nadziei czekając w tym kinie podczas napisów i wychodzących ludzi na swoistą zapowiedź kapitana ameryki. Niestety nie doczekałem się niczego oprócz zwierzania sie starka i przysypiającego przy tym bannera.
Reasumując. Dla mnie ten fil był całkowitą porażką żałuje że ta część powstała, oraz tego że wydałem na to pieniądze. Niestety popcorn okazał się lepszy od filmu. Gdyby nie grał tu Robert Downey Jr. wystawił bym 4 lub nawet 3.
Jeśli ktoś przeczytał moje wypociny to gratuluje i dziękuje
Co racja to racja. Jedynie co pomyliłeś to, że nie JARVIS sie ładował tylko zbroja, a co do filmu...Gdyby nie imię Mandaryn to mógłby być nawet całkiem spoko. Scena gdy Mandaryn wchodził zakapturzony robiła już nadzieję na jakąś epicką batalię pomiędzy nim a IM pod koniec filmu ale jak czas pokazał było totalnie inaczej, a szkoda bo IM jest jednym z najbardziej lubianych komiksowych bohaterów i zasługiwał na lepsze zakończenie trylogii. Oby więcej filmów z Iron Manem w tytule nie zostało nakręconych w przyszłości albo niech zmienią reżysera bo ten pokazał tylko jak filmu o superbohaterze nie powinno się kręcić
Znów ulegliśmy propagandzie sukcesu kasowego, ale cóż na to poradzić, skoro zwiastun nie zdradzał tych mega porażek i błędów, które wypłynęły w trakcie oglądania seansu.
Iron Man 3 to kolejna pomyłka w świecie Marvela i moje wielkie rozczarowanie. Przerost treści nad formą. Obejrzałem przede wszystkim dla Roberta D.Jr i jeszcze ten dzieciak był fajny i angielszczyzna Bena Kingsleya (Mandaryna oszusta). Drażniły mnie dialogi, scenarzysta to chyba upalony był, bo takie dziwactwa w fabule np. te wybuchające zombiaki aka terminatorzy. Zastanawiam się, czy Extremis podobnie przedstawiono w komiksie. I te aluzje do Bin Ladena, terroryzmu - ludzie, dajcie spokój. Niewypałem było zdradzenie większości fabuły przedwcześnie (każdy kretyn by się domyślił, a Iron Man dochodził, kto i dlaczego prawie przez godzinę filmu, choć wszystko było jasne dla widza).
W każdym razie dla mnie najgorsza z wszystkich części o blaszaku. Zakończenie zamykające - w sumie bym je poparł tylko za dużo tej terapeutycznej paplaniny o wyjściu z piaskownicy i zostawieniu zabawek. Bla bla bla. Zawsze się zastanawiałem, czemu wcześniej nie wyciągnęli mu tego szrapnela - tyle nowoczesnej techniki i gość przecie łebski był.
Zdecydowanie zbyt przereklamowany sukces.
Jak zobaczyłem jak ten cały killian się zmienił to już było pewne że on będzie jednym z głównych czarnych charakterów w tym filmie. Poza tym brakowało humoru w tym filmie.
Trudno się nie zgodzić. Temat w stylu - 'byłeś dla mnie niedobry, więc po latach wrócę, zemszczę się i odbiorę Ci wszystko' - jest przecie strasznie oklapany. Już ta fryzura i zęby Killiana zdradzały, że postać przejdzie metamorfozę i zapewne stanie się głównym antybohaterem filmu. Mandarynem byłem zaskoczony, ale uważam że pomysł dosyć oryginalny, no i przynajmniej jedno z niewielu zaskoczeń przewidywalnej i zupełnie odkrytej przed widzem fabuły. Irytujące były zmiany tempa fabuły - depresja i pracoholizmn Starka jakby w przyspieszeniu, a potem wątek z dzieciakiem się dłuży. Wracając do Mandaryna udanym zabiegiem było uwspółcześnienie akcji filmu w postaci realnego zagrożenia jakim jest terroryzm (ale i ten temat jest oklepany i jakby na siłę), choć ukazuje jak wielką władzą i narzędziem są media serwujące nam "prawdę" jaką mamy widzieć. Podoba mi się porównanie wybuchowych zombiaków/extremis do resident evil - w jednej scenie przysiągłbym, że słyszę muzykę z terminatora 2. I ten Pomysłowy Dobromir Stark wędrujący między półkami marketu w poszukiwaniu inspiracji to już mnie naprawdę rozbawił. Potem znów Stark przeistacza się w agenta 007 alias Ethana Hunta i bez trudu przebija się przez znikome szeregi ochroniarzy Mandaryna.
