Nowy film Johna Ericka Dowdle’a („Kwarantanna”, „Diabeł”) nie jest jednym z tych nieznośnych horrorów, które głośno krzyczą, lecz nie są w stanie wywołać salw krzyku, gdy przychodzi czas szerzenia paniki. Dowdle spędza de facto multum czasu na budowie fundamentów strachu. Po wejściu do katakumb przedstawia nas grupie nawiedzonych pieśniarek, w hymnicznym transie wyjących do nieznanego mistrza. Następnie zacieśnia na naszej szyi węzeł klaustrofobicznego niepokoju, sugeruje, że nieprędko opuścimy tunelowe głębie, opowiada nam miejskie legendy, związane z podziemnymi korytarzami. Dopiero w drugiej połowie filmu na pierwszy plan wysunięty zostaje wątek nadprzyrodzony, który jeży włos na głowie i wzmaga poczucie bezradności. „Jako w piekle, tak i na Ziemi”, pół horror-pół thriller, zasłużył na znacznie więcej niż otrzymał. A uzyskał 27-procentowe wsparcie krytyków na RottenTomatoes.com.
hisnameisdeath . wordpress . com/2014/12/28/filmowe-podsumowanie-2014-roku-25-najlepszych -horrorow-cz-1 (spacje!)
Niestety w tym wypadku zdecydowanie zgadzam się z krytykami.
Ten film nie porywa fabularnie, wkurza aktorsko i technicznie (FF to bardzo slaby argument za złym wykonaniem filmu). Wkurza szczególnie biorąc pod uwagę, naprawdę wysoki budżet jak na ten podgatunek...
Te 27% poparcie wychodzi mniej więcej słusznie :)
Uważam, że film miał kilka szczerze upiornych momentów, które - ogladane w odpowiednim momentach - naprawdę przyprawiają o ciarki. Kręcono go przecież w prawdziwych katakumbach!
Kręcono przynajmniej część czasu, to prawda. Problem w tym, że mimo tego reżyserowi udało się dokonać czegoś niesamowitego. Prawdziwa lokacja wyglądająca jak słabe CGI ;)
zgadzam się z przedmówcą, jeśli real to real, wieża Eiffela w niektórych filmach też wygląda jak CGI a nikt tak tego nie komentuje
Jak czytam opinie użytkowników powołujących się na debilną stronę pomidorową z jeszcze bardziej debilnymi uwagami krytyków to mnie krew zalewa. Przecież wszyscy wiedzą, że krytyk np kulinarny to niedoszły kucharz który był za cienki w uszach, żeby zostać zawodowcem, więc zajął się krytykowaniem tego, czego sam nie potrafi. I tak jest w każdej dziedzinie krytyki.
Film się albo podoba, albo nie. I tyle.
Bzdura. Krytykiem filmowym, muzycznym czy jakimkolwiek innym zostajesz z zamiłowania do dziedziny, którą następnie oceniasz/krytykujesz - nie po to, by gnoić innych. Twoje spojrzenie na świat kultury dziennikarskiej jest strasznie pesymistyczne. Ja też ufam swoim instynktom i przemyśleniom, jednak cenię sobie zdanie innych; zwłaszcza, jeśli są zawodowcami.
Cenię zdanie innych, jeśli ich znam - zdanie znajomych jest najważniejsze (poza własnym oczywiście). Co do forum - są opinie, które biorę pod uwagę, ale muszą być poparte logiką, ewentualnie wytłumaczone gustem np.: "jestem fanem sf i ten film do mnie nie trafia" itp.
Krytyka a kultura dziennikarska to dwa odmienne od siebie światy. Krytykiem nie zostajesz dlatego, że kochasz jakąś dziedzinę i uwielbiasz oceniać. Zostajesz, bo za wysokie progi ;)
Pięknie.
Przeczytaj co napisałeś/aś:
"Krytykiem filmowym, muzycznym czy jakimkolwiek innym zostajesz z zamiłowania do dziedziny, którą następnie oceniasz/krytykujesz - nie po to, by gnoić innych"
Teraz moje ;) Politykiem zostaje się by służyć ludziom, rządzić tak by każdemu się dobrze żyło, a nie by kraść i oszukiwać, wykorzystywać pozycję do zdobycia korzyści dla siebie.
Tyle w teorii Twojej i mojej. Praktyka, czyli życie realne wszystko weryfikuje.
