Efekty to jedyne co w tym filmie daje radę. Reszta leży na całej lini.
Dobry pomysł został zmiażdżony realizacją.
Pochwała za próbę uwspółcześnienia powieści z początku 20 wieku i zamiast przenosić głównego bohatera na Marsa wrzuconno go w inny wymiar, równoległy do naszego ale poprowadzenie fabuły infantylne na potęgę. Marne aktorstwo, totalny brak konsekwencji (choćby to że tytułowy bohater nie może normalnie chodzić zaraz po przeniesieniu się a potem biega jak gdyby nigdy nic i tylko jak trzeba to skacze jak pocisk Ziemia-ziemia korzystając z mniejszej grawitacji).
Cały czas miałem wrażenie że coś się tam ta fabuła ni kupy ni dupy nie trzymała.
Laboratorium pani Księżniczki w postaci wielkiej, pustej hali i jednego skromnego urządzonka stojącego po środku to jakieś nieporozumienie. Za każdym razem jak Carter zwraca się do niej "pani profesor" sprawiał, że parskałem śmiechem... Pomijając aktorstwo tej pani, która wypadła tam najgorzej. Trochę to takie na poziomie mody na sukces.
A no i największe zaskoczenie w filmie to wątek miłosny między panią profesor a Dżonnym... Normalnie szczęka mi opadła! Nijak nie było do przewidzenia, że od pierwszego ich spotkania, nie skończą żyjąc długo i szczęśliwie...
Generalnie mam wrażenie, że moją opinię na temat filmu napisałem dość chaotycznie, ale jaki film taka opinia. Strach mnie rozdziera bo trójka kumpli, których na to wyciągnąłem stwierdziło, że mam "wpierd...l" a i sam bym sobie "wpierd...ił", gdybym nie lubił siebie...
Jedno jest pewne: NIGDY JUŻ NIE PÓJDĘ NA FILM, KTÓRY REKLAMUJĄ W TELEWIZJI NA POTĘGĘ! Dobre filmy tego nie potrzebują!
No czepiam się pierdół bo ten film to jedna wielka pierdoła... Takie coś dla 15-latków a ja już oczekuję od kina czegoś więcej...
I na przyszłość proszę Cię, żebyś nie obrażał ludzi, którzy mają inne zdanie niż Ty. Zapewniam, że problemu z głową nie mam.
To nie był dobry film, ale jeśli Cię zrelaksował i Ci się podobał to ja Ci tego prawa absolutnie nie odbieram. Każdy ma swój gust.
Polecam Ci jednak obejrzeć Diunę, Willow bo Władcę Pierścieni pewnie widziałeś. To jest dobre kino fantasy i wcale nie potrzebowało efektów specjalnych (poza Władcą rzecz jasna, ale czasy się zmieniają)
Diuny to ty lepiej nie polecaj,za każdym razem jak oglądam to mnie lekko szlag trafia...Willow to jednak inna baśń(rodzaj),a WP jeszcze inna,a sam film całkiem przyjemny,widywałam już dużo gorsze pod szyldem fantasy..A że efekty specjalne nie 1 sortu to co z tego?ja nie oglądam filmów dla efektów ,i dla ścisłości w Diunie(1984) były i to bardzo efektowne choć dziś mocno już przestarzałe,więc pewnie wrażenia nie robią,Willow też napakowany był efektami specjalnymi jak na swoje czasy,a WP też,wiec może pomyśl niż coś napiszesz w tym temacie...Co do filmu ja polecam no ale każdy ma swój gust. całkiem odmienny..
