Film jest super, a zwłaszcza dla chrzescijan, a jak ktoś pisze inaczej, to albo prostakiem jak np. Janek, albo ma nie równo pod sumieniem.
To prawda. Bywa nieraz tak, że gdy ktoś wypatruje tylko tego co jest w innych złe to sam ma często coś "nierówno pod sumieniem". Tylko z tym mogę się w Twojej wypowiedzi zgodzić. Jednak, nie kazdą krytykę da się w ten sposób wytłumaczyć. Nie będę przytaczał przykładów takich osób bo przychodzą do głowy mi niestety tylko takie, do których nie jestem godny się nawet w myślach porównywać.
Ten film jest super dla chrześcijań (czyli niby dla Ciebie też tak?)
a ojciec Pio był dla Ciebie za to osobą nawiedzoną? (napisałeś wprawdzie "zwiedzoną" ale wychodzi na to samo -vide Jasminum).
To weź się zdecyduj od kogo chcesz się uczyć bo może mylimy terminologię ?
:/
Nie wiem jak to powiedzieć ale chciałem filmwebowiczów przeprosić za to że tak bardzo czepiałem się tego filmu. Ten film nie jest wcale super jesli chodzi o prawdy wiary, nie pokazuje wprawdzie żadnej głębi a nawet jest w nim jakaś gnoza - ale ja sam nie powinienem był tak bardzo się go czepiac ze wzgledu też i na swoje wnętrze. To nie było dobre i czuje ze i odrobina faryzejstwa się we mnie zakradła. Pozdrawiam.
Zdecydowałem się ci odpowiedzieć, Janku, bo widze że cie poruszyło com napisł, masz prawo nie widzieć głębi w tym filmie, ale ją się da znaleźć. I to o wiele większą, niz w Jaśminum. Wybacz moją wcześniejszą szorstkość.
Tak jestem chrześcijaninem, czyli oznacz to, że staram się być ucznim Jezusa. Tak ojciec Pio był nawiedzony i to do potęgi, skoro zbawiał ludzkie dusze, teleportował się i co nie tylko. Gdybyś nie wiedział, to w chrzescijaństwie (tym żywym i prawdziwym) wierzy się, że to Jezus Chrystus swą ofiarą raz na zawsze uczynioną i doskonałą zbawia ludzi skutecznie (oczywiscie tych którzy to przyjmą, bo wiekszość podchodzi do tego obojetnie, albo w stylu łaski bez, czy też próbują się religijnością, dobrymi uczynkami, znajomościami, czy też zwyczajnie kasą wkupić do nieba, a to tak niewiele trzeba). Ale to nie miejsce na teologiczną dysputę.
A co do Jaśminum to jeden z najbardziej nudnych i zakręconych filmów do jakich się nieźle zmuszałem, by go do końca obejrzeć (mój znajomy, tez chrzescijanin przyszedł z tym do mnie by obejrzeć sobie i zasnoł na seansie w połowie ;). Ale juz mu wybaczyłem.
PS. Rozumiem, że jesteś niezbyt zagłębiającym się w prawdy wiary parafianinem, więc się nie dziw, że niebardzo jesteś w temacie, ale pamietej zawsze to możesz zmienić, wystarczy wziąć Słowo Boże do ręki i pomodlić z wiarą i przekonaniem w sercu do Boga by ci otworzył oczy i uszy na prawdę która jest w Jego żywym Słowie. I może znajdziesz głębie wtedy, nawet w takim filmie jak Jabłka Adama ;-) Owocnych poszukiwań.
Jabes przeceniasz się. ... ja po prostu wpadłem ostatnio na Jehowitów i pomyślałem sobie, że niepotrzebnie się czepiam (tak jak oni) , że może nie jest takie ważne to na co zwracam uwagę. Jeśli tylu ludziom ten film "coś tam" daje (odrobinkę nadziei na to że człowiek może się poprawić) to znaczy, że to jest dobre dla Pana Boga. Może już lepsza ta odrobinka nadziei (trochę płytkiej co prawda) niż ciągłe (moje) szukanie dziury w całym. O to mi chodziło gdy przepraszałem.
Problem "teologiczno-artystyczny" polega na niejednoznaczności (ewentualnie niekonsekwencji) w roli jaką pełni w tej historii Adam. Czy jest człowiekiem przynoszącym prawdę (niektórzy twierdzą że jest to Jezus ale taki po protestancku) czy grzesznikiem nawracającym się do Boga (naziol z czasem "ugrzeczniony"). To mi nie pasowało i wciąż widzę w tym - jeśli nie bezdźwięczną "pseudoteologię" - to przynajmniej artystyczne nichlujstwo.
PS: Jestem normalnytm "rzymskim" Katolikiem. Modlącym się, czytającym Pismo Święte i przystępującym do Eucharystii.
