to, że ten film jest hołubiony świadczy jedynie o tym, że nie możemy oderwać się od
tradycji, od przeszłości, od kolein, w których tak wygodnie się idzie, przynajmniej nigdzie
nie zboczymy w chaszcze. a czym ona jest? wzorcami narzuconymi nam przez
poprzedników. granicami, które ktoś wcześniej wymyślił i usankcjonował, wprowadził
jako wyznacznik.
czy w taki sposób składa się hołd viscontiemu, innym reżyserom, naśladując ich,
kopiując?
w filmie ten mechanizm jest pokazany na przykładzie relacji ojciec - syn - wnuk. dziadek
wygłasza przemówienie na uroczystości rodzinnej i oświadcza z dumą, że jego syn jest
dokładnie taki, jakiego oczekiwał. natomiast wnuk, oj tutaj już nie bardzo. jest inny i to
niedobrze.
każdy twórca ma swój czas (o ile go ma;-) visconti go miał, miał go fellini czy bertolucci.
jednak czy kopiowanie ich schematów to nie dramatyczna próba zatrzymania czasu,
dawnych opinii i kanonów w sztuce i wtłoczenie ich na siłę w teraźniejszość?
to już było, było świetne- wtedy- teraz jest czas innych twórców.
Hołdem dla mistrza jest wykorzystanie jego dokonań i przemyśleń w taki sposób, żeby
dały one punkt wyjścia dla własnej twórczości. do stworzenia czegoś, czego wcześniej
nie było, spojrzenia na rzeczywistość i przetworzenia jej na język filmu, jak tego nikt do tej
pory nie zrobił i nie spojrzał. to jest wielkość artysty i ewentualny hołd, jeśli chcemy
pozostawać w kanonie takowej terminologii. brak lęku do wyrażania tego, co naprawdę
widzimy i w jaki sposób rzeczywistość do nas przemawia. tego, że się nie spodoba, że
spowoduje ucieczkę, cynizm, jak wiele reprezentantów ‘nowej’ sztuki. nowej i nieznanej,
więc groźnej juz z założenia. najpierw niech krytycy coś o tym napiszą, potem ew. my
bezpiecznie możemy się za to zabrać.
scenariusz przedstawia schematyczną historię, która może wydałaby się interesująca
200 lat temu, wychodzenie z takich schematów jak trwanie w sztywnym małżeństwie
wśród pół- martwych bogatych manekinów nie wprowadza nic nowego, nie jest też
hołdem, tylko popłuczynami, stylizacją na dawnych mistrzów. przebrzmiałą... echo
przeszłości. nie więcej. Próbą zatrzymania tradycji w nienaruszonym stanie, czasu,
zastygnięcia, jak postaci filmu w swoich retro- wnętrzach rozmawiając o tym, kto kogo
poślubi i kiedy.
Lesbijka przedstawiona oczywiście jako ścięta na chłopaka i niegustownie ubrana w
spodnie od męskiego garnituru z ciuchbudy dziewczyna przemykająca się pod ścianami,
żeby nikt się nie dowiedział;-)
już wolę lisę cholodenko broniącą schematu rodziny, składającej się z 2 lesbijek z 2
dzieci z próbówki. Też jest pro rodzinna, ale przynajmniej coś przemyślała, nie bawi się w
kopiarkę dawnych obrazów.
Oskar za kostiumy? oglądając ten film myślałam, że bogacze nie mają za grosz gustu i
ich kreacje to po prostu ból estetyczny.
tilda swinton- jak zwykle genialna. Klasyfikowanie jej jako muzy dereka jarmana odbiera
niezależność jej dokonań, nie wydaje się potrzebować takiej salvadorskiej podpórki...;-)