Cóż mógłbym napisać o tym filmie? zostać legendą.... co to znaczy, jakie ma znaczenie w obliczu samotności, pustki, braku przyjaźni i zrozumienia. Czy trudno zostać legendą?...
Bohater będący sam przez długi czas... układa sobie codzienny plan czynności by nie zatracić się w samym sobie, by nie popaść w obłęd, by nie myśleć o utraconej przecież w tragicznych okolicznościach rodzinie.... Stara się żyć, a samo egzystowanie to nie jest już czynność naturalna, błacha... życie, obrona przed śmiercią to nie jest instynkt samozachowawczy... to zostaje sprowadzone do zwykłej machinalnej czynności. Bohater zmierza do wytyczonego przez siebie celu, nie myśląc o niczym innym... specjalnie nie przejmując się tym, co faktycznie się wydarzyło, czy też może nie zdając sobie sprawy z zaistniałej sytuacji, z jej powagi... śmierć bliskich już na starcie… na długiej monotonnej często syzyfowej drodze ku wydostania choćby cienkiej świetlnej smugi z mroku ciemności zwiastującej nadzieję, jest wewnętrznym dramatem i powodem ciągłego zmęczenia i próby utworzenia sobie własnej rzeczywistości, by choćby w małym procencie pozostać człowiekiem....
Pies istota zdawałoby się marginalna, taka zwykła, a jednak będąca pomostem między obłędnym światem wewnątrzpsychicznym Nevilla w którym dąży On mimo braku sił i efektów, do osiągnięcia celu i wyratowania ludzkości od zagłady, a światem radości, normalnym zamieniającym choćby manekina w postać która żyje która przypomina o tym co było i może jeszcze kiedyś będzie, która jest elementem tego normalnego świata za którym Nevill tęskni, a jednocześnie postać wiernego czworonożnego przyjaciela sprowadza go na realia ulicy, domu, łoża, by pamiętał, że jeśli nie wytrwa w tym ponurym świecie, nie uda mu się zrealizować "celu" i odtworzyć jego „tęsknoty” za ciepłem domu i blaskiem słońca w spokojny piękny dzień....Jego Snu….
Przez cały film bohater rozmyśla jak do tego doszło..... kiedy... dlaczego... czy można było zaradzić?... jaki jest sens istnienia gdy w następstwie dobrych chęci ludzka istota otrzymuje taki horror?
Nevill swoją postawe i podejście wyraża twarzą, mimiką, widocznymi uczuciami w których góruje rozżalenie, złość ale nie taka powierzchowna, zwykła, ale taka mająca głębsze znaczenie, mająca podstawy we wnętrzu ludzkiej natury.
A ja zdałem sobie sprawę z tego, że to jest tak blisko... że to zmierza właśnie ku takiej brutalnej rzeczywistości... co więcej to już się zaczęło..... Neville w słowach wypowiadanych do Anny zdaje się wskazywać nie na to, że już zwątpił, że ludzie giną, że już wyginęli, ale między innymi na to, że to nie my jesteśmy na szczycie drabiny ziemskiej społeczności... to wszystko zaczęło się od tej maleńkiej nieżyjącej, a zarazem też nie martwej fascynującej formy, od tak powszechnego wirusa i na niej się wszystko skończy i zacznie od nowa…. a my już od samego początku mogliśmy to tylko kontrolować trzymać w "klatce" niczym wściekłe zwierze... odroczyć wyrok….
A jednak mimo załamania, zwątpienia... w Nevillu nastąpiło przebudzenie się instynktu przetrwania.... w finałowej scenie wiedział, że juz raz zawiódł i tym razem nie może tego powtórzyć... i to doprowadziło go do laboratorium miejsca realizacji jego misji, narzędzia pracy i walki z ludzkim błędem...
Tam Anna dojrzała jako pierwsza błysk światła w mroku widząc działającą surowicę... i to wtedy po raz pierwszy w oku Nevilla widać było ten ludzki błysk tryumfu, nadziei na lepsze.... i mimo, że wiedział o powadze sytuacji w której się znaleźli, o beznadziejnym losie który ich czeka, to zdecydował się posłuchać wewnętrznego głosu, zdecydował się poświęcić, był już gotowy na oddanie życia za owoc własnej pracy i nie wydało mu się to tak trudne... wręcz zwykłe, pospolite, takie normalne.... i nie myślał o tym, że być może stanie się legendą, że będą o nim pisać, mówić, szeptać..... wręcz przeciwnie nie chciał tego, nie rozważał takiego scenariusza....
nigdy tego nie chciał, nie było to jego pragnieniem.....
i właśnie dlatego stał się....... LEGENDĄ.......
Gratuluje Will.... sięgnąłeś szczytu aktorskich umiejętności.... w świeci kina i w sercach fanów ty też powoli, stajesz się Legendą.....
WOW!!!!!!!!!!!! i to się nazywa odpowiednie podejście do filmu.... można by ten tekst do działu recenzje wrzucić...:) Bravo :D !!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Tak sobie myślę, ze może on własie chce zostac legendą. Ma swój zamknięty świat - niedoszłego bohatera (american hero) ratującego ground zero. Chce tym samym zabić smutek po stracie rodziny, winę choć nie jest winny. Siedzi w labolatorium, nagrywa się, w jego mniemaniu próbuje ocalić świat -on sam. Dlatego inaczej interpretuję słowa wypowiedziane do Anny. Jej słowa burzą jego świat. Sprawiają, że przestaje być bohaterem, bo są inni i jest ich wielu. Nie jest samotnym wybawicielem - co dawało mu sens życia. Nie chce tego zaakceptować.
Tak samo nie chciał zaakceptować oczywistych sygnałów od zakażonych, że są jednak inteligentni i skłonni do uczuć. To burzyło by jego świat, że jest człowiekiem walczacym z bezmyślnymi potworami bez kszty ludzkości (jak sam mówi). Tym czasem dowódca zakażonych wyraźnie chce odbić jedną ze swoich. Jest gotów za to zginąć - wchodzi w światło. Zakażeni są w stanie się zorganizować. Tego Neville nie chce widzieć.
Tym czasem mi jako obserwatorowi jego praktyki wydały się nawet okrótne - miałam jednoznaczne skojarzenia gdy Anna podeszła do wywieszonych zdjęć. Neville działa ślepo, metodycznie, schematycznie. Odejście od schematu sprawia, że zostaje tym kim chciał zostać. Tym na, których patrzył w TV. Bohaterem, legendą. Ale ma to swoją cenę.
Brawo za aktorstwo! Genialne. Może nie było to pełne studium samotności człowieka, ale daję 8/10.
Pozdrawiam
super recenzja. i faktycznie racja jest ze Will Smith znany glownie z rol hm.... no nie zbyt wymagajacych, tu pakazal naprawde klase. Teatr jednego aktora... Moje uzanie!!