Ten film to kopia, klon, kalka poprzednich części. Sprawę pogarsza fakt, że relacje między bohaterami sa pobieżne, a sam Bourne tylko biega i miesza szyki wrogowi. W poprzednich częściach był jakiś bardziej ludzki. I więcej mówił. Tu głównie dzwoni telefonem.
Poziom absurdu scen akcji został w tym filmie za bardzo przekroczony. Między innymi w scenie, gdy postrzelona przez snajpera Nicky, po mocnym walnięciu głowa w beton i upadku z motocykla, nie ma na twarzy nawet kropli krwi. Nie mówiąc, że takiego uderzenia nie powinna w ogóle przeżyć.
No i już nie bawią mnie tricki, dzięki którym Bourne jest cały czas o krok przed ścigającymi go agentami. Za dużo już tej magii, tego „deus ex machina”. A za mało historii w tym filmie. Aktorzy prawie nie rozmawiają, tylko albo się ścigają, albo biją. Atmosfera w filmie jakas nijaka...
A najlepsze, że zdjęcia kręcono w kilkunastu lokacjach na całym świecie, a w filmie w ogóle tego nie czuć. Równie dobrze mogli to nakręcić bez wyjeżdżania z miasta.