"Pochwała za próbę uwspółcześnienia powieści z początku 20 wieku i zamiast przenosić głównego bohatera na Marsa wrzuconno go w inny wymiar"
- bohater trafia na Marsa zgodnie z książką
totalny brak konsekwencji (choćby to że tytułowy bohater nie może normalnie chodzić zaraz po przeniesieniu się a potem biega jak gdyby nigdy nic i tylko jak trzeba to skacze jak pocisk Ziemia-ziemia korzystając z mniejszej grawitacji)
- udaje mu się to po wielu nieudanych próbach, a poza tym nie trudno opanować siłę swoich mięśni przy chodzeniu, przecież każdy potrafi się skradać i delikatniej stawiać kroki
"Laboratorium pani Księżniczki w postaci wielkiej, pustej hali i jednego skromnego urządzonka stojącego po środku to jakieś nieporozumienie"
- to nie było laboratorium tylko sala tronowa, do której po chwili wszedł król (ona przygotowywał pokaz dla niego)
"Za każdym razem jak Carter zwraca się do niej "pani profesor" sprawiał, że parskałem śmiechem"
- ludzie w XIX wieku mieli małą wiedzę na temat elektroniki i innych rzeczy, pokazując Carterowi swoją wiedzę, na tematy, których on nie pojmuje, zyskała w jego oczach autorytet, stąd Pani Profesor
"A no i największe zaskoczenie w filmie to wątek miłosny między panią profesor a Dżonnym... Normalnie szczęka mi opadła!"
- zgadzam się, że wątek miłosny jest przedstawiony dość kiepsko
Jeśli chodzi o nie chodzenie na filmy reklamowane w telewizji radzę wybrać się z kolegami na kino niszowe, na pewno bardzo się ucieszą... Nie można popadać ze skrajności w skrajność przykładowa sytuacja w kinie: "Hmm, na co by tu iść... hmm ten film był reklamowany w telewizji, ten też... to nie idę... o patrzcie tego nie reklamowali... ciekawy tytuł "54 godziny na łysej polanie" może być dobry... <po filmie> dlaczego w tym filmie występował tylko jeden koleś i przez cały czas jego trwania powiedział słowo "Życie..." ?? to było takie głębokie... znam już tajemnicę wiecznego życia i rozwiąże problem głodu w Afryce!!!".
"Dobre filmy tego nie potrzebują!"
Wymień jeden film, którego reklamy nigdy nie widziałeś i był super... dużo pieniędzy na produkcję = większe prawdopodobieństwo, że film będzie dobry = dużo reklam, które mają ściągnąć ludzi do kina
No to jedziem z odpowiedzią, choć pewnie nie piszę tak szybko jak Kolega.
Zaznaczam, że nie czytałem jeszcze książki, ale mam zamiar bo lubię oldskulowe SF w tej formie.
Carter ląduje na planecie BARSOOM - mam nadzieję, że jest to jednak alternatywa naszego układu słonecznego, bo inaczej punkty dla filmu pójdą jeszcze niżej, jeśli to po prostu Mars. Wolę myśleć o tym jak, cytując film, " KOPIA niż faktyczny Mars.
Nauczył się chodzić bardzo szybko, bo jak już dochodzi do lęgowiska jaj już porusza się normalnie - więcej czasu na księżycu Armstrong spędził i jakoś wiele wypraw później nie opanowały techniki lżejszego odbijania się od gruntu i - wolniejszego spadania. John Carter odbijał się równie szybko jak spadał i do tego się czepiam. Mogli to sobie podarować. Powinien płynąć w powietrzu w tempie żółwia, a nie zasuwać jak mały samochodzik. Ale to już czepianie się... Gdyby tego nie wyeksponowali, to bym się nie czepiał.
No i grawitacja to nie mięśnie - tego się nie da wyćwiczyć.
Z księżniczką i salą tronową pewnie miałeś rację. I tu chylę czoła. I to tyle.
Co do "Pani Profesor" to Twoja argumentacja mnie nie przekonuje. Facet z Londynu (chyba) gdzie forma może i jest ważna, zwraca się do półnagiej kobity w ten sposób, która jedyne co mu pokazała, że potrafi mieczem naparzać, i stwierdziła, że jest naukowcem... No za cholerę mnie to nie przekonuje i w dalszym ciągu śmieszy... No przepraszam...
