Wiem, że to historia oparta na faktach i nie neguję tego, ale naprawdę to jak przebiegała cała ta historia aż razi głupotą i brakiem jakiejś odpowiedzialności.
Jim Stockdale (którego grał James Woods) specjalnie milczał przez 8 lat wiezienia w Wietnamie i nic nie wyjawiał ale wolał być torturowany. Pytanie - dlaczego? Aż takim honorem chciał się wykazać? Milcząc pogarszał sytuację tylko samemu sobie bo był brutalnie torturowany. A po wojnie i tak nic z tego nie zyskał poza kalectwem. Jego żona też zamiast wyjawić informacje to milczała przez lata, a gdy już niewytrzymała psychicznie to wyjawiła informacje. Po co tak długo milczała? Absurdalne. Wojsko amerykańskie też nic nie robiło aby zmienić tę sytuację i dopiero tam chyba Richard Nixon doprowadził do zakończenia wojny z Wietnamem. A amerykańscy żołnierze, którzy byli więźniami w Wietnamie, nic z tego nie zyskali.
Film ukazuje w dobry sposób co czuli jeńcy wojenni więzieni w Wietnamie, ich rodziny, oraz to w jaki sposób działało wojsko, ale nic nie tłumaczy tego fatalnego zorganizowania i chaosu.
Film można obejrzeć jeśli oglądało się inne filmy o wojnie w Wietnamie, pokazujące ją od strony psychologicznej (np. "Pluton", "Łowca jeleni", "Rambo: Pierwsza krew" i inne). Ja oceniam na 6/10. Jest to bardziej dramat niż film wojenny (bo scen wojennych było tu naprawdę niewiele). Dobra rola Jamesa Woodsa.