Użalanie się nad sobą biednego gwiazdora że musi grać w filmach klasy B i że żona go nie lubi i że na adwokata nie ma i nawet z bankomatu nie może sobie hajsu wypłacić a potem płacze jak dziecko i mówi jak to on był niedobry ale się zmienił. I o tym miał być ten film i tak się tym wszyscy podniecają ?
Van Damme na pewno miał tyle kasy żeby skończyć grać w filmach i nie pracować do końca życia i razem z nim jego rodzina. Rozwalił sobie kariere przez prochy, zmieniał żony jak skarpetki, olewał wszystko a teraz robi z siebie męczennika kręcąc kolejny film klasy B i pewnie myśli że wszystko wróci do normy szczególnie że już chyba kręci drugą cześć Uniwersalnego Żołnierza.
Tak więc Ten film jest trochę żałosny.
Arnold skończył w dobrym momencie. Stallone wrócił w wielkim stylu.
A ten nakręcił kolejne barachło. Fakt że Seagal będąc w tym samym dołku, a nawet gorszym nie dałby rady zagrać tego co zagrał Van Damme, który pokazał że jest jakimś tam aktorem. Seagal będzie nadal tył i pokazywał tłusty ryj w słabych filmach, gdzie zastępują go na każdym kroku kaskaderzy a na przykład taki Lundgren zdaje się ma gdzieś w czym gra i robi to pewnie z nudy i nie zależy mu na powrocie.
Van Damme chyba dalej myśli że będzie na fali.