Lubię kino ambitne - nie ukrywam. Ale lubię czasem się też "odmóżdżyć" przy dobrej produkcji masowej. Inaczej dziś bymw kinie nie był. Czarny Łabędź mnie nie zawiódł (wręcz przeciwnie!), może nie zawiedzie mnie KOBIETA W CZERNI, bo jednak mam ochotę się wybrać, choć boję się, że Harry Potter mnie nie przekona...
Jednak do Johna Cartera miałem ogromne oczekiwania i mnie zawiódł! A reklamy leciały non stop. i pewnie dotyczy to KAC WAWY, tej jakiejś ostatniej kreskówki, POMYŚL KOTKU CO MASZ W ŚRODKU (czy jakoś tak) i masa szmiry...
Powiedziałem to na wyrost, bo pewnie się na jakiś w tv reklamowany skuszę, ale będę na pewno bardziej zasięgał języka, bo większość ma masową reklamę, żeby zarobić - dziś też kino było pełne, ale uwierz mi, że niewiele osób wychodziło z sali kinowej z uśmiechem na ustach.
Pozdrawiam
Czarny łabędź jest dla Ciebie kinem rozrywkowym? To chyba trochę pojęcia pomyliłeś :) A porównując "kac wawę" czy "Pokaż kotku co masz w środku" do Johna Cartera pokazujesz, że chyba jeszcze mało filmów oglądałeś.
Czytaj chłopie ze zrozumieniem - tu nie było mowy o kinie rozrywkowym tylko o masowo reklamowanym. Czarny Łabędź takim był, choć niepotrzebnie bo to kino Aronofskyego i poszedłbym na to bez reklamy. To jest problem polskich dystrybutorów, że nie wierzą w Polskiego widza i nie ufają, że Ci znają dobrych reżyserów spoza granic naszego kraju. I tak się naciąłem na Cartera. Bo tu mnie rzeczywiście na spory chłam naciągnęli na 30 złotych.
Łabędź jest jednym z moich ukochanych filmów i doczytaj na przyzłość.... Carter - dalej uwarzam że jest strasznym chłamem...
Takie byle co zanurzone w efektach dla dzieci... Może i 15-letnich...
Cytuje: "
Lubię kino ambitne - nie ukrywam. Ale lubię czasem się też "odmóżdżyć" przy dobrej produkcji masowej. Inaczej dziś bymw kinie nie był. Czarny Łabędź mnie nie zawiódł (wręcz przeciwnie!)... "
No wybacz ale z tego co napisałeś wynika co innego. A po za tym jak można porównać filmy typu Czarny Łabędź do Johna Cartera? To tak jakbyś, która przyjemność jest większa: z jedzenia truskawek czy np. jazdy na nartach...
Przecież oni spędzili trochę czasu na rozważaniach o tym Marsie - przespałeś to kilka fragmentów?
Pani profesor - wątpię by wtedy używali do naukowca pani/e doktorze [na przykład].
Tak to była sala królewska, a nie laboratorium.
Nie wiem jak było w książce z tym skakaniem, ale pewnie tak było że szybko spadał i opadał, bo we wcześniejszym filmie o Carterze też tak było. Dalej z tą grawitacją, nie uważasz, że gdyby pokazywali 10min [jakieś przyspieszenie czasu lub inny zabieg skracający czas] jak się uczy tego chodzenia nie byłoby głupie? Wtedy byś się czepiał dlaczego to tak długo przedstawiali.
Jak każdemu (chyba) nie podobał mi się ten wątek miłosny i najlepiej by było jakby wycięli sceny nad wodą, pożegnanie na pustyni, i gadkę szmatkę w jej komnacie, no i chyba jeszcze jej zachwyt gdy go zobaczyła.
BTW też nie czytałem książki.
