Z pozoru poukładany psychiatra w końcu pęka i postanawia odnaleźć definicję szczęścia podróżując po świecie.
Scenariusz jest trochę ckliwy, ale aktorsko daje radę. Tu sam się zdziwiłem, bo - powiedzmy sobie szczerze - to przecież Simon Pegg: gość znany raczej z mało-poważnych ról, jak na przykład z bycia przydupasem Cruise'a w Mission Impossible. Nie mówię oczywiście, że mu to nie wychodzi. Jest w sumie jak najbardziej ok (Paul, Hot Fuzz, Big Nothing). Po prostu trudno sobie go było wyobrazić w trochę poważniejszej roli, ale zaskoczył mnie mile i zyskał wiele w moich oczach. "Jak dogonić szczęście" to wciąż komedia, ale trochę innego, mniej głupkowatego, pokroju. Wręcz zaryzykowałbym stwierdzeniem, że nawet mądra. Choćby dlatego, że wraz z bohaterem dowiadujemy się, że szczęścia nie można zdefiniować, dla każdego oznacza coś innego i "wszyscy mamy obowiązek być szczęśliwymi".