PS2: Wcale sie za "szorstkość" nie gniewałem :)
Tym razem krotko, Swiadkowie Jehowy jak dla mnie to sa biedni, idac za przyneta lykaja caly haczyk,
A co do osoby Adama w filmie to ona sie zmienia:
mniej wiecej tak:
nienawrocony grzesznik nie majacy nic wspolnego z wiara
przez co manifestuje sie przez niego diabel w konfrontacji z pastorem (czyli trochu typem hioba)
a ostatecznie staje sie po tylu przezyciach uczniem i pomocnikiem,
odmienionego juz nie tylko pod wzgledem fizycznym :-) pastora.
Ktory ostatecznie moze powiedziec, jak dotad znalem Cie tylko ze slyszenia, ale teraz zobaczylem Cie w dzialaniu.
To tak w skrucie, co ja widze w glownych bohaterach
Słuchaj - tak myślę i myślę nad tą Twoją interpretacją i choć naprawdę chciałbym się z nią zgodzić to nie do końca potrafię. Pic polega na tym że pastor był zakłamany. Wiesz na tej zasadzie to ci co wierzą w ufoludki mogą zostać świętymi i być porównani do Hioba, dlatego ze "ufoludki poddają próbie ich wiarę". Może przeginam trochę z tym porównaniem ale coś na rzeczy w tym jest. To co w tym filmie jest niebezpieczne i niejednoznaczne to właśnie ten moment na który zwracasz uwagę. Spotkałem się z ludźmi którzy twierdzili (a i ja sam też nie czytając innych opinii dopuściłem do siebie samego myśl nie tak bardzo od tego odległą) że Adam jest jedyną osobą w tym towarzystwie która brzydzi się kłamstwem i której nie jest nic obojętne. I tu muszę przytoczyć interpretację z którą nie zgodzę się co najmniej równie silnie jak z tym że Ivan był Hiobem - tzn że Adam w pierwszej części filmu był Chrystusem niosącym prawdę. A takie interpretacje padały - nawet chyba w jednym z opisów tak jest napisane i chyba nawet dystrybutor tą interpretację również sygnalizował. Dla mnie takiego rodzaju porównania to albo silenie się na teologiczną głębie (nieudane) albo brak szacunku dla Chrystusa. To jest właśnie wredne że zaaranżowano sytuacje wyboru pomiędzy dwoma rodzajmi działania szatana, które to w zależności od osobistej wrażliwości widza określane są w sposób kontrastowy na dwa sposoby. I tak raz Adam jest Duchem Prawdy i nowym Adamem (u protestantów Chrystusem) a raz Ivan jest Hiobem człowiekiem żyjącym w dramacie ciszy zbliżonej do gnozy. Jest ciężko doświadczany lecz nie ma poczucia bliskości Boga - nie żyje "wraz z Bogiem". To tak jakby dali nam do wyboru bycie fanatykiem albo warzywem (i to jeszcze na dodatek w kompletnym braku odniesienia takiego życia do Boga - no bo to że nam film coś sugeruje nie oznacza że Adam i Ivan naprawdę żyli Chrystusem - bo Nim faktycznie nie żyli - przeczuwali pewne rzeczy - ale dokładnie tak jak robią to poganie - co też jest godne pochwały choć ja tego pełnią wiary bym nie nazwał) To tyle jeśli chodzi o moje wcześniejsze zastrzeżenia.
Pomyślałem sobie o czymś jeszcze. Ten film jest też w jakiś sposób opowieścią o protestantyźmie (i dlatego pewnie tak ciężko przychodziła mi jego interpretacja z punktu widzenia "rzymskiego" katolika). To jest ukazanie konfliktu o źródło prawdy (i Ducha Świętego) która wystawia ludzi na ryzyko fanatyzmu lub kompletnej obojętności (obie postawy w jakiś sposób silnie w filmie występowały - choć indyferentyzm zwyciężył)
Ciekawy tekst na ten temat znajdziecie tutaj ---> http://www.ultramontes.pl/balmes.htm
Z Panem Bogiem :)
Głębi wiary tam nie ma z tym się zgodze, nie gloryfikuję Adama jako typu Chrystusa, a nawet mi to na myśl nie przyszło (prędzej typ pierwszego Adama który zgrzeszył, jak my wszyscy), pastor jest zakręcony na maksa - dletego też przechodzi pewną metamorfoze (ma cos w sobie z Hioba, choć daleko mu do niego), aczkolwiek, powiem ci jego postawa jest prawdopodobnie lepszą i gorliwszą niż 90% "pasterzy" w naszym kraju nie mniej zakłamanych. Film jest nakręcony w zachodniej Europie, gdzie otwarte rozmowy o Jezusie Chrystusie nie sa mile widziane, zresztą one mało gdzie są mile widziane (powiedzmy sobie prawdę ;-)). Ale uważam że film jest na poziomie, zabawny, ironiczny, ale nie pozbawiony głębi, chociażby z kilku powodów:
- Pokazuje że Bóg jest i działa zgodnie ze swą wolą zazwyczaj posługując się tym co stworzył,
- Daje sie odnaleźć tym którzy chcą tego i tym którzy szukają prawdy.
