On jest wspaniały. Nie każdy go lubi, bo facet jest specyficzny i momentami trochę niesmaczny, ale dla mnie - jak Rejs: przy kolejnym oglądaniu śmieję się zanim coś się stanie, wystarczy, że wiem, że się stanie. "Yesterday" w interpretacji Fasoli nabiera nowego wymiaru, a cały film jest przepyszną satyrą na środowisko ludzi "wielkiej sztuki".
9 punktów.
[17 września 1998, Polonia, Łódź]