określiłabym ten film jako Dynastia na melisie. rozwlekły, nudny. i proszę nie bronić, że ładny. ładny to może byc bukiet róż. film ma coś wnosić. finałowa scena rodem z serialu. dałam się nabrać, bo zwiastun, bo ładny plakat. dzien wczesniej byłam na Jestem Twój, który był jak łyk mocnej kawy w powrónaniu z tym marazmem z Tildą.
ten sam posiłek można spożywać na wiele sposobów. ten konsumowany winien być powoli, powiedziałbym leniwie. jedzony szybko staje w gardle i jest nie do przełknięcia.
mi taka powolna degustacja tematu smakowała, no ale wybrałem to świadomy co mnie czeka. bez tego pewnie byłoby rozczarowanie i chęć by to wszystko działo się prędzej i prędzej.
"finałowa scena rodem z serialu" - hm.
A ja oglądałem ją z zapartym tchem. Dosłownie.
Podobne odczucia co FisherN względem zakończenia.
Skoro "finałowa scena rodem z serialu" jest to ja chcę więcej takich seriali!
Jestem Miłością to wspaniały film.
Chciałabym zrozumieć, jakim cudem niektórzy zachwycają się tym filmem. Ja wynudziłam się okropnie...
W tym filmie chyba tylko dwie sceny są warte uwagi, ale dla tych dwóch scen nie warto marnować swojego cennego czasu. Poza tym, każda postać jest po prostu bezbarwna i, szczerze mówiąc, nic się w tym filmie nie dzieje...
Nawet muzyka była okropna...
Po lekturze tego komentarza też wydaje mi się, że nie warto, żebyś marnował swój "cenny" czas na seans.