Pierwszy raz widziałam ten film chyba w wieku siedmiu lat, i chętnie sięgam po niego do dzisiaj.
W żadnym razie nie jest to najlepsza rola Atkinsona, ale sentyment pozostał. Razem z uwielbieniem dla 'Matki Whistlera' ;)
Zgadzam się. Mam trzy ulubione rzeczy (momenty) filmu.
1. Matka Whistlera (a przede wszystkim tekst: "ładne ramy", którym posługuje się jak mi się coś nie podoba, ale nie chcę tego powiedzieć wprost).
2. Piosenka "Yesterday"
3. Moment, w którym Jaś próbuje przenieść obraz pod postacią wózka kelnerskiego w ciasnym korytarzyku (włącznie z efektem dźwiękowym).