Niestety mam dal ciebie złą informacje, jesteś niedouczony.
Sprawdź sobie nazwisko Borrougs. Potem się wypowiadaj.
Dzięki, kolego.
Po sprawdzeniu uważam, że ten film to... syf.
Ale dzięki tak czy inaczej, serio.
ludzie po co karmić trolla, który albo udaje, że nie zna tematu, ale rzeczywiście jest takim debilem ;)
Niestety, ten troll ma takie samo prawo głosu jak my. I nie bardzo jesteśmy w stanie to zmienić.
Nie widziałem Mrocznego Widma w 3D, ale w tym filmie nie było żadnych efektów 3D. Dosłownie nie widziałem NIC. Ten film na siłę jest wrzucony do Imaxów i nie wiem po co (tzn wiem dla kasy).
Zgadzam się z ozzy69. 3D w systemie imax DMR w tym wypadku to nieporozumienie (wyciąganie kasy).
Co do 3D w zupełności się zgadzam, co do myśli przewodniej tego tematu - oczywiście nie:D
Zarzut wtórności raczej nie na miejscu. Z książki czerpało wiele filmów wobec których zarzucasz wtórność temu.
Tak, wycofuję się z zarzutu o wtórność (chociaż film broni się tu tylko jako adaptacja, bo jeśli ktoś obejrzał w swoim życiu te kilkaset hollywoodzkich produkcji, to nie znajdzie tu absolutnie nic nowego). Będę się jednak upierał przy absurdalności. W ogóle przy całej wątłości scenariuszowej, film mógłby być niezłym widowiskiem. Niestety nie jest. Dużo dłużyzn, 3D niezbyt efektowne (oglądałem w IMAX), garstka scen walk w dodatku kiepsko zrealizowanych (jako że to film raczej dla dzieci minimum brutalności). Naprawdę trudno jest wymienić jakiekolwiek zalety.
Troll & debil.
"minimum brutalności" rozumiem, że ostatnio standardy się zmieniły, ale czy ty w ogóle widziałeś ten film? Bo zakładam, może naiwnie, że stosy trupów to nie "zładodzenie".
Stosy trupów i dwie krople krwi.
Wiesz no, relatywizm. Inaczej to widzisz, jeżeli jesteś w seminarium duchownym, a inaczej jeżeli oglądałeś Hanekego, ostatniego Conana czy filmy gore. No tutaj raczej nie ma o czym dyskutować, bo w jaki sposób? Mam ci podać jakieś statystki obciętych kończyn, wyprutych flaków? Poza dwiema scenami to widziałem tam mocną umowność, czyli niby ktoś macha mieczem, niby ktoś się rzuca na kogoś, niby pada trupem, ale nie jest to w żadnym wypadku widowiskowe.
Nie miej mnie za dewianta, proszę :(((
Wbrew pozorom nie mam cię za dewianta. Chodzi mi tylko o to, że goście naprawdę dość dokładnie oddali prozę Borrougsa. Mimo iż ją złagodzili, np. w oryginale na Marsie wszyscy chodzą nago... w sumie Dejah w stroju Ewy, z całą pewnością była by bardziej interesująca niż obcięte kończyny. IMHO zrobili to dobrze. Tyle. Po prostu nie godzę się z twoją oceną filmu. Jest dobrze nakręconą ekranizacją. Zdecydowanie lepszą niż większość ostatnich produkcji.
Rozumiem, że jako fan literackiego pierwowzoru patrzysz na to inaczej. I może faktycznie twórcy dokładnie oddali prozę Borroughsa, ale czy to jest dobra proza? Jednoznacznie nie odpowiem, bo nie czytałem, ale z tego co widziałem w filmie, to prawdopodobnie mocno się zestarzała. Zresztą s-f to gatunek wyjątkowo podatny na kurz. To co cieszyło się popularnością na początku wieku XX, niekoniecznie zachwyca nas dzisiaj. W porównaniu z takimi klasykami jak Diuna, twórczość Lema czy Dicka, Burrougs wypada zapewne dosyć śmiesznie. Tak że myślę, iż to dosyć niewdzięczna książka do ekranizacji dzisiaj.
Tu masz rację, Borrougs w porównaniu z wymienionymi autorami wypada blado, nie dal tego jednak, że pisał źle tylko dla tego, że pisał 50 lat wcześniej. Film pokazał jego świat naprawdę dobrze. Czy to się zestarzało, jeśli chodzi o życie na Marsie może i tak (aczkolwiek jeszcze tego nie wiemy - wszak akcja toczy się 150lat temu - to tylko żart") jeśli chodzi o przekaz, nie wydaje mi się. Nie twierdzę, że każdy musi ubóstwiać ten film, ale pisanie o tym "syf" jest z całą pewnością nadużyciem w drugą stronę. Film co najmniej jest dobry, zwłaszcza na tel durnych produkcji ostatnich lat.
Film ma kategorię PG-13 i to w zasadzie kończy dyskusję na temat brutalności.
Nie twierdzę, że latające jelita są konieczne do spektakularności, ale wymień mi naprawdę widowiskowe sceny. Walka na arenie z Białymi Małpami, może finał i to wszystko. Reszta to przeraźliwa nuda.
Na metacritic John Carter ma 51/100, na rottenach 50% (zgniły pomidor) - słabo (może lepiej niż u mnie, ale i tak słabo).
Wybacz, ale ja naprawdę jestem indywidualistą. Do tego fanem klasycznej SF. Nie bardzo interesują mnie opinie innych. Moim zdaniem to jedna z lepszych ekranizacji ostatnich lat. O wiele lepsza od Spidermanów, Ironmanów, Xmenów, Harry Poterów itp. Ale jak pisałem, to tylko moje zdanie.
zgadzam się, może nie posunęłabym się aż do takiego określenia jak syf, bo jednak efekty specjalne ratują jakoś ten film, mimo to potwornie się na nim wymęczyłam i wynudziłam, bo kolejny film o ratowaniu jakiejś panienki, która nie mogła poświęcic się dla dobra ludu i wolała wybrac swój własny egoizm. Do tego żenujące teksty między głównymi bohaterami, którzy poznali się w przeciągu kilku dni. Szczerze? Bardziej ciekawe były te urywki z XIX wieku niż ten cały naciągany film. nie rozumiem jak można było tak płytko przedstawic całą fabułę. jak dla mnie to było po prostu romansidło sci-fi.
Ah, no i przewidywalny do bólu nawet dla mnie, kogoś kto nie czytał książki.