A na koniec znów życie Tonego w przyspieszeniu ze słodkim herosowo-mydlanym zakończeniem.
I jeszcze Pepper 'zarażona' extremis...tu też było do przewidzenia, że jej postać spadająca z wysokości nie ma prawa zginąć i na pewno pojawi się w ostatniej chwili by wybawić Tonego z tarapatów...totalnie przewidywalne.
Patrzę na marvelcomics.pl a tam film w samych superlatywach i nie potrafię pojąć tego entuzjazmu. Film da się obejrzeć, da się pośmiać, ale scenarzysta spartolił historię nomen omen ciekawą (przynajmniej sam pomysł, jaki zapowiadał zwiastun).
Zdecydowanie 3/10 a ocena aktualna jest śmieszna
Nie wiem jaka dokładnie warstwa społeczeństwa u nas to ogląda ale kojarzy mi się z młodymi zjadaczami hamburgerów z USA dla których serwuje się tego typu papki
Ta ocena jest z 3 powodów:
- Robert w obsadzie
- Iron Man w tytule
- ilość wybuchów jakiej nie powstydził by się Michael Bay
Na tym filmie najwięcej było prawdopodobnie osób z grupy 12-18 tak więc dla nich może to jest dobry film.
@Sebsen:
Akurat ta scena gdy pepper spada była dla mnie najśmieszniejsza w całym filmie:
-Złapie cie
-Aaaaaaaa!!!
- ...( mina w stylu "o Kur...")
Dla mnie film byl dobry, a nawet bardzo dobry. Czytajac wasze wypowiedzi wnioskuje ze znacie komiksy od deski do deski, niestety wiekszosc dzisiejszych fanow Iron Man'a nie ma bladego pojecia o kolorowej historyjce z przed kilkunastu lat. Pozatym ocenianie filmu kryteriami naukowymi ''Szkoda że pioruny osiągają temperaturę 30 000C i Strój jakoś się nie topił" jest moim skromnym zdaniem bez sensu... jesli juz wogole idziemy tym tropem to Tony nie powinien juz dawno zyc bo swiecace koleczko ktore nosil w sercu nie istnieje tak samo nie istnieje Hulk ani Thor ani Loki. Koniec kropka. To jest bajka i tak to trzeba traktowac. Jesli chcecie obejrzec film w ktory nie ma zadnej sciemy to zapraszam do ogladania dokumentow. Tak czy owak ja uwazam ze film jest swietny, nie tak dobry jak poprzednie czesci, ale i tak bardzo mi sie podobal i wybralam sie na niego do kina dwa razy. :) pozdrawiam
ness, to jest film SciFi, czyli Science Fiction (jeżeli nie znasz angielskiego, to ci nawet przetłumaczę: naukowa fikcja). Wiesz co to oznacza? To oznacza, że cokolwiek wstawiamy, nawet jeśli to jeszcze nie istnieje, to mimo wszystko staramy się to przedstawić w jak najbardziej realny sposób. Oczywiście, reaktor łukowy, napędzany własnoręcznie stworzonym nieistniejącym pierwiastkiem, który ma nam zastąpić pallad nie istnieje, ale przynajmniej podjęta została próba w miarę naukowego wytłumaczenia istnienia tego czegoś. I to nie chodzi o to, że to nie istnieje, ale o to, że to ma szansę zaistnieć i to szybciej niż ci się wydaje. Armia amerykańska pracuje teraz nad bateryjką wielkości baterii do zegarka na rękę produkującą porównywalną z mocą kilku akumulatorów samochodowych. A właściwie to nawet nie pracują nad tym, oni to już stworzyli,, problem polega na tym, że ta bateryjka jest bardzo niestabilna.
