Jak pies z kotem, to taki kameralny, uroczy film o relacjach w rodzinie.
Jako, że sama mam bliską osobę, która choruje na ciężką chorobę, przez którą czasem w głowie się miesza, czasem trzeba pomóc się umyć, a czasem i pieluchę zmienić, tym bardziej doceniam ten film. Bo nic nie ukrywa - i absurdów i trudów i rodzinnego ciepła. Wszystko to jest niesamowicie szczere i autentyczne.
Kondratiuk zdecydował się nakręcić ten film we własnym domu - co zapewne miało dla niego dodatkową wartość terapeutyczną, ale jednocześnie takim zabiegiem pięknie oddał hołd kinu swojego brata, który przecież zasłynął swoimi eksperymentalnymi filmami-pamiętnikami z Gzowa.
Mam wrażenie, że Jak pies z kotem, to taki filmowy list do zmarłego brata - o tym jak bardzo go kocha i lubi oraz jak go czasem doprowadza do szału. List, który został ubrany w formę artystyczną.
Takie filmy, jak ten są po to, aby ogrzać serduszko w jesienne popołudnie.
Recenzja video:
https://www.youtube.com/watch?v=krCeYah4wVc