Mnie się film podobał - gdyby nie te kure..skie okulary [i potrójna ściema] i zj..ebany przez nie obraz to by się przyjemniej oglądało.
Diunę oglądałem i dobry film, zważając na jego wiek, ale jakoś mnie nie powalił, może dlatego że już dość dawno temu go oglądałem.
Biorąc pod uwagę jeszcze dodatkowo, posuchę na filmy s-f/fantasy to też tak źle nie wypada.
Do LotR'a to też nie ma go co porównywać, bo to inny kaliber.
Co do sieczki jaką ostatnio nam dają, to jednak trzeba się trochę kierować opiniami, których już w piątek trochę było - w tym moje :P, a nie iść na ślepo bo coś reklamują w TV, ja się akurat na to wybrałem, bo miałem iść do kina, a inne filmy mi godzinowo nie pasowały, lub akurat nie leciały w piątek ....
Pozdro
Kolega pozwoli, że już jutro mu odpiszę, bo wstaję za trzy godziny do pracy i nie starcza mi czasu żeby wszystkich obdarować złotą myślą.
Nie czuj się urażon - po prostu siłą wyższa na dziś.
Pozdrawiam
Mam (dziwne?) wrażenie, że w filmie nawet jeśli sceny postępują po sobie, to wcale nie oznacza, że dzieję się TUŻ po sobie. Zanim zaczął skakać jak kucyk to kilkanaście razy się wywrócił - skakał z następnego ujęcia. Rozumiem zarzuty, bo sam mam ich do filmu kilka, ale czepianie się tego, że "nagle" zaczął skakać to przegięcie. No chyba, że wolisz Pan 24 godziny o nauce chodzenia na Barsoom i dopiero potem film właściwy - ja podziękuję. Jest też aspekt fantastyki... generalnie powinniśmy brać każdy film tego typu z przymrużeniem oka. Przypieprzyć się można naprawdę do wszystkiego, wszędzie. Sam to robię - głównie oglądając filmy sensacyjne/akcji ze Stathamem etc. ale tutaj nie będę mrużył oczu, bo koleś zaczął skakać po kilku scenach.
przesadzasz... moze nie jest to film na miare wladcy pierscieni czy willow ale z cala pewnoscia nie jest zly...ja sie nie nudzilem a jestem raczej wybrednym kinomanem...z reszta piszesz ze film jest dla 15-latkow a ja w opisie widzialem znaczek od lat 12... i ze jest to produkcja disneya... i takiego filmu sie spodziewalem...mianowicie lekkiego, przyjemnego, bajkowego. nastepnym razem jak cos napiszesz to sie zastanow bo wprowadzasz ludzi w blad. jak dla mnie 7/10
Gwarantuję Ci że zanim coś napiszę na forum, to zastanawiam się conajmniej trzy razy ;)
Pozdrawiam
@neposz_2 napisałeś, że "Takie coś dla 15-latków a ja już oczekuję od kina czegoś więcej...". Tylko, że żeby oczekiwać od kina czegoś więcej trzeba troszkę zrozumieć to co się dzieje w filmie.
1) Carter ląduje na Marsie. Mieszkańcy Marsa nazywają swoją planetę Barsoom. Dla nas Mars, dla nich Barsoom-nie żaden inny wymiar.
2) Jaki znowu facet z Londynu? Przecież Carter mówił, że jest z Wirginii(stąd przezwisko Worginia), więc Londyn a USA to chyba trochę gdzie indziej.
Jestem ciekawy ilu jeszcze rzeczy z filmu nie udało Ci się załapać.
Napisałem "facet z Londynu" bo tak wyglądał.... Stare wizerunki Sherlocka Holmsa i te sprawy... Coś za dużo trzeba na tym filwebie tłumaczyć, bo nikt nie łapie aluzji... Ok to wejdź na wikipedie i sprawdź ile na Twoim Barsoom jest obecnie życia - a potem odpisz mi dlaczego wolę wierzyć że autorzy filmu poszli w wersję alternatywnego wymiaru. A potem zapytaj mnie ile z filmu jeszcze nie załapałem.
