Z całym szacunkiem dla Papieża, film ten jest zrobiony fatalnie. Próbowałam przeniknąć w atmosferę tego filmu, ale kończyło się na zerkaniu na zegarek. W filmie da się wyczuć manierę amerykańską, nawet sceny polskie były jakieś takie mało polskie i mało naturalne. Nie wspomnę już o scenach zrobionych komputerowo. Poza tym trudno było mi się oswoić z 'barczystym' Cary Elwes'em, nie sądzę aby dobrą decyzją było osadzenie go w roli młodego Wojtyły. Adamczyk w tej roli był o nieeeeebo lepszy. Znalazłam jednak dwa plusy tego filmu. Po pierwsze wartości poznawcze, a po drugie dosyć przekonująca gra Jona Voight'a.