Nigdy nie pojmę jak oni mogli zmienić prawie całą obsadę (poza aktorami wcielającymi się w role
rodziców Judyty) do drugiej części. Do dziś pamiętam jaka zawiedziona byłam po wyjściu z kina.
"Nigdy w życiu" było i jest genialne, a "Ja wam pokażę" tragedia .....
Nic dodać, nic ująć. Jedyny film, który oceniłam na Filmwebie na "jedynkę". Nieporozumienie.
Też tak uważam! Wczoraj "Nigdy w życiu" leciało w tv i tak sobie myślałam, że gdyby oni zagrali w drugiej części to równie chętnie bym do niej wracała.... a jak do tej pory "Ja wam pokażę" widziałam tylko raz w kinie ..
To masz dokładnie takie samo podejście jak ja - raz w kinie i tyle.
Nic nie mam do pani Wolszczak,ale nie pasuje mi do tej roli. Pani Stenka jest nieoceniona i moim zdaniem nie do zastąpienia.
Pewnie tamci aktorzy mieli jakieś umowy z producentami pierwszej części i nie mogli grać u innego producenta, albo za dużo kasy chcieli
Jakoś tak to było, Grochola się sprzeciwiła bo film miał odbiegać za bardzo od książki... a tam Łepkowaska (w pierwszej części) była scenarzystką, a ona wtedy rządziła i dzieliła to pewnie aktorzy nie chcieli jej się narazić i dlatego inna obsada była w kolejnej części .... ale to takie moje domysł... zresztą pewnie poszło o kasę.
Nie rozumiem tego,nie dość, że zmienili obsade, miejsce akcji, prace im zmienili, a najbardziej nie rozumiem tego, że nagle Tosia przestała lubić Adama.
inni aktorzy i juz nie to samo zgadzam się. "nigdy w zyciu" to na prawde dobra komedia romantyczna natomiast ten film z nowymi aktorami nie ma juz tego samego klimatu.
W zupełności się zgadzam. Aktorzy z pierwszej części są genialni, uwielbiam ten film. Przez zmianę obsady druga część wiele straciła i niechętnie do niej wracam.
To fakt, ale możliwe, że producenci "jedynki" nie pozwolili kontraktami grać aktorom w dwójce
Chyba trochę przesadzacie. Zgadzam się, że yo nie to samo co "Nigdy w życiu", ale bez przesady, tak źle to nie jest. Pazura i Wolszczak zagrali całkiem dobrze, no i Obuchowicz.
Wg mnie Wolszczak była najgorsza , porażka jeśli chodzi o grę aktorską.
Jeszcze ta Tosia , Niklińska też nie błysnęła .
Wczoraj oglądałem materiały dodatkowe (Extras) do filmu "Powrót do przyszłości", i pytani J. Fox i Lloyd o to czy będą grali w kolejnych częściach (2 i 3) odpowiedzieli że tak, a reżyser na to że dobrze że się zgadzają, bo bez nich kolejny film by nie powstał.
Puenta mojej wypowiedzi jest taka: Nawet rasowe Hollywood (komercja) zauważa takie rzeczy jak ważność głównej obsady we filmie.. Jak już główna bohaterka miałaby się zmienić to lepiej żeby ją zagrała Edyta Jungowska, która gra tę rolę w serialu.
Myślę, że nie mieli zbyt dużego wpływu na to, jak była skompletowana obsada. Z tego co pamiętam, to partner życiowy Grażyny Wolszczak miał tam jakiś istotny udział, więc nic dziwnego, że w roli głównej została obsadzona jego ukochana... zwlaszcza, że nie dostaje ona zbyt dużo ciekawych propozycji, bo jest strasznie drewnianą aktorką. Pewnie miała się bardziej wybić na tej roli, ale efekt mizerny. Przez nią, nie cierpię tego filmu i nie mogłam się zmusić do ponownego obejrzenia... odrzuca mnie gra Wolszczak i Niklińskiej w tym filmie, a role Pazury i Deląga są poprostu nie na miejscu! Jak można było zastąpić zrównoważonego Frycza, grającego bufonowatego męża ("poczytam jeszcze 5 minut") na pajacującego Pazurę? Przecież to całkiem inna osobowość! Podobnie z Adamem, który był sympatycznym, solidnym i miłym człowiekiem (Żmijewski) a w tej wersji , zagranej przez Deląga est raczej odpychający. Niklińska też zrobiła z fajnej, uśmiechniętej i bystrej dziewczyny (Jabłczyńska) - wredną, wyrachowaną i samolubną dziewuchę. Jednym słowem DNO.
Zmarnowanie potencjału filmu dla zysku osób, które chciały popłynąć na sukcesie "Nigdy w życiu ".
Szkoda.