bardzo fajna bajka dla dorosłych, akcja płynie wartko, jak ktoś tu już pisał, mamy tu skrzyżowanie Avatara, Gwiezdnych Wojen i Conana. Ogląda się to wszystko przyjemnie i nawet nie zwróciłem uwagi na brak dzieci. Ale wyjaśnienie może być takie, że z trzech ras tylko 4-ręcy byli przedstawieni fragmentarycznie od "środka" tzn. jako społeczność. Helion i ci Źli ukazywali się praktycznie tylko w scenach bitewnych, gdzie nie ma miejsca na przedstawienie życia rodzinnego.
Wracając do filmu dziwię się sobie, że wcześniej nic nie słyszałem o książce "Księżniczka Marsa" i jej autorze, choć tego typu literatura swego czasu (dobre 20 lat temu) była moją ulubioną. Postać z tego filmu która zapada w pamięć to ... oczywiście Luna - wierny marsjański piesio, wyglądający na bardziej leniwego od misia koala, ale jak widzieliśmy to tylko pozory :)

O autorze na pewno słyszałeś - nawet jeśli tego nie wiesz :P - bo napisał też "Tarzana". :)

Ta, a te dzieci tak były przez rodziny traktowane, że w sumie można mieć wątpliwości, czy to na pewno dzieci, czy raczej zwierzątka domowe. :P Ja miałem. :)