Fajnie napisać jak to jest pięknie, jakie są założenia... a tak naprawdę jest jak napisał Unibet_78 - krytykiem zostaje ktoś za cienki na bycie tym kogo krytykuje. Tak jak politykiem zostaje nie młody aktywista walczący o ludzi, tylko cwaniak z układami trzepiący kasę. Lekarzem nie zostaje fan biologii, tylko syn doktora. Podobnie prawnicy. Taki mamy świat. Zamknięte środowiska. Teoria, a praktyka to niestety dwie różne dziedziny.
Nie, nie, nie. MyNameIsDeath ma rację.
Niedoszły kucharz czy filmowiec to nauczyciel w szkole gastronomicznej lub filmowej.
Natomiast krytyk, to ktoś kto na tyle kocha jeść lub oglądać filmy, że szkoda mu czasu na gotowanie, kręcenie.
Przy okazji, nie musi umieć. A nawet lepiej gdy nie umie.
Jak można krytykować innych za to, czego samemu się nie umie? Tak robią tylko nieroby albo beztalencia. Weźcie przykład kucharski - Maciej Nowak. Jest uznanym krytykiem kulinarnym ale dlatego, że potrafi ocenić obiektywnie. A jeśli coś mu nie smakuje to mówi np ze tego nie jada bo nie lubi ale danie faktycznie świetne itp itd. Co więcej, widziałem w tv jak on gotuje. No mistrzu.
A ilu z tej rotten pomidor coś tam strony nakręciło coś albo napisało scenariusz? Nikt. Co więcej, jak to może byc miarodajne z taką lipną nazwą strony? Zero profesjonalizmu.
Krytyk nie tylko krytykuje, również chwali.
Wyobraź sobie taką sytuację: Filmowiec zastosował jakąś specjalną metodę (techniczną, reżyserską lub scenariuszową - nie ważne), zrobił to dużym nakładem sił i środków, nie mniej - efektu nie widać. Dostrzega to tylko fachowiec, widz - nie. I co? Krytyk filmowiec docenia wysiłek, widz - nie wie o co chodzi. Film jest przeznaczony dla widza, a nie dla innych filmowców.
Krytyk kulinarny, który mówi, że to jest dobre, ale mi nie smakuje - jest dla mnie zupełnie niewiarygodny.
Samoloty testują piloci oblatywacze, nie konstruktorzy samolotów. Podobnie jest z samochodami.
krytykować -
1. wytykać błędy, braki, pomyłki; oceniać ujemnie, ganić;
Ocenia recenzent, nie krytyk
Po co podajesz definicję słowa krytykować
Podaj definicję słowa krytyk.
I pogódź się z tym, że bzdury mówisz.
W tym wypadku niczym.
Krytyk zajmuje się raczej dziełami sztuki (film, literatura)
Recenzent jest pojęciem szerszym, poza dziełami sztuki można recenzować prace naukowe, produkty.
Z tym, że nie jest to zbyt rygorystyczne rozróżnienie.
Niekoniecznie. Jeżeli ja napiszę np "film mi się nie podoba" albo "nudziłem się" to nie krytyka tylko wyrażanie opinii. Oceniamy filmy punktując (gwiazdki itp) ale przynajmniej nikt nie żąda, aby na podstawie ich opinii wycofywać albo kontynuować seriale no nie? film dostał 27% poparcie Rotten Tomatos - no ja Cię proszę. Też mi ekipa:D. Jaka nazwa tacy krytycy.
Krytycy krytykami, ich opinia zazwyczaj ma najwięcej znaczenia i sensu wśród ich własnego specjalistycznego grona (często przez to że mają znacznie wyższe standardy niż normalni widzowie bądź takich się od nich wymaga) więc to całe 27% udowadnia mi tyle co nic gdyż nie wiem kto, co i dlaczego ani też nie mam ochoty wnikać bo to nie moja branża. Zwykły niezawodowy oglądacz filmów nie musi widzieć tych wszystkich potknięć i niedociągnięć a tym bardziej miarkować nimi sukces lub fiasco produkcji. To właśnie sprawia że amatorzy tak zawzięcie sugerujący się opiniami krytyków wyglądają aż tak komicznie bo u nich brak zdolności posiadania własnej opinii błyszczy na kilometr. Smutne ale skądś trzeba kopiować ocenę gdy się chce na siłę ekspercić w nie swojej dziedzinie