Z wielkiem chmury maly deszcz...tak krotko oceniam film. Swietne efekty, ciekawy pomysl, fajne zakonczenie no ale.... wlasnie cos bylo nie tak. Mialem wrazenie ze w czasie filmu emocje opadaly niczym powietrze z balonu, chwilami swietna akcja, czasami przysypiajace dialogi ktorych nawet nie ratowala grafika komputerowa. Jedynym slowem film spalony. Podobaly mi sie postacie tych stworow, fajny 'piesek' ale reszta... slabo. Duze zastrzezenie do aktorki grajacej ksiezniczke..byla to bezplciowa ksiezniczka z dosc duzymi fajnymi balonami. Moim zdaniem wina rezysera, nic wiecej.
Do tego, że bohaterki w fantastyce o ile nie są to główne postaci, mają osobowość podstawka do kawy zdążyłem się przyzwyczaić.. może dlatego nie mam specjalnie żadnych zastrzeżeń, poza tym nie oszukujmy się, taka Neytri z "Avatara" też nie jest wielką feminą niczym od Stiega Larssona.
zgoda, ale w filmie ta osobowosc podstawki do kawy byla rowniez inzynierem i naukowcem jak mozna wnioskowac z jej prezentacji nad ta osobliwa bronia. Dlatego te dwie osobowosci jakos gryzly sie ze soba i nie bardzo potrafilem to zaakceptowac. Jedyna rzecz ktora moze laczyc te dwie osobowosci to posiadanie fajnych piersi... co jakos lagodzilo moja irytacje nad ta postacia filmowa.
Pamiętaj że kiedy powstała powieść tj 1912 kobiety robiły głównie za kury domowe i robotnice w fabrykach,ona była aż inżynierem i naukowcem ale tylko dlatego że to księżniczka,autor nie miał pomysłu na rozwiniecie jej osobowości,bo po co? a reżyser też nie pomógł więc faktycznie jego wina .Jakby nie patrzeć Arwena z WP tez tłem była w książce ale reżyser chciał ją bardziej pokazać wiec rozwinął jej postać w stopniu niedostępnym w powieści...
no tak, ale to nie znaczy, że postacie w takich filmach mają byc tak płytkie, albo po prostu ozdobnikami do filmu ;). mimo wszystko można było rozwinąc jej postac, zeby nie spłaszczyc jej.
To fantastyka ze starej szkoły nie oczekuj więcej niż jest,niestety,chyba ze ktoś zechce sfilmować cykle Mercedes
Lakley...tam o spłaszczeniu postaci mowy nie ma...tylko że wtedy aktorzy i scenarzyści mogą sobie rady nie dać na odmianę...I pewnie dla tego nikt nigdy nie sfilmuje Kane Wagnera...
dokladnie, rezyser badz scenarzysta nie pomogli postaciom badz pewnym motywom ekranizowanym z ksiazki. To jest to co uderzylo mnie w filmie i stanowi najwiekszy problem ktory niestety widzowie dostrzegaja. Szkoda, bo ten film moglby byc naprawde wysmienity. Jesli rezyser chcial koniecznie pokazac wszystko, moze mogl sie postarac aby powstaly dwie czesci, cos dodac, cos unowoczesnic...ale wiem wiem - kasa.
Neytiri w Avatarze była zagrana rewelacyjnie. Tam dla odmiany Jake Sully był bezbarwny.
Zgadzam się ze wszystkim co napisałeś. Mnie jednak trochę bardziej niż sama księżniczka, aktorsko nie pasował jej ojciec. Mogli też zadbać bardziej o motyw z tymi przemieszczającymi się po planetach bogami czy kim oni tam byli. To było dla mnie w tym filmie najciekawsze, a potraktowane tak pretekstowo. Ich wędrówki i ingerencja w lokalne cywilizacje przypominały mi trochę motywy z Gwiezdnych wrót. Efekty specjalne bardzo dobre, choć skoki Cartera przy obecnym poziomie techniki, i tym budżecie można było zrobić bardziej naturalnie. Daję oczko wyżej niż ty bo 7/10, ale liczyłem na więcej. Mimo wszystko fajny, lecz nie do końca dopracowany pomysł. Potencjał który drzemie w tej opowieści jest na topową skalę. Może kiedyś, przy kolejnych podejściach wyjdzie lepiej. Narka.
