Wydawać by się mogło że kino Sci-Fi w dobie praktycznie już nieograniczonych możliwości grafiki cyfrowej powinno przeżywać swój renesans. Jednak z jakiegoś powodu tak nie jest. Dzisiejsze filmy SF są plastikowe z zewnątrz i puste w środku. Może problem właśnie leży w technice ich kręcenia. Aktorzy grający do pustych zielonych scian w postprodukcji "wklejani" są w wykreowany przez grafików swiat. Niewiem. Jednak patrząc na takich mistrzów gatunku jak Scott, Spielberg, Lucas czy Gilliam, którzy tworzyli w obu "epokach", scenograficznej i cyfrowej, wyraźnie widać że ich filmy straciły na ogólnej jakości. A co do filmu "Jestem matką" to niestety mnie on nie zachwycił. Bez wzgledu na to czy odczytamy go dosłownie czy bardziej symbolicznie fabularnie wydaje mi sie być płaski. Momentami (nielicznymi) ogląda się go dobrze ale co jakiś czas miałem wrażenie jakbym oglądał odcinek średniej jakości serialu.