Po drugie, nie trzeba znać komiksu od deski do deski, żeby się mocno wkurzyć na to co z tym komiksem zrobili. Podejrzewam, że batmana też od deski do deski nie znasz, a jednak jakby z Jokera nagle zrobili kosmite w masce klauna, którego celem jest kredzież światowych zasobów waty cukrowej, to chyba nie byłabyś zz tego zadowolona?
Trzecia rzecz na którą chciałem zwrócić uwagę, bardzo mnie osobiście uraziła: "wiekszosc dzisiejszych fanow Iron Man'a nie ma bladego pojęcia o kolorowej historyjce z przed kilkunastu lat." Bo po pierwsze to nie jest "kolorowa historyjka", po drugie nie jest sprzed kilkunastu lat (Iron Man wychodzi do tej pory i czytają go miliony ludzi na całym świecie), po trzecie jeżeli się chociaż nie otarłaś o komiks i którąkolwiek z animacji, to raczej nie możesz się nazwać fanką Iron Mana. To tak jakbyś stwierdziła, że jesteś fanką motoryzacji, bo widziałaś kiedyś zdjęcie samochodu ale nigdy żadnego nie prowadziłaś, nie siedziałaś w żadnym, nie słyszałaś, nie dotykałaś, a nawet nie widziałaś żadnego a oczy. O t po prostu ktoś ci pokazał kiedyś zdjęcie, nawet nie wiesz jakiego auta, wiesz tylko że było czerwone i ci się podobało, więc teraz jesteś fanką motoryzacji. Nie wiem jak dla ciebie, ale dla mnie to trochę nie tak. Nie mówię oczywiście, że jeżeli chcesz się nazwać fanką to powinnaś teraz masowo kupować wszystkie komiksy z IM jakie tylko znajdziesz i obejrzeć wszystkie animacje, ale myślę, że warto byłoby zapoznać się chociaż z podstawami wykreowanego w komiksie świata. Nawet jeżeli nie przez komiks, to chociaż przez coś takiego jak internet. Uwierz mi, na samej wikipedii jest od groma informacji na ten temat :)
Prawda jest taka, że książka to książka, komiks to komiks a film to film
Zwróć uwagę na fakt, że nawet uwielbiany przez widzów i krytyków Nolan wykorzystał z uniwersum Batmana tylko to, co mu się podobało i co pasowało do jego wizji - stąd ani Batman, ani Joker, Two Face, Bane, Strach na Wróble, Catwoman, itp. nie przypominają swoich komiksowych odpowiedników, lecz są na nich tylko luźno oparci - poza tym, filmy te nie są dokładną, wierną ekranizacją danego komiksu, danej historii, kartka po kartce, obrazek po obrazku, dymek po dymku - to raczej luźna adaptacja, więc fani powinni podejść doń bardziej na luzie.
Wadą całego przemysłu filmowego " made in Hollywood " jest to, że nikt nie może pozwolić sobie na filmową serię z prawdziwego zdarzenia, gdzie reżyser miałby 8 - 10 filmów na opowiedzenie długiej i spójnej opowieści, gdyż potencjalne zielone światło dla kontynuacja Iron Mana, Batmana, Spider Mana, itp. wynika bezpośrednio z sukcesu, bądź porażki poprzedniego / pierwszego filmu, a kolejna kontynuacja z sukcesu wcześniejszej - itp.
stąd, scenarzyści i reżyserzy, nie wiedząc na czym stoją, starają się upchać jak najwięcej bohaterów i łotrów w jednym kinowym filmie - i stąd wychodzą takie " kwiatki ", jak " Spider Man 3 ' i tamtejszy Venom.
Och przepraszam cię bardzo, mało komiksów Batmana chyba czytałaś ;) JA mam ich parę na koncie i wizja Nolana co do tych postaci wcale aż tak bardzo nie odbiega od komiksowych wersji. Zazwyczaj są to po prostu postaci bardziej dopracowane (Joker, Two-Face, Cat-Woman), lub zmienione na tyle, by stworzyć iluzję, że taka postać mogłaby istnieć w naszej rzeczywistości (Ra's al Ghul, Bane)
Dokładnie ten sam zabieg zrobił Jon Favreau w Iron Manie 1 i 2, Joss Whedon w Avengersach i Thorze, itp., itd.