Ja też traktuje to jako alternatywną rzeczywistość gdzie istnieje życie na Marsie - na tej samej zasadzie, która pozwoliła na przykład autorowi Człowieka z wysokiego zamku opisać wygraną IIWŚ przez państwa osi.
Neposz nie, nie i jeszcze raz nie. Przecież to jest sci-fi, wydane dokładnie w 1912 roku. Wtedy jeszcze wierzyli, ze na Marsie są kanały nawadniające, o czym zresztą wspomina się na wstępie do polskiego przekładu "Księżniczki Marsa" (notabene na jej podstawie nakręcili John'a Cartera).
Nie ma tam mowy o żadnej alternatywnej rzeczywistości, innym wymiarze itp. Carter jak sam wspominał został przekopiowany z Ziemi(ciało, świadomość już nie, co wyklucza alternatywną(równoległą) rzeczywistość). Owszem to może troszkę sugerować coś o czym wspominasz ale zauważ, że kopia Cartera na ziemi nie ma świadomości (jest jakby we śnie - zobacz Avatara), Czas płynie zarówno na Ziemi jak i na MArsie tak samo( zinterpretuj scenę, gdzie Carter po przeniesieniu na Ziemie budzi się w tej samej jaskini, POwell nie zyje, on sam obolały, zakurzony - co wyklucza inny wymiar), poza tym gdy "Pani prosfesor" tłumaczy Carterowi położenie planet, to Carter w mig pojmuje gdzie jest.
A książki Michio Kaku uwielbiam, ale nie zapomninaj, ze nawet fizyka dzisiaj jest prawie jak sci-fi zwłaszcza ta o której pisze Kaku - światy równoległe, Hiperprzestrzeń. Tych teorii nie można potwierdzić, zmierzyć doświadczalnie. Póki co w nie można wierzyć na razie. Pozdrawiam :)
No i nareszcie ktoś mi fajnie odpisał!! ;)
A nawet mnie zagiął!!! ;)
Wreszcie ktoś napisał coś co muszę przemyśleć. Kasado ja w tym filmie tylko sensu szukam po projekcji i jesteś pierwszy, który zwrócił mi uwagę na rzeczy które mi uciekły. Jutro postaram Ci się napisać, bo na razie muszę to poukładać - głównie pod kątem tego co pisałeś o Ciałach pozostałych na ziemi. Bo wiem kiedy książka powstała i nie jest na dziś nowością, że się "uwspółcześnia" starocie w formie filmowej, bo inaczej wyszła by z tego szmira na potęgę - takie poprawienie genialnego pomysłu, do obecnych realiów. Inaczej nikt by tego nie kupił.
Serdecznie pozdrawiam i dzięki za zagwozdkę ;)
A i układać będę pod kątem filmu SF żebyś nie myślał, że ja w takim kinie do końca tylko logiki szukam ;)
polecam literaturę naukową pana MICHIO KAKU - bez niej bym pewnie też tępo myśląl że na marsie są wysokie, 4-ramienne ludki... Gratuluję rozumu...
Ty żartujesz prawda? Czy Ty oczekiwałeś filmu dokumentalnego kiedy to jest film sf? Wiesz co to chyba? Jak się ma mieć literatura naukowa do filmu sf na podstawie książki napisanej 100 lat temu?
Czasami jednak słuchając Discovery żal człowieka ogarnia, ile ciekawych tematów w SF nie znajduje odzwierciedlenia... :(
W/w literaturę poleciłem, żeby Ci co na mnie krzyczą za to że rozumiem film w odniesieniu do teorii strun i wyższych wymiarów zrozumieli o co mi chodzi i dlaczego przez ten pryzmat dla mnie film nabiera odrobiny sensu.
