najlepszy od lat i zarazem jeden z najlepszych, bo najpoważniejszy film Van Damme'a. najpoważniejszy paradoksalnie, bo w zasadzie jest to komedia. no dobra, komediodramat powiedzmy. tak czy inaczej gwiazdor kina "kopanego" podszedł tu do siebie autoironicznie, z lekką złosliwością patrzy też na amerykański przemysł filmowy (świetny początek z reżyserem z azjatyckim reżyserem czy rozbrajająca kwestia o Seagalu ścinającym kucyk). znajdzie się też miejsce na sporą dawkę refleksji. naprawdę zaskoczenie, bo nie po każdej gwieździe kina akcji można by się spodziewać takiego dystansu. w Hollywood by to nie przeszło, bo któż chciałby tam oglądać płaczącego "Kickboxera".