Ja osobiscie nie mam wiekszych zastrzezen do efektow specjalnych. Wiekszy problem widze w tym, ze film, ktory ma taki potencjal tworczy zostal po prostu zrobiony niby na odwal, bez wiekszych ingerencji i inicjatyw w ulepszeniu scenariusza. Teraz dylemat, pomijajac prawdopodobny 'niedosyt tworczy rezysera i scenarzysty' , zalozmy takie tezy - czy te niedoskonalosci scenariusza wynikaly z tego ze etykietka Disney usprawiedliwia taki bajkowo niespojny charakter wydarzen, czy tworcy moge po prostu powiedziec ze nie chcieli nic zmieniac w zamysle autora ksiazki z 1912 r. Problem w tym, ze ja nie czytalem ksiazki wiec nie moge szukac ich usprawiedliwienia w tej drugiej tezie.
Myślę że to pierwsze raczej nie, gdyż dajmy na to Piraci z Karaibów, Książę Persji, czy Kroniki Narnni mimo że Disney'a są bardziej dopracowani. Takie jest moje odczucie. Ingerencja w książkę oczywiście była, jednak nie ma to raczej wpływu na sposób realizacji. Moim zdaniem reżyser nie ma doświadczenia w filmach aktorskich. Do tej pory realizował jedynie animacje. Praca z żywymi aktorami to co innego. W zasadzie ten film miał nierówne sceny zbliżeniowe aktorów. Niektóre ujęcia były świetne, niektóre zaledwie dobre, a niektóre wręcz niekorzystne w odbiorze. Dajmy na to przykład tej księżniczki. Piękna kobieta, która w niektórych ujęciach podobnie jak Tamina z księcia Persji fizycznie błyszczy. Były tam jednak sceny, szczególnie te w zbroi, gdzie laska wyglądała na otyłą. tych ujęć było tyle że aż zacząłem o tym w trakcie filmu myśleć. Moim zdaniem psuło to wizerunek tej postaci. Takich nierówności w zdjęciach, montażu, itp było sporo, a nierówność filmu obniżyła ogólna satysfakcję z jego oglądania.
Dziwię się że do efektów specjalnych nie wzięli żadnego z topowych studiów. Nie wygląda na to że musieli oszczędzać. Efekty były bardzo dobre, ale miałem wrażenie ze w wielu ujęciach było coś z motoryką postaci, albo ruszały się nienaturalnie szybko, albo z kolei wolno i schematycznie. trudno to nazwać i opisać ale widz to czuje. Przecież firmy takie jak Weta Digital, Industrial Light and Magic, Sony Pictures Imagineworks, czy Digital Domain są już sprawdzone. Po co ryzykować tak wielka produkcję dla ekip które trudnią się trikami uzupełniającymi lub bardzo często występują w rolach ekip nazwijmy to podwykonawczych. Disney robi takie rzeczy a potem się dziwi że film który powinien być murowanym hiciorem zarabia mu na otwarcie 30 mil gdy konkurenci o zbliżonych nakładach wyciągają gdzieś pomiędzy 70, a 90 mil. Co więcej, widz nie jest głupi. Jeżeli jakiś blockbuster ma do zaoferowania widzowi jedynie fajne plenery i efekty specjalne to zarówno te zdięcia , montaż, i efekty muszą być z najwyższej półki. Nie może być prawie jak w Avatarze, lub prawie jak w Martixe, bo prawie robi wielka różnicę. Trzeba robić tak by można było powiedzieć Kurde, jest jeszcze lepiej.