Spodziewałem się kina SF, nie dokumentu, ale trzymającego się kupy i z pewną ilością logiki. Kino SF nie zakłada z góry że ma to być kino głupie.
Pozdrawiam
A dlaczego spodziewałeś się filmu SF? Bo taką łatkę przypieli ci ktorzy wrzucili go na filmwebie? Albo dystrybutor? Nie wydaje mi się aby twórcy reklamowali go jako film SF.
A widziałeś choćby plakat? na to pytanie to sobie sam odpowiedz, bo szkoda mojego czasu...
Nie spotkalem się z plakatem na którym pisałoby, że to SF, a to co jest na plakatach nie uprawnia do myślenia, ze to film SF, no chyba że sie jest matołem.
No masz rację... Na innych plakatach określa się gatunek filmu... Chłopie prześpij się bo chyba już jesteś zmęczony... Widzę na plakacie małego człowieczka i dwie bestie wielkości 5 metrów za nim więc mam pewność, że idę na dramat obyczajowy o chłopcu którego gnoją rodzice... Daj sobie już spokój...
Pozdrawiam
A o czymś takim jak space opera słyszałeś? Fantastyka przygodowa? Te plakaty w ogóle nie kojarzą się z SF.
Odpiszę tylko: słyszałem.
I zapytam retorycznie: masz internet?
To już chyba powinieneś wszystko wiedzieć...
No dobra, nie będziemy brneli dalej w tą ślepą uliczkę. Film widziałeś i już wiesz, że to nie SF. Więc co się uczepiłeś jak rzep psiego ogona tego SF.
Człowieku nie oczekuj logiki wg.dzisiejszych standartów od powieści z przed 100lat! trochę pomyśl choćby w odniesieniu do wiedzy jaką mieli ludzie 100lat temu a jaką mają dzisiaj...
SF z takiej perspektywy czasu to już raczej dzisiaj czyste fantasy jest a nie sf,Zresztą szczerze wątpię by autor pisał sf raczej fantasy,a w ogóle to wtedy raczej nie było podziału na gatunki istniała tylko i wyłącznie ogólnie rozumiana fantastyka.Fantasy jako gatunek literacki stworzył dopiero Howard w latach 20-30 czyli o.10-20 lat później niż powstała ta powieść.
A co do sf to wg.niektórych definicji sf powinno mieć odniesienie do wiedzy naukowej jaka jest dostępna w danym czasie i potencjalnego rozwoju ,i na tym tle wszystko się zgadza..wiedza naukowa z przed 100lat...
Zamiast się ciskać że film do d... powinieneś pomyśleć książka z 1912r?noto fantasy jak nic dzisiaj..Co do plakatu filmowego i postaci Trolle tez są podobno z kamienia i są wielkie ,i wcale nie muszą, mieć 2 rąk mogą mieć np.4,Krasnoludy czy Elfy weźmiesz za sf czy fantasy?a w wielu powieściach fantasy występują różne dziwne stwory wcale nie te co wymieniłam wyżej,bo wszystko zależne jest od wyobraźni autora skąd wiec przypuszczenie że to co na plakacie to musi być sf? Na dobitkę sposób obrazowania i przedstawiania różnych baśniowych postaci jest bardzo różny,albo na to że ten stwór z zębami do słonia ani mamuta nie jest podobny ale to nadal wcale nie musi być sf.Tylko że tu trzeba umieć pomyśleć,popatrzeć na całość z perspektywy czasu od napisania książki a nie narzekać na wszystko na plakat ,film efekty specjalne ,aktorstwo itd...
Moje gratulacje, jesteś jednym z największych osłów jakich można spotkać na filmwebie. Chyba że rzeczywiście widziałeś inny film w 'alternatywnym wymiarze', jeśli tak to przepraszam.
O! Kolejny obrażający bo ma inne zdanie. Jestem człowiekiem nie osłem. Widzieliśmy ten sam ale mamy różną interpretację. Wolisz żeby to się działo na Marsie, proszę Cię bardzo, ale Carter powinien wyglądać dość licho po paru sekundach od przeniesienia się.
