Prosta opowieść bazująca na równie prostym pomyśle. Oto cztery wariacje na ten sam temat: obcy-kradzież-policja, za każdym razem w innym mieście Europy, lecz tego samego dnia. Historyjki są dość proste i bazują na starciu różnych kultur i stereotypów. Powstają z tego czasem bardziej czasem mniej zabawne sekwencje, z których morał jest jedne i to dość prosty: policja wszędzie jest równie "przyjazna" praworządnym obywatelom.
Sam film wpada jednym uchem, a drugim wypada. Można obejrzeć, bo też czasu się nie traci. Jednak jest on niczym wata cukrowa: lekki i puszysty, szybko się o nim zapomina. Z jednym może wyjątkiem - muzyka. Główny motyw muzyczny jest bardzo fajny i chyba tylko dzięki niemu za pół roku będę kojarzył "Jeden dzień w Europie".