To film jak znalazł dla tych, którzy lubią niezwykle preczyjne scenariusze. "11:14" takiej precyzji odmówić nie można. Gdyby chcieć rozrysować fabułę wyszłaby misterna i gęsta wielowątkowa sieć. Z początku mocno zagmatwana ale potem konsekwentnie odsłaniająca kolejne punkty styczne między poszczególnymi wątkami, tak, że na koniec mamy wszystko podane na tacy, jasne i przejrzyste. Żadnych dziur i niedomówień. Po prostu w ultranieoczekiwany sposób splotły się losy kilku ludzi. I tu docieramy do refleksji. Otóż, prócz że tak powiem chirurgicznego przeprowadzenia widza od początku do końca nie serwuje mu się żadnej głębszej treści do wyłowienia. Wszak umysł nasz pracuje, lecz nie w kierunku dotarcia do jakiegoś drugiego dna a raczej próby przewidzenia od której to teraz strony potoczy się akcja. I to właśnie ukierunkowanie poprzez misterną precyzję scenariusza wzbudziło moje mieszane uczucia - bo chciałoby się podsumować ŚWIETNY!! ale nie. Bo "11:14" nie pozostawia nam ani skrawka smaczku tajemnicy, tego wszystkiego co po projekcji np. "Efektu motyla" czy "Donnie Darko" drążyło nam mózg. Z drugiej jednak strony zabójcza precyzja to poważny atut, a w tym wypadku gwarancja dobrej przemyślanej rozrywki.