Patrząc na dorobek Willa Smitha typu Bad boys, Dzień Niepodległości czy Faceci w czerni aż nie chce się wierzyć, że wystąpił w takiej produkcji. Nie jest to może całkowity gniot ale ocena 4/10 to maksimum co można mu przyznać. Temat jest oklepany strasznie, pokazany w 28 dni lub tygodni później, Resident evil 2, Noc, Swit, Dzień (i co tam jeszcze wymyslą) Żywych Trupów i większość tych produkcji była lepsza niż to coś. Akcji mało,muzyka na poziomie zerowym, prawdopodobieństwo też poniżej krytyki. Gościu ma np problem z odnalezieniem jedzenia - samotny w mieście pełnym sklepów ale za to w domu ma bieżącą wodę, prąd itp. Na baaaardzo nudne popołudnie można polecić
Ależ oczywiście masz rację ;p...Dzień niepodległości i Faceci w czerni to najlepsze filmy z Willem Smithem...w sumie to chyba najlepsze filmy w historii kina ;)...a Resident evil!!!, ja nie wiem jak niektórzy śmią porównywać rewelacyjną serię Resident evil to takiego gówna jak I am Legend...ten film jest gupi...bohater jest gupi, muzyka jest gupia, potwory są gupie, pies też jest gupi ;P
"Ależ oczywiście masz rację ;p...Dzień niepodległości i Faceci w czerni to najlepsze filmy z Willem Smithem...w sumie to chyba najlepsze filmy w historii kina ;)...a Resident evil!!!, ja nie wiem jak niektórzy śmią porównywać rewelacyjną serię Resident evil to takiego gówna jak I am Legend...ten film jest gupi...bohater jest gupi, muzyka jest gupia, potwory są gupie, pies też jest gupi ;P"
Zostaw psa!
Ja sie nie zawiodłem bo też świetnego kina nie oczekiwałem. Film bardzo mi sie spodobał. Co można wymyślić w takim filmie aby był co najmniej dobrym kinem i nie zawodził co drugiego oglądającego ów produkcje?? No proszę! czekam na wasze propozycje. Jak tacy jesteście kreatywni w swoich gustach i guścikach. Warunki: Dr. Robert ma tylko swojego psa, mutanci boją się nie tylko światła słonecznego ale wszelakiej "postaci jasności". Akcja dzieje sie w roku 2002.
Nie wiem może zmienić scenariusz.... film był nudny, akcja toczyła się powoli i z motywem retrospekcji ale zabrakło tutaj czegoś żywszego, oglądając nie wiedziałem czy to jest horror jakiś thiriller czy dramat... Co do samego pomysłu...no cóż scenariusz lepszy wymyślił by przedszkolak... i zaraz uzasadnie, żeby następni co się bedą wypowiadali mieli na czym się oprzeć oprócz wynajdowania błędów ortograficznych w tym poście... ale do rzeczy.... w skrócie i nie powiem dość banalnym uproszczeniu film opowiada jak historie dziejącą się nie gdzie indziej jak w Nowy Jorku, wyanaleziono lek na raka, niestety wirus zmutował, zaczął się przenosić itp itd.. w efekcie cały Nowy Jork zaczyna porastać trawą, mosty są potopione, Will Smith jeździ sobie super furą i jest jedynym żywym wśród opustaszołego miasta... w ciemności ukrywają się mutanty marnie skopiowane z resident evil.... naprawde marnie. I to tyle.... Ktoś powie, że to był głęboki film ukazujący emocje bohatera, jego myśli, jego zachowanie.. został i szuka odtrutki- tutaj zgoda całkiem ciekawie to było przedstawione i plus dla W.Smitha za te gre aktorska.... ALE albo film w tym klimacie albo sieka, nie można mieszać dramatu, żeby na końcu zrobić z tego walkę 1 na 100 mutantów i na końcu zabić wzystkich za pomocą JEDNEGO GRANATU..... oczywiscie niedopowiedziany motyw, że znaleziono lekarstwo. Także najgorszy zdecydowanie film Willa Smitha bo komedie nie mają być głębokie tylko śmieszne, horrory mają straszyć więc albo jedno albo drugie. 4/10 max !!!
Całkowicie się z Tobą zgadzam. Ten mix gatunkowy zupełnie im nie wyszedł. Rozreklamowany jako super widowisko s-f, film zaskakuje widza sentymentalną atmosferą spoglądania we wnętrze człowieka, przeżywającego swój dramat... No i to nagłe, przewidywalne i nieciekawe zakończenie...
Nie podobał mi się, jako jeden z niewielu w tym gatunku, choć bardzo chciałam, żeby te wszystkie kiepskie komentarze okazały się bzdurą.