Weźmy takiego Whiplasha z Iron Man 2, w komiksie ta postać wyglądała zupełnie inaczej, w filmie Favreau została zaadoptowana do "naszej" rzeczywistości. Przestał być postacią nadnaturalną, stał się "mrocznym odpowiednikiem Tony'ego Starka", zachowując jednak swoje oryginalne, najważniejsze cechy.
Czemu więc Shane Black nie mógł zrobić tego samego z Mandarinem? Zdecydował się podjąć zadania, którego bał się Favreau. avreau stwierdził, że postać Mandarina jest zbyt mistyczna jak na naukowy świat, który wykreował w pierwszej części i bał się, że wprowadzając Mandarina albo nie uda mu się odpowiednio oddać tej postaci (sknoci ją), albo sknoci film, za bardzo odbiegając od naukowych możliwości. Black natomiast,po tym co zostało pokazane w Thorze i w Avengersach, nie miał aż takiego problemu. Moc pierścieni mogła zostać w tym momencie nawet bardzo luźno uargumentowana i by się obroniła. Pozostał inny problem. Jak oddać głębię tej postaci, nie psując filmu. I powiem szczerze, że byłem zdumiony, że mu się to udało. Bo taka jest prawda, udało mu się to. I to jeszcze na długo przed światową premierą, bo już w trailerach. Mało tego, nie dość, że udało mu się oddać istotę bytu Mandarina, o jeszcze udało mu się go rozbudować i to było piękne... niestety, tylko do momenty, w którym w filmie Tony miał okazję stanąć z Mandarinem twarzą w twarz i do była scena, po której już nie miałem wątpliwości, że Black postanowił po prostu zakpić sobie ze swojej publiczności, a przede wszystkim z fanów. Właśnie do tej sceny nie byłem pewien, czy takie przegięcie z Extremis wynikało z tego, że stwierdził, że lepiej dać za dużo niż za mało i się przeliczył, natomiast po scenie w willi, wiedziałem, że dla niego ten film to była po prostu idealna okazja do zaśmiania się w twarz widzom i powiedzenia: "co wy przerośnięte dzieci, nerd wiecie o kinie? Nic bo pomimo, że macie lat 15, 20, 30, 40 to wciąż podniecacie się komiksami dla dzieci. Chcecie wiedzieć co ja myślę o tych kolorowych historyjkach to patrzcie. Bo to samo myślę o was"
A co do Hollywoodzkich realiów, to są w tych realiach nazwiska, które mają to gdzieś, bo przez samo tylko swoje nazwisko mają zielone światło na to co chcą, nawet jeżeli nie mają nic poza tytułem roboczym, który i tak mogą zmienić. Ani scenariusza, ani nawet pomysłu. Bo wiadomo, że jak coś zrobią, to i tak będzie to hit. A jeśli chodzi o Iron Mana, mieli postaci, mieli aktorów, mieli fundusze i mieli zapewniony hit jeszcze zanim mieli scenariusz na film, a mimo wszystko, zamiast pięknie i przemyślanie zakończyć "trylogię", być może nawet otwartym zakończeniem, tak aby może w przyszłości do tego wrócić, a może nie, postanowili poeksperymentować na koniec. Powiem szczerze, że osobiście wolałbym wyjść z kina z myślą "nie udało im się pociągnąć tematu do końca, szkoda, przynajmniej się starali" niż z pytaniem "co oni kur***czę sobie myśleli? Jak mogli to tak z***epsuć?" I tak jak w pierwszym przypadku mielibyśmy zdania podzielone na: "niezły" i "genialny", tak teraz mamy podzielone na "największa pomyłka w historii kina", a "genialny". Co byłoby lepsze dla serii, dla filmu, dla widzów? Odpowiedz sobie sama, bo to co jest lepsze dla Shane'a Blacka jest jasne. Lepsza zła reklama niż brak reklamy. A on ma teraz świetną reklamę, bo wszyscy o nim mówią i wszyscy teraz kojarzą jego nazwisko. Dla reżysera, to chyba spełnienie marzeń, nie uważasz?