Wolę wierzyć w wielowymiarowość i zastosowanie jej w tym filmie bo zmniejsza to pierdołowatość i tak dość sporej pierdoły.
i nazywanie kogoś osłem za to, że szuka sensu w czymś co go nie posiada, jest naprawdę bardzo logiczne.
Pozdrawiam.
Osłem to ja Cię nie nazwałem i Cię nie obraziłem za inne zdanie. Wytknąłem Ci tylko Twoje błędy. Rozumiem, że wiesz lepiej jak powinien wyglądać Carter ("dość licho po paru sekundach...") od samego autora, który go stworzył i opisał w książce?;-)
Nie wiem jak powinien wyglądać. W atmosferze naszego Marsa wyglądałby tak jak napisałem. A to że zasugerowałem, że rozumienie filmu poprzez teorię wyższych wymiarów, nadaje filmowi realizmu, i wyczułem, że autorzy filmu podjęli drobny wysiłek, by nie spaprać tego wiarą, sprzed 100 lat, że na Marsie jest życie, wywołało jakąś skromną burzyczkę na forum.
A cytując Ciebie:
"Moje gratulacje, jesteś jednym z największych osłów jakich można spotkać na filmwebie"
To było stwierdzenie i nie mów, że nie obrażasz ludzi na forach.
Pozdrawiam
A to ja chylę czoła i kajam się strasznie ;) Tak jakoś z rozbiegu poszło ;) Jakoś tak za bardzo to się skleiło z poprzednią wypowiedzią innego kolegi i myślałem że to ciągłość wypowiedzi ;) Sorki ;)
hmm albo jesteś wprawnym trollem, których btw na filmwebie nie mało albo jesteś [przepraszam za obelgę] ograniczony i z wyjątkowym trudem przychodzi Ci myślenie. Jeżeli to pierwsze to chylę czoła zacny Panie bo nieźle Ci ten troling wychodzi i widać, że masz w tym doświadczenie. Niestety jednak, przejrzałem historię twoich wypowiedzi na filmwebie i wyciągnąłem następujące wnioski. Jesteś debilem. Jeśli nie wiesz co znaczy to słowo to polecam zajrzeć do słownika lub na stronę Wikipedii. TO SĄ TYLKO FILMY. Si-fi, horrory, thillery, dramaty, sensacyjne ale nadal filmy, które mają nam ludziom oświeconym, w mniejszym lub większym stopniu, zapewnić odrobinę rozrywki. Nie mają w 100 procentach odwzorowywać nam rzeczywistości. nie! my tego nie chcemy mamy to na co dzień i nie chce nam się jeszcze płacić 30 zł żeby zobaczyć to w kinie. Co innego natomiast filmy dokumentalne. One w większości jednak pokazują nasze życie takie jakie w rzeczywistości jest ze wszystkimi tymi uwielbianymi przez Ciebie prawami fizyki itp. Także jak masz zamiar jęczeć i narzekać na każdy film, który choć trochę dobiega od rzeczywistości to przerzuć się na filmy dokumentalne. I po kłopocie. Tam nikt nie będzie Ci skakał po marsie (chociaż nigdy nic nie wiadomo), tworzył równoległych światów, czy był sobie amerykanem z Wirgini, który wygląda jak Sherlock Holmes w Londynie (no to to już zupełny przejaw kretynizmu z Twojej strony). Widzę, że parę takich perełek pojawia sie jeszcze w tej dyskusji ale bezkres Twojej głupoty mnie przytłacza a jak kiedyś ktoś mądry powiedział: "z głupotą nie wygrasz". I miał rację bo już wiem, że nie zrozumiesz nic z tej wypowiedzi tak jak nie zrozumiałeś wypowiedzi innych użytkowników którzy próbują walczyć z Twoim pomyleniem. Jeżeli jednak jesteś trolem to kłaniam się bo w takim razie ja tez dałem się ponieść emocjom i rzuciłem się w wir bezsensownej wojny na słowa w internecie. lol.
