Rozumiem, że zamysłem reżyserki mogło być "wymęczenie" widza powtarzalnymi czynnościami gospodyni domowej, ale oto w XXI wieku widz może być sprytniejszy, nie zmęczyć się, a docenić wszystkie zamysły i aspekty filmu. Oczywiście pod warunkiem, że ma odpowiednie narzędzia, czyli przycisk przewijania wprzód, ewentualnie przyspieszenie odtwarzania. A obejrzeć warto, bo film ma wspaniałe zdjęcia, świetne dialogi i wyrazisty emocjonalny przekaz. Weźmy dla przykładu rozmowę bohaterki z szewcem. Szewc grzecznościowo wypytuje bohaterkę o syna, ale nie zadaje żadnych pytań dotyczących jej samej (chociażby "Jak pani zdrowie?"). Tak jakby ona istniała tylko dla swojego dziecka i dzięki niemu. Z kolei bohaterka grzecznościowo odpowiada między innymi pytaniem retorycznym: "Co ja bym bez niego (syna) zrobiła?". Jako widzowie wiemy już, że zrobiłaby bardzo dużo, bo całe jej aktualne życie kręci się wokół syna. Wiemy to oczywiście z obserwacji - długich scen przygotowywania posiłków, sprzątania, zakupów. Takich niuansów jest tu dużo i przyjemnie jest je wychwycić.