Wiesz, mam z 80% Batmanów, które TM-Semic wydało w latach 90-tych + sporo wydań ze " Świata Komiksu " i co nieco o Batmanie wiem ;), więc nie jestem do końca zadowolony z tego, co Nolan nam wysmażył
weźmy takiego Two Face'a; ledwo widzimy przemianę Denta w Two Face'a, a już reżyser pozbywa się jednego z najbardziej charakterystycznych przeciwników Mrocznego Rycerza - rozumiem koncepcję reżysera ale mimo to, boli fakt, że wykorzystał On tę postać instrumentalnie, tak, aby pasowała ona do jego wizji
podobnie, wielki i potężny Bane, który ginie ... od strzałów w twarz z motocykla Batmana, dosiadanego przez Selinę / bo imię Catwoman w filmie nie pada / - szczerze/, od tak marnego zakończenia trylogii, wolałbym ekranizację " Long Halloween " i " Dark Victory ", przynajmniej postaci nie byłyby tak skopane.
Nie znam komiksowego Iron Mana, postać znam tylko z filmów kinowych, seriali animowanych i z komiksu " Extremis ", który zbyt porywającą lekturą nie jest
wiem, jak wygląda i jakimi mocami dysponuje komiksowy Mandaryn i też chętnie zobaczyłbym go jako przeciwnika, niekoniecznie Starka, a całej grupy Avengers - ale, pomysł na wykorzystanie tej postaci w ' Iron Man 3 " jest dla mnie po prostu świetny, a Kingsley spisuje się w tej roli rewelacyjnie - w końcu, głównym przeciwnikiem jest tu Killiam, który ma swoje motywy, a Mandarynowi ich brak ( chyba że powiążemy akcję trójki i jedynki, gdzie nasz żelazny człowiek zdemolował zbirów należących do organizacji Mandaryna? - w jej nazwie były pierścienie ), weźmy też pod uwagę, że Nolan podobnie wykorzystał postać, jaką jest Ra's al Ghul - on też udaje kogoś innego, niż jest.
Co do Hollywood i siły przebicia reżyserów to takową posiadają chyba tylko Spielberg i Cameron.
podszywanie się przez Ra's al Ghula u Nolana pod kogoś innego, to nic innego jak pokazanie nieśmiertelności tej osoby, w inny sposób, ale rozumiem twój punkt widzenia i nie zamierzam się z nim kłócić. JA po prostu uważam, że postaci Nolana jakąś rację bytu mają, mniejszą lub większą (wg mnie akurat większą), ale mają. A co do postaci Blacka w IM3?
Killian w komiksie, to postać marginalna. W e wszystkich komiksach z Żelaznym Człowiekiem pojawia się z tego co mi wiadomo dosłownie na paru stronach, po czym popełnia samobójstwo i raczej niewiele wnosi do całej serii, tu został z niego zrobiony przeciwnik nie do pokonania, który poza pretekstem do fabuły, moim zdaniem i tak nic nie wnosi.
Extremis... przerost formy nad treścią. Moim zdaniem starczyłby sam Savin i byłoby si. Postać wystarczająco rozbudowana i ważna. Nie rozumiem po co cała reszta? Tzn, nie mówie tu o tych na których transformacja się nie udała i wybuchali. Tych mogło być wielu bez żadnych przeszkód, bo tylko podkreśla to, jakie ryzyko wiąże się z wykożystaniem Extremis
Mandarin... myślę, że tu już wystarczająco się wypowiedziałem.
A przecież nic nie stało na przeszkodzie, żeby film wyglądał tak, że organizacja 10 rings z "jedynki" to była właśnie organizacja Mandarina, mająca jako główny znalezienie "legendarnych pierścieni". Mandarin mógł być osobą oczytaną, coś na zasadzie Red Skulla z Kapitana Ameryki, tylko troche bardziej w wydaniu, przedstawionym w trailerach. Po tym jak "The Ten Rings" pozostało zlikwidowane, Mandarin wciąż szuka potęgi w celu panowania nad światem. Zdobywa pierścienie, ale oprócz tego Dogaduje się z Killianem. Stark nie chciał z nim pracować, Killian jest naukowcem z pomysłami, które można wykorzystać. W dodatku, Killian mógł być spokojnie wykreowany na postać bardzo lojalny komukolwiek, kto chciał z nim współpracować. Do tego dochodzi Maya Hansen z jej pracami nad Extremis. I Tak buduje się nowa organizacja, znacznie silniejsza oparta bardziej na potędze nauki, niż bye rzezimieszkach. Savin byłby jedynym, który przeżył przemianę, niewyżyty, ze skłonnościami sadystycznymi, ale z łatwością kierowany przez potężniejszego dzięki swojej inteligencji, wiedzy, ale też pierścieniom Mandarina. I w tym momencie Killian wciąż miałby sporo do powiedzenia, Byłoby sporo walki i męczenia się z Savinem, Mandarin nie straciłby swego uroku, mógłby nawet stoczyć jakąś krótką walkę ze Starkiem, po czym po rozbiciu organizacji po raz kolejny mógłby się gdzieś ulotnić, Starkowi nie udałoby się go złapać co stworzyłby możliwość na pojawienie się Mandarina w Avengersach 2, a może nawet potencjalnym Ironmanie 4, w którym mogłoby zostać przedstawione ostateczne starcie z naszym "mistykiem". Jak myślicie, tak poprowadzona fabuła nie miałaby szansy zaistnieć i być ciekawą?
