PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=656628}
7,3 639
ocen
7,3 10 1 639
Ja Jestem
powrót do forum filmu Ja Jestem

Podnosi na duchu i uświadamia rzeczy, które na co dzień umykają.

użytkownik usunięty
Szarobure

A co takiego uświadamia?

A co uświadomił Tobie? :)

użytkownik usunięty
Szarobure

Nonsensy tego filmu już wypunktował forumowicz Poprawiacz. Nie będę po nim powtarzał. On jest pewnie lepszy ode mnie w teologii, ale mnie też wydaje się, że martwy kawałek mięsa jako świadectwo, że Jezus żyje, to dość dziwny pomysł. Niezależnie od tego, w co kto wierzy.

Akurat fragment o Sokółce (bo zapewne do tego pijesz, aczkolwiek nie widziałam nigdy krwawiącego martwego mięsa) to jedynie malutki kawałek filmu - widziałeś dalej? o.O Rozumiem, ze komuś się może nie podobać, ale dla mnie był akurat bardzo ważny i bardzo rozwalający, mam do tego prawo tak samo. I też wydaje mi się, iż nie ma sensu tworzyć kolejnej kopii tematu z wypowiedziami pana Poprawiacza - nie ma sensu powtarzać tego samego, więc nie ciągnę wątku na temat "dziwnego pomysłu" :)

użytkownik usunięty
Szarobure

"nie widziałam nigdy krwawiącego martwego mięsa"

Naprawdę nie jadłaś nigdy krwistego befsztyka?


"był akurat bardzo ważny i bardzo rozwalający"

To byłoby miło, gdybyś trochę konkretniej napisała, co i dlaczego było ważne. Zawsze istnieje możliwość, że zauważyłaś coś, czego kto inny nie dostrzegł.

Nie jadłam. Nie lubię mięsa.

Co było ważne - np wyznanie Cataliny Rivas, która zwróciła uwagę, że głównie prosimy a nie umiemy dziękować. Oraz opowieść z Rwandy - dzisiaj narzekamy na to, co się dzieje u nas, ale trochę też użalamy się nad sobą, bo tam nadal jest niezbyt fajnie, a ludzie jakoś mają w sobie więcej radości i otwartości. Porównałam sobie mszę w typowym polskim kościele oraz tę z Rwandy i zrobiło mi się głupio, ze jesteśmy tacy depresyjni i nie umiemy się cieszyć choćby z tego, ze w ogóle mozemy iść na tę mszę, podczas gdy oni mają z tym poważny problem logistyczny.

Generalnie chdoziło o to, ze Bóg nie jest jakąś tam odległa postacią z kosmosu, ale że jest obok nas, tylko my tego nie widzimy - i na filmie są sytuacje, gdy własnie ludzie zaczynają to zauważać.

użytkownik usunięty
Szarobure

Co to miałoby znaczyć, że Bóg jest obok nas? Nie teologicznie, ale praktycznie.

A cieszenie się i depresyjność na uroczystościach religijnych bardziej zależy od ogólnego stylu życia niż od religii. Amerykańscy protestanci też są obowiązkowo bardzo radośni. A już w murzyńskich parafiach to odchodzą imprezy na całego. Z kolei w Polsce depresyjni są i katolicy i ateiści i pewnie polscy muzułmanie też :-(

Dlatego porównałam zachowanie się wyłącznie katolików, w Polsce i Rwandzie. Praktycznie - hmm, że widzimy i odczuwamy jego działania? :)

użytkownik usunięty
Szarobure

"Praktycznie - hmm, że widzimy i odczuwamy jego działania?"

Chodzi Ci o trzęsienia ziemi, burze i tsunami?

Ech... Mam wrażenie, ze w ogóle nie oglądałeś tego filmu.

użytkownik usunięty
Szarobure

Film oglądałem, chyba nawet gdzieś mam na płytce, natomiast ciekawi mnie, co to tak naprawdę znaczy, gdy ktoś mówi (w tym wypadku Ty), że widzi i odczuwa działanie Boga. Bo język religijny jest, przyznasz, dość szablonowy. To trochę jak teksty piosenek o miłości w rodzaju "kochałem ją nad życie, a ona zdradzała mnie skrycie". Czasem jest to tylko powtarzanie utartych zwrotów, a czasem coś się za tym kryje. No i próbuję dotrzeć, co.

użytkownik usunięty
Szarobure

Zajrzałem przy okazji na Twój profil. Czemu nie interesuje Cię "Wielki błękit" albo "Dziecko Rosemary", a chcesz obejrzeć "Nieustraszonych pogromców wampirów"?

"Wielki błękit" widziałam kiedyś, "Dziecko Rosemary" też. Zapewne odznaczyłam, ze Błekit mnie nie interesuje przy sprawdzaniu gustomierza,bo nie podliczam do oceny filmów w dzieciństwa - w zasadzie mogłabym go jeszcze raz zobaczyć. Dziecko Rosemary oglądałam ze dwa razy w podstawówce i mi wystarczy. A Pogromców nie widziałam, opis wydaje się interesujący.

W ogóle dzieki, ze zwróciłeś mi na to uwagę, bo nie zauważyłam, jak dużo mam tam rzeczy, które znam. Zapewne to kwestia gustomierza.

użytkownik usunięty
Szarobure

Ten gustomierz to w ogóle poroniony pomysł. Nie wiem, dla kogo taki ficzer wymyślili.

Ale od "Dziecka Rosemary" bardziej mnie interesuje ta widzialna i odczuwalna obecność Boga.

Wiesz, piosenki o milości wydają się kiczowate i smętne, dopóki człowiek si enie zakocha - wtedy zaczyna ich słuchać i ma poczucie, ze faktycznie, coś jest na rzeczy

użytkownik usunięty
Szarobure

Dla mnie jest podejrzane, jeśli ktoś chce przeżywać swoją miłość słowami kiczowatej piosenki, bo to jednak nie jest obojętne dla samego przeżycia. To samo jest chyba z przeżyciem religijnym. Dlatego zależy mi na wydobyciu spod schematu, frazesu tego, co indywidualne.

ocenił(a) film na 9
Szarobure

Tak, nie traćmy czasu na jałowe dyskusje :)

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones