Jestem legendą

I Am Legend
2007
7,5 488 tys. ocen
7,5 10 1 488012
5,9 45 krytyków
Jestem legendą
powrót do forum filmu Jestem legendą

Jako człowiek poza kamerą Will Smith budzi moje obrzydzenie, podobnie jak jego biały odpowiednik Tom Cruise. Na ekranie jednak są rewelacyjni, nawet jeśli popadają w jakieś schematy - Crusie serwuje te same uśmiechy, a Smith zwykle biega z karabinem strzelając do ludzi tudzież potworów. Obaj aktorzy są także scjentologami. Ile złego bym na ich temat nie napisał, prawie bez żadnego wyjątku filmy z nimi w roli głównej są dla mnie gwarancją dobrej zabawy. Smith, tak jak Crusie - przebiera w rolach, więc spodziewałem się po "Jestem Legendą" najlepszego.

Tytuł nawiązuje do starej książki s-f, do niej nawiązują dwa inne filmy - "I Am Omega" oraz "The Last Man On Earth", więc "Jestem Legendą" można potraktować jako remake. Mówi on o naszej planecie, całkowicie wyludnionej dzięki śmiercionośnemu wirusowi, którego ludzie sami sobie zafundowali w ramach "ulepszania świata". Tradycyjnie światem tym jest Nowy Jork, ale nie ma się co czepiać, bo jako pusta metropolia robi ogromne wrażenie. Will Smith gra wojskowego naukowca, który jako jedyny na Ziemi jest odporny na działanie wspomnianego wirusa. Nie dzieje się tak bez powodu, bowiem wirus powstał przy pomocy próbki jego krwi. Robert Neville już ponad trzy lata pracuje osamotniony w domowym laboratorium nad stworzeniem antywirusa. Jedynym przyjacielem pozostaje jego wierna psina. Taki rodzaj fabuły - z małą ilością dialogów, sporą ilością monologów i brakiem wielu strzelanin może niektórych znudzić. Ja od dziecka czytając chyba pierwsze wydanie francuskiego komiksu "Valerian: The City Of The Moving Waters", oglądając pusty Nowy Jork zafascynowałem się tego typu spojrzeniem na świat - niby ogromnym i nowoczesnym, ale pustym i zapomnianym. Przez wiele lat nie było możliwości zobaczyć czegoś takiego w filmach. Pierwszy raz pokazano pustą metropolię w "Vanilla Sky" z Tomem Cruisem. Tam jednak poproszono mieszkańców o schowanie się w domach, a ruch drogowy wstrzymano. Pierwszym filmem, który pozwolił mi cieszyć się niezwykła wizją pustego świata był chyba "A.I." Spielberg'a, gdzie Nowy Jork zalała woda, zupełnie jak w komiksie, który czytałem w dzieciństwie. Inną produkcją jest "The Day After Tommorow". Jednak najbardziej z filmem "I Am Legend" kojarzą się dwie serie - "Resident Evil" oraz "28 Dni Później". To już ponad trzy tytuły, które zostały wydane w podobnym czasie i ostrzegają nas przed tym samym - śmiercionośnym wirusem, który sami sobie stworzymy przynosząc zagładę całemu światu. Tam też dzięki efektom specjalnym pokazano puste miasta, które nadal robią na mnie spore wrażenie. Kto by pomyślał, że pusty Nowy Jork za dnia będzie równie straszny, jak noc w niejednym horrorze. Naprawdę w tak wielkim pustym mieście zaczynamy się doszukiwać oczu patrzących na bohatera z okien wieżowców. Szybko okazuje się, że film s-f staje się całkiem strasznym horrorem. Nie jedna osoba przerazi się podczas oglądania. Zaskakuje. Wyjątkowo nie mamy do czynienia z kolejną produkcją, gdzie Will Smith po prostu ratuje świat. Historię zagłady poznajemy stopniowo dzięki retrospekcji - Robert Neville podczas snu przypomina sobie wydarzenia z dni tuż przed zagładą, kiedy to stracił rodzinę. Po raz pierwszy film z Willem Smithem nie będzie taki prosty do przewidzenia.

Standardowo - jak i inne produkcje ze Smithem - technicznie film jest świetny, bowiem wysokobudżetowy. Reżyser nie ma w swoim dorobku imponujących osiągnięć, nakręcił więcej teledysków, niż profesjonalnych filmów. Mogę się też czepić efektów specjalnych, a dokładniej chodzi mi o niezbyt realistyczną animację ludzi. O dziwo ze zwierzętami jest już lepiej, można się nabrać, które z nich są prawdziwe, a które wygenerowane komputerowo. Poza animacją ludzi reszty czepiać się nie mogę, bo nadal jestem pod wrażeniem pustego miasta oraz ewakuacji ludności z Nowego Jorku. Ogółem "Jestem Legendą" bardzo mi się podobał, tylko po prostu Will Smith postawił swoimi filmami poprzeczkę na tyle wysoko, że oczekuję od produkcji z jego udziałem w roli głównej czegoś więcej. Czegoś, co pozwoli mi po zakończeniu projekcji pomyśleć o tym, co zobaczyłem i opowiedzieć, jak niesamowity był to film. Nie mogę napisać jednak więcej, niż to, że "I Am Legend" po prostu mi się podobał, ale kłamstwem było by opowiadać, że jest niesamowity.

