Może "Nowhere Boy" nie jest szczytem reżyserskiego kunsztu, ale jestem zauroczona
klimatem, scenerią, kolorami i ogólnie- obrazkiem. Nie ma wielu filmów, osadzonych w
latach 50., które dobrze oddawałyby atmosferę tamtych lat, a to bardzo ważny czas i dobra
lekcja muzyki, dla wszystkich tych, którzy dotychczas myśleli że rock`n`roll wziął się znikąd.
Bałam się podczas oglądania, że na końcu zobaczę kiczowatą scenę "po latach", z
członkami The Beatles, a tu- miła niespodzianka w postaci zwięzłego komentarza, fajnie i
ciepło kończącego kompozycję. Do filmu na pewno wrócę, choćby po to, by jeszcze raz
posłuchać fenomenalnego brytyjskiego akcentu. ;)