PS.: Kingsley genialnie zagrał swoją rolę, problem polega na tym, że ta rola w pewnym momencie okazała się skopana. A to już nie wina aktora, tylko scenarzysty
Oglądałeś serial " iron man armored adventures "?
nie wiem, czy dobrze pamiętam ale tu, Killiam jest chyba szefem konkurencyjnej do Starka firmy i chce stworzyć własną zbroję + Mandaryn jest znacznie ciekawszą postacią .
A jeśli chodzi os twierdzenie, że książka to książka, komiks to komiks a film to film,to zgodzę się z tym całkowiecie. Zupełnie odmienne realia. Sprawa się jednak komplikuje, gdy coś ma być adaptacją. Bo to już nie jest wtedy oddzielny tytuł, to już jest adaptacja. Czerpię z jednego dzieła, na potrzeby drugiego i staram się je naśladować. A nie robię co chcę i sprzedaję pod taką a nie inną nazwą, bo tytuł przyciągnie więcej widzów. Inaczej będziemy mieć to co zaprezentował nam kabaret Limo w "Janku muzykancie" :) Jak nie widziałaś to tu masz link do yt: http://www.youtube.com/watch?v=ISGLd-UYAnc
i w sumie jak tak o tym pomyślę, to właśnie to zrobił Shane Black z IM... zrobił z niego "Janka Muzykanta" Kabaertu Limo
Wydaje mi się, że " ekranizacja " powinna być wierna a " adaptacja " może być luźno oparta na oryginale - ale nie jestem specem ;)
Niezły kabaret :D
A w temacie. Niestety jest tak że reżyser może z tego mandaryna zrobić pachołka bez polotu, może z superman'a zrobić super agenta i może z X-manów zrobić szkółke niedzielną i i tak to będzie hit jeśli zwiastuny będą dobre i niestety tracimy na tym my jako odbiorcy i marka. Niestety takie już jest Hollywood. :(
@ness 2812 "Czytajac wasze wypowiedzi wnioskuje ze znacie komiksy od deski do deski, niestety wiekszosc dzisiejszych fanow Iron Man'a nie ma bladego pojecia o kolorowej historyjce z przed kilkunastu lat."
Akurat tu nie mogę się zgodzić - nigdy nie byłem zainteresowany postacią Irona Mana, dopóki nie wcielił się w nią Robert Downey Jr. Nie znam jego historii z komiksu, bo nigdy go nie śledziłem. Wiem tylko tyle, ile przeczytałem na wiki.
Mi się po prostu nie spodobał scenariusz i niektóre pomysły.