- Pokazuje, że bez działania i ingerencji Boga w nasze życie, tak naprawdę nasza religijność wyglądała by w najlepszym przypadku jak pastora na początku,
- Pokazuje różne typy ludzi, którzy byli niby w tym samym kościele i ich postawy, czyli, ktos chce na siłe służyć Bogu(pastor), Ktoś się nawraca będąc na dnie, doznaje działania Bożego i zostaje uczniem(Adam), ktoś potrzebuje pomocy, otrzymuje ją i idzie sobie dalej swoją drogą (Gunnar i jego żona potem), oraz ktoś kto nic nie kuma i dalej robi swoje typowy światowiec (Khalid)
Jak to ktoś napisał, wszystko badajcie, a co dobre zachowujcie, więc myślę że nie jedno można z tego filmu wyciągnąć dla siebie, choć polakom klimat duński jest obcy.
Ps. Nie jestem protestantem, staram się być uczniem Jezusa na tyle na ile, cielesne jestem nadal w KK, aczkolwiek duchem staram się być przy Jezusie Chrystusie, ale tym biblijnym, bo takiego najpierw odkryłem niczym Adam z filmu, i ten wydaje mi się byc Prawdziwy i działający sktecznie w życiu ludzi równiez dziś, czego wszystkim życze ;-)
Dziwnie czasem Jabes piszesz:
i z tym "CAŁYM haczykiem" u SJ
i z tym "CIELEŚNIE jestem nadal w KK"
i z "przy Jezusie, ALE tym biblijnym"
... może to jakoś tak niefortunnie sformułowane było. To zresztą nie meritum sprawy. Ja wierzę, że haczyk zawsze powinien być cały, byleby nie był diabelski. Cieleśnie i duchowo chciałbym być zawsze w KK ze względu na obecność (biblijnego jak najbardziej) Chrystusa w sakramentach i Ducha Świętego w nauce kościoła. To tak pisze od siebie, gdy cieleśnie jestem w kościele to duchowo wierzę w mówione przeze mnie wyznanie wiary. To są rzeczy trudne i łatwo się poddać wielu wątpliwościom, ale warto i to objąć troską. Bo to nie jest wszystko jedno.
Z tym co napisałeś o pozytywnych aspektach filmu się jak najbardziej zgadzam i dlatego też wcześniej postanowiłem przeprosić za moje "czepialstwo". Jeśli naprawdę ludzie mocniej dzięki temu filmowi w to co napisałeś wierzą to jest to jak najbardziej pozytywne. Jeśli naprawdę pogłębiają coś w sobie to jest to na pewno dobre.
Myślę, że to zestawienie Ivana i 90% polskich księży jest grubo przesadzone i nieprawdziwe. Ivan cierpi i to cierpienie powierza Chrystusowi. To w zsekularyzowanym świecie jest silnie dizałającym świadectwem (tak sobie myślę, że może tak na to patrzą) ale to wcale nie znaczy, że jeśli komuś nie cieknie nic z ucha to jest kiepskim księdzem, albo, że mniej wierzy. Nie wiem sam - z jednej strony wystarczy powierzyć swoje cierpienie Chrystusowi, ale z drugiej strony nie potrafię uwierzyć by osoba posiadająca z Chrystusem bliską więź kłamała tak jak Ivan. Boję się czy to nie jest ze strony reżysera zwyczajne manipulowanie empatią. Żyjemy w czasach w których każdy może sobie sam nazywać co jest a co nie jest Chrystusem i właśnie te objawy zakłamania muszą być dla nas drogowskazem gdzie ten prawdziwy Chrystus jest. Boję się być sędzią tego filmu ale naprawdę czułem w nim nie prawdę i miłość, a egoizm i zakłamanie. Może to feler mojego serca a może po prostu doświadczyłem bliskości ludzi prawdziwie kochających i naprawdę prawdomównych. I byli to też między innymi polscy księża, za których bardzo Panu Bogu dziękuję.
Nie rozstrzygnę ale tak właśnie czułem.
PS: Jestem w 1/8 Duńczykiem :D choć akurat z tego nic nie wynika bo "klimatów duńskich" nie znam ... właściwie to poza Gangiem Olsena nic a nic. Jedna Dunka, dziewczyna mojego kumpla powiedziała mu, że mnie z miejsca polubiła, także może coś tam się w genach chomikuje, ale nie sądzę ...
PS2: Jeszcze 10 lat temu byłem szczery łobuz :) (choć bez ciągot do bestialstwa) także też sie w jakimś stopniu nawróciłem. I powiem Ci że jeśli naprawdę upadniesz na twarz to masz ochotę nie tak ot sobie wierzyć ale robić to CAŁYM sercem - bez fanatyzmu - ale na 100%
Pozdrawiam :)
owszem film mozna rozpatrywac na plaszczyznie religijnej, chrzescijanskiej ale ja jednak widze w tym obrazie przedewszystkim opowiesc o wytrwalosci w dazeniu do celu, konsekwencji o systemie wartosci. Nie mozna traktowac go jako filmu o religii, to ze jest on utrzymany w konwencji polfanastycznej mowi nam ze nalezy go traktowac jako przenosnie, parabole.