Pierwsza część przygód Czkawki ustawiła poprzeczkę za wysoko. Akcja miała stałe tempo,
niebanalne postacie stale się rozwijały, dubbing był świetnie dobrany.
Mankamentem drugiej części stało się to, co było największą zaletą drugiej- postacie.
Przerysowane, sztampowe, nie potrafiły już zaskoczyć. Dubbing głównego bohatera okropny-
kompletnie nie pasuje do filmu.
Co jest na plus? Smoki. Tak różnorodne, kolorowe, wspaniałe, że aż czeka się, kiedy naprawdę
wylecą z ekranu. I oczywiście cudowny uśmiech Szczerbatka :)
Muzyka w drugiej części również trzyma poziom, chociaż wykorzystuje najpopularniejszy motyw
jedynki - "Test drive".
Przeciętny, schematyczny, nic nowego nie powiedział. Żeby dać mu coś więcej niż 7, trzeba albo albo mieć umysł dwunastolatka, albo być fanem Michaela Baya (właściwie na jedno wychodzi). Gdzie temu do Ernesta i Celestyny, ParaNormana, Księżniczki Mononoke czy czegokolwiek innego nakręconego z ambicją, a nie dla kasy.
Spodziewałem się porywającej historii, jak w skądinąd niezłej jedynce, a dostałem kolejną bajkę z czarno-białym światem, zuym antagonistą i przewidywalną do bólu fabułą. Tylko dynamika scen bitew, świetnie zrobione smoki, postać matki i głos Jónsiego ratowały jakoś ten film, dla historii oglądać się go nie dało.
Przeciętny - u, ostro, schematyczny - to już jazda po bandzie. Film na pewno nie jest schematyczny, właśnie dlatego seria jest tak wyjątkowa bo wybija się z typowego schematu "bajki", happy story i czystych słodkości jakie ostatnio wpajano w filmach animowanych. Skoro wychodzi poza schematy to już z pewnością nie jest przeciętny, poza tym potrafi przekazać coś więcej niż dźwięk i obraz, wciąż ma jakieś przesłanie, nie tak wyraźne jak w pierwszej części ale wciąż ma, czego w innych filmach trudno uświadczyć.
" Żeby dać mu coś więcej niż 7, trzeba albo albo mieć umysł dwunastolatka, albo być fanem Michaela Baya (właściwie na jedno wychodzi)". Albo mieć po prostu otwarty umysł, czego widzę sporo osób nie ma, bez tego nie ma szans by w pełni zrozumieć film i jego ocenę. Nie wystarczy tylko przyjść i po prostu obejrzeć film, trzeba wczuć się w sytuację, świat, relacje, zadziałać trochę empatią a nie usiąść narzekając "kiedy w końcu coś zacznie się dziać". Ten film jest pokroju Króla Lwa, wielowarstwowy, ma płaszczyk naiwności ale naprawdę wartościową głębię i to ona stanowi serce filmu. Niestety większości wystarcza tylko ten płaszczyk.
Pozdrawiam
I znów muszę się zgodzić co do dubbingu... To się zaczyna robić męczące ;)
A co do postaci... Dla mnie nie były przerysowane, czy sztampowe, raczej trochę ograniczone. Bez smoków the main six nie dawała sobie rady (Astrid ma związane rączki i jest nieporadna - nagle zapomina o tym, że pięć lat temu potrafiła powalić dorosłego mężczyznę porządnym kopem w nogę -,-).
też mi zabrakło dawnego temperamentu Astrid, ale przede wszystkim czekałam na ironiczne uwagi Czkawki, których niestety nie doczekałam się w zadowalającej ilości :(
żartów? raczej ironicznych uwag, kąśliwych ripost. tego nie było prawie wcale...niestety :(