Film doskonały pod wieloma względami. Wspaniała, inspirująca, a momentami wzruszająca historia, cudowna muzyka Alfreda Newmana, przekonywująca gra aktorska i spektakularne sceny akcji. Szczególnie chciałbym skupić się na tych ostatnich, gdyż to one najbardziej wyróżniają starsze produkcje od dzisiejszych filmów.
W "Jak zdobywano Dziki Zachód" nie mamy do czynienia z wszechobecnymi w dzisiejszych produkcjach wybuchami. Jeżeli nie liczyć wystrzałów z armat podczas wojny secesyjnej, w filmie występuje tylko jedna scena z efektami pirotechnicznymi. Co w takim razie dzieje się w innych scenach? Mamy m.in. walkę członków rodziny Prescott o życie na porwanej przez rwący potok tratwie, widowiskowe ataki indian na karawanę osadników i budowniczych kolei oraz napad na pociąg. Wszystkie te sceny są tak pomysłowe, różnorodne i nakręcono je z takim rozmachem, że film ten nawet po 49 latach może z powodzeniem konkurować z większością obecnych, wspomaganych komputerowymi efektami specjalnymi produkcji.
Chociażby dla tych scen warto obejrzeć "Jak zdobywano Dziki Zachód". Gorąco polecam!