ocenił(a) film na 8
_Michal

Heh, sie rozpisales ale przeczytalem wszystko :)
Wszyscy krytykuja zrobione komputerowo mutanty, ale pomysl jak by mogly inaczej wygladac, nie dawaloby takiego efektu strachu przed nimi gdyby byli za nich przebrani ludzie, a tutaj prosze efekciarskie mutanty, bo takich swietnie odwzorowanych nie spotkalem chyba w zadnym filmie do tej pory, mialy sprawiac aby widz poczul strach Nevilla przed nimi, a naprzyklad w Resident Evil rozwniez efekciarski film ale nie zastosowali komputera i utrata klimatu. Apropo musze obejrzec sobie to "IA" i "Vanilla Sky" :):)
pozdrawiam

ocenił(a) film na 6
_Michal

"i am legend" po prostu mi sie podobal,ale klamstwem bylo by powiedziec, ze jest niesamowity" podobne zzdanie powiedzialem kumplowi po obejrzeniu filmu;p

stonoga18

Po samych trailerach miałam skojarzenia z "28 dni później" (który bardzo mi się podobał),i chyba słusznie.Fabuła jest bardzo podobna.Pomimo tego film uwaźam za bardzo udany,efekty niezłe, a opustoszały Nowy Jork robi ogromne wrażenie.Will Smith gra świetnie (kapitalna scena w której opowiada Annie o Bobie Marleyu) i myślę ,że z czasem jeszcze się "rozkręci".

Nie rozumiem tylko dlaczego napawa cię obrzydzeniem (co do Toma to się zgodzę),przyjaźni się z Cruisem ,ale z tego co wiem to nie jest scjentologiem.

Pozdrawiam

ocenił(a) film na 8
olusza78

Jeśli interesujesz się życiem gwiazd, pewnie przyłapałaś mnie na niewiedzy. Ktoś, kto czyta brukowce i o dziwo interesuje się tym, kto tam kogo zdradza w Hollywood, powiedział mi o tym, że Smith jest Scjentologiem.
Wiesz co, chodzi mi o to, że jak zobaczysz go poza kamerą, jaki z niego Narcyz i jak nieśmieszny jest w blasku fleszów, to wychodzi na jaw zupełnie inna osoba. Ale to chyba dobrze, to tylko podkreśla, jak zajebistym aktorem jest. Oglądam z nim wszystkie filmy i poza Bad Boys uważam, że wszystkie są swietne, nawet "Dzień Niepodległości", chociaż kiczowaty, jest naprawdę świetnym kinem s-f.
Brzydzą mnie te gwiazdy, obaj panowie, ale bardziej Cruise. Natomiast filmy z nimi uwielbiam i uważam, że Smith jest jeszcze lepszym aktorem od Cruisa. To jest w ogóle człowiek ikona i wcześniej czy późneij dostanie Oscara za całokształt.

PS
Widziałem Smitha o Jaya Leno przy okazji premiery Men In Black i muszę przyznać, że wówczas pokazał talent komika na żywo i w ogóle wydawał się sympatyczny. Później widziałem go przy okazji premiery filmu "Hitch", jak pobijał rekord świata występując na przed Anglikami. Nie mogę na niego patrzeć (sztuczność na maxa), wolę z nim oglądać filmy.

_Michal

O.k. Dzięki za odpowiedź.Właściwie nie miałam okazji widzieć Smitha poza kamerą ,więc nie umiem powiedzieć jaki jest, ani nawet jakie wrażenie robi.W przeciwieństwie do Cruisa ,którego durne monologi scjentologiczne krążą w sieci. Aż czasem nie mogę wyjść ze zdumienia, że po takim praniu mózgu może tak dobrze grać.

A Smith pradopodobnie kiedyś dostanie nagrodę Akademii, chociaż czy ja wiem ,czy to faktycznie jest wyznacznik talentu.

Pozdrawiam.

ocenił(a) film na 8
olusza78

Najlepszy w Tomie jest ten uśmiech serwowany przez niego na pogodę i niepogodę, nieważne co się stanie on ma taki gotowy uśmiech. To jest coś niesłychanego, że tak żałośni ludzie, są tak dobrymi aktorami w filmach.
Smith dostanie nagrodę, nawet Schwarzennegger dostał za całokształt. Kino to także rozrywka, a Smith jest w tym mistrzem. Poza tym naprawdę jest fantastyczny w "Hitchu" i w "Pogoni Za Szczęściem".