Komiks "Extremis" byl niedawno do kupienia w Wielkiej Kolekcji Komiksów Marvela, wydawanej przez Hatchette... jak jak się dobrze poszuka to jeszcze można go znaleźć na rynku, jak nie, to zawsze można zamówić u wydawcy. Ale przejdźmy do konkretów
Tak, tak było w komiksie. 1 gość się naszprycował genetycznie modyfikującą substancją dzięki czemu zyskał mnóstwo siły, szybkości, super regenerację i zionął ogniem, ale ten gościu był tylko jeden, a nie cała armia a w dodatku jak się okazało, starczyło mu rozwalić głowę i było po nim a nie jak w w filmie że nic im się nie dało zrobić, tylko w dużych eksplozjach mogli zginąć, a i to niekoniecznie jak to było z Killianem w ostatnim starciu, ale też z Savinem, przy wybuchu w którym Happy wpadł w śpiączkę. Poza tym, W komiksie Tony Stark w zbroi nie był w stanie tego typa pokonać, dopiero przy naprawdę porządnych upgrade'ach, między innymi genetycznych siebie samego, miał z nim szanse, w IM3 Tony, bez żadnej zbroi, baaa, bez jakiegokolwiek uzbrojenia był w stanie rozwalić "extremistę" w trakcie filmu, natomiast w ostatniej batalii, potrzebował kilku różnych zbroi, żeby pokonać zaledwie jednego (mowa tu o Killianie), a i to sobie nie poradził. Nie mówiąc już o tym, że armia zbroi przeciwko armii "extremistow" tez miały problemy. Tak więc porażka totalna. Scenarzysta nie potrafił jednego komiksu zaadoptować do filmu, a spróbował na siłę wcisnąć co najmniej 3. A może raczej próbował wykpić co najmniej trzy, jeżeli o kpinę mu chodziło, to się mu udało
a sam ocenę dałem 1. Nie dlatego, że uważam, że film jest aż tak zły, ale dlatego, że przez tych wszystkich kretynów którzy dali 10, średnia ocena jest teraz 7,9 i bez tak drastycznych środków, raczej się nie zbliży do oceny którą powinien mieć (3.0-5.5)
Widzę że jest znawca komiksu i się ciesze że mówiłem w miare zgodnie. Jest tak jak mówisz że ocena to absurd wg mnie wliczając zastępy gimnazjalistów powinien mieć max 6,5 ale daje mu 5 bo jednak będę obiektywny. Ja mimo że jedynie kiedyś oglądałem animowaną serie IM zabolało jak zobaczyłem postać Mandaryna ale wiem jak to jest jak ktoś zgwałci twój ulubiony komiks/mange (Dragon Ball Ewolucja)
@ miałem jeszcze skomentować odpowiedź barczana ale niektórych rzeczy nie moge skomentować.
I znowu to samo.Zbroja która się rozpada od byle uderzenia.Przecież było wspomniane,że po pierwsze to prototyp zbroi dlatego też system rakiet był nieaktywny a po drugie jest teoria,która mówi że zbroja rozpadała się,bo każda jej część była samodzielna (dlatego kawałki zbroi mogły złożyć się w całość, kontrolowane przez Starka).
Żadna z nich nie była wcześniej sterowana zdalnie, więc można uznać, że pod pewnym względem były to prototypy.
A czasem nie mogły się te zbroje wydostać z piwnicy? O ile wiem to on je wezwał dopiero później jak wysadzono drzwi od pomieszczenia w którym się znajdowały. Może jego "moc" nie działała przez takie grube ściany...
spoko spoko w nie których kwestiach masz rację ale ... pamiętajmy że to robi marvrel a oni chcą robić efektowne rzeczy , superbohaterów z mocami i czasami ( często ) zapominają o istotnych rzeczach i robią z tego badziewie oczywiście nie mówie że iron man to badziewie bo to nie badziewie tylko że....
W skrócie mówiąc nie postarali się tak jak zrobili Iron Man 1 i może 2 ale to tylko moje zdanie :D
Nie można też szukać minusów bo w takich filmach jak to to nawet nie można szukać minusów ponieważ to ma tyle że .......
.... ale jak się nie szuka i się NORMALNIE ogląda to nawet fajny jest Iron man 3
Uwierz mi ja ich nie szukałem, po prostu usłyszałem w zwiastunie "Mandaryn" to liczyłem na pierścienie ew cokolwiek a nie komedianta. Dalej to już samo szło...
też nie szukałem minusów, trudno ich szukać gdy się czeka z zapartym tchem na ten film odkąd zobaczyło się napisy końcowe Iron Mana 2, gdy się było na premierze. Po prostu tych minusów i to takiego kalibru jest tam tyle, że nie sposób ich nie dostrzec. No chyba, że naprawdę nie miało się wcześniej żadnej styczności z IM, co moim zdaniem jest ewenementem, bo jeżeli widziałeś którykolwiek z filmów i ci się podobały, to raczej zaczynasz się w temat zagłębiać, a nie zostawiasz go samego sobie. Przynajmniej takie jest moje zdanie