pojechales po czlowieku ktory zle ocenil film bo tak naprawde byl rozczarowany tym co zobaczyl badz nie calkiem zrozumial. Tez widze ze perelka 'z czlowiekiem z londynu czy rownoleglym wymiarem' sa glupie ale to jego zdanie, z ktorym mozna sie zgodzic badz kulturalnie skontrowac. Ja przed seansem nic nie wiedzialem o filmie ani ksiazce (podobnie jak wiekszosc widzow na sali kinowej) i mimo rozmachu historii i fajnych efektow, film mnie w pewnych momentach zaczal nuzyc. Nie mowie o bledach badz nierealnosci sytuacji, bo to przeciez sci-fiction, ale cos bylo w filmie nie tak. Moze moj blad ze zaczalem ten film porownywac do StarWars czy StarGate czy Wladcy Pierscieni, sam nie wiem, ale film momentami byl wrecz irytujacy, zwlaszcza aktorka grajaca ksiezniczke. Tlumaczylem sobie tym, ze to Disneyowska produkcja wiec film generalnie skierowany do niepelnoletniego widza, ale mimo wszystko bylo cos nie tak.
Z drugiej strony, jesli walczysz z trollostwem, to nie rozpisuj sie tak jak to zrobiles, tylko opusc watek i juz. Nie sadze ze neposz to troll, po prostu napisal pod wplywem emocji cos czego pozniej albo zalowal albo chcial zweryfikowac z zachowaniem twarzy. Aha, moze gosc jest glupi, moze i nie, nie mnie to sadzic. Mysle ze tobie tez nie jest to dane, bo nie sadze ze jestes psychiatra badz psychologiem.
Aha, co do debilizmu, tak sie sklada ze pracowalem z ludzmi uposledzonymi umyslowo i uwierz mi, nikt z personelu medycznego badz socjalnego nigdy nie naduzywal slowa debilizm albo debile, tylko i wylacznie z tego powodu, ze te slowo ma rowniez swoje bardziej powszechne i negatywne znaczenie w socjokulturze narodowej. Wiec nazywanie kogos debilem z odeslaniem do wikipedii aby go nie obrazic uwazam ze jest niestosowne.
Z drugiej strony zgadzam sie z tym co napisales co jest niemal kopia opinii powyzej, ale jakbys sie skupil na tym co ludzie pisali wczesniej, to darowalbys sobie ten dodatkowy personalny atak. nie lol.
Główna aktorka: słaba, ale to Disney i cycków nie może być
Disney Disney Disney!!!!! Czy ten film był dla dzieci czy dla dorosłych, czy czymś dla wszystkich ... jak Shrek? Ja stawiam na trzecie rozwiązanie. Nie ma co się wysilać nad zrozumieniem koncepcji powstania takiego filmu: dla nas lekka rozrywka, dla nich wysokie prawdopodobieństwo zysku. Wszyscy wygrywają.
Ostatnio oglądałeś Hugo? Fajny film, który pokazuje jak zwykły FILM jest czymś więcej. Jest INSPIRACJĄ i nauką dla każdego, na swój własny sposób. PRZESTAŃCIE OGLĄDAĆ TRAILERY, wtedy, może, filmy wydadzą Wam się zgoła odmienne, jak dla większości i znajdziecie swój własny wątek!!!!
"Mars" to pierwsze słowo które pada w filmie. Potem kilkakrotnie, dla słabiej rozumiejących, jest to tłumaczone m.in. rysowaniem kółek na piasku. Ktoś, kto mimo tego upiera się jak małe dziecko, że to nie Mars a inny wymiar, moim zdaniem zasługuje na miano osła, nie obrażając tych zacnych zwierząt.