6/10
Wspaniała jak zawsze Tilda Swinton mimo wszystkie nie ratuje filmu. Gra olśniewająco, ale co z tego, skoro jej postać raczej mnie śmieszy niż porusza.
Oto Rosjanka, która wyszła za bogatego Włocha ma już dość swojego "bajkowego" życia, już nie chce być śpiącą królewną w dobrych ciuchach, teraz chce skosztować trochę życia prawdziwego, na łonie natury, najlepiej z jakimś swojskim dzikim chłopcem. Opuszcza więc zamek i zabawia się w mezalians.
A przy okazji reżyser pokazuje nam, jakie te Włochy piękne i wspaniałe, jak tam piękne trawki, ważki, muszki, robaczki, no, słowem, ekranizacja wierszy księdza Twardowskiego!
Nie bardzo więc kupuję film, który mówi mi, że bogaci też nie są szczęśliwi, że to fasada, która pęka, w końcu to wszystko musi znaleźć jakieś ujscie itd. Rzyg.
Hahhah Rewelacyjnie ironicznie to ująłeś. Piękny szczegółowy niespieszny obraz. Ogląda się cudownie tak wygląd różnorodnych dopracowanych wizualnie potraw, wiejskiego pagórkowatego krajobrazu, włoskich wnętrz, jak i gromady niepowtarzalnych ludzi. Ale ze względu na przydługie delektowanie się pięknem szeroko pojętej natury - męczy. Jak dla mnie za mało akcji i dialogów. Film dla wzrokowców a nie kinestetyków czy słuchowców. Obejrzałam dziś "Fatalne zauroczenie" i tam każdą sekundę filmu chłonęło się z zapartym tchem. Że też te zdrady zawsze muszą przynieść opłakane w skutkach żniwo... Moralizujące to nazbyt.
Już myślałem że coś ze mną nie tak, ale widzę że nie jestem odosobniony. 2 godziny lania oliwy. Romans pozbawiony emocji. Prawie na nim zasnąłem. Nie pojmuję co się ludziom w tym filmie podobało.