Ogólnie wiele "bezsensów": (SPOILERY!)
1) Zakładnicy teoretycznie poważnie zagrożeni, a sobie większość czasu żartują. Fakt, po pewnym czasie juz wiedzą, że raczej nic im nie grozi ze strony John'a, ale na początku tego nie wiedzą, a poza tym nawet później wszystko jest możliwe (sama świadomość takiej obławy zawsze musialaby wywołać obawy, że ewentualne zamieszenie wywoła tragiczne skutki)
2) Akcja z blond-brunet-laską i jej chłopakiem - ok, nawet potrafię zrozumieć, że chciała wykorzystać sytuację, żeby się zemścić na swoim chłopaku i może nawet ten chłopak był dla niej potencjalnie równie wielkim zagrożeniem. Z tymże, to że go skopała przecież nie gwarantowało, że on ją zostawi w spokoju "po wszystkim" ;) Po drugie przecież, aby to zrobić wcale nie musiała oddawać broni Johnemu. Powinna ją wziąc dla siebie. To już by zakończyło całą sytuację - obecne osoby bez problemu mogłyby się zająć pozbawionym broni Johnem i wiadomo co dalej...
3) W ogóle jest to mało realne, żeby przy takiej liczbie zakładników, którzy w zasadzie mogli robić co chcieli (ani nie byli związani, ani John nie zabraniał im ruszania się z miejsca, itp.) i w sytuacji gdy do tego John przez większość czasu broń nosił W KIESZENI (!!!), oni nawet nie spróbowali go zaatakować, unieruchomić, zabrać broń, itp. A już szczególnie sprzyjające były niektóre sytacje, np. ta, w której John wyjął magazynek z pistoletu.
4) A co robiła policja?? Tak, wysłali niby tego snajpera, ale skoro zakładali zabicie Johna to mogli to zrobić dużo prościej - przecież on co chwile podchodził do drzwi!!!
5) Juz po incydencie ze snajperem John wyszedł właśnie ze swoim niedoszłym zabójcą i pojawia się pytanie - dlaczego policja wtedy do niego nie strzeliła?? I dlaczego w ogóle John wyszedł trzymając co prawda broń w ręce, ale nie mając jej nawet skierowanej w kierunku zakłednika? - tym bardziej dziwne, że policja (skoro już predzej podjęli decyzję o "zdjęciu" John'a) nie zdecydowała się go postrzelić w tym momencie.
6) Ja rozumiem, że zgromadzona "publiczność" jest po stronie John'a (sam też bym był), ale to nie powód, żeby się zachowywali tak, jak się zachowywali. Przecież ważyły się losy dziecka John'a, on sam mógł zginąć w każdej chwili z rąk policjantów, zagrożone było życie zakładników, ba, nawet sama "publiczność" nie mogła czuć się całkiem swoodna (w każdej chwili mogła się wywiązać strzelanina). A tymczasem ludzie zachowywali się jak na jakimś festynie - śmiechy, uradowane twarze, itp. Bezsens...
7) I takie może najmniej istotny fakt, bardziej na zasadzie czepiania się niż pokazania bezsensowności całej historii...
Pod koniec filmu, gdy okazuje się, że będzie serce dla małego, najpierw lekarz biegnie z tą wiadomością bardzo szybko do kogoś tam, a później żona John'a do niego, tak jakby wiedzieli, że właśnie John ma zamiar się zabić i że liczy się każda sekunda (a tego nie wiedzieli!)
Ogólnie te powyższe fakty praktycznie całkowicie zepsuły mi przyjemność oglądania tego filmu. Po prostu od momentu wzięcia zakładników film przemienia się w bajkę, w której choćby niewiem nawet jak bardzo się chciało nie można wytłumaczyć poszczególnych wydarzeń nieprawdopodobnym zbiegiem okoliczności, dziwnymi bohaterami, itp.
Popieram wypowiedź Jina a co do pktów 4 i 5 to wg mnie policja, gdy dowiedziała się że próba zabicia Johna jest transmitowana do TV, bałą sie reakcji opinii publicznej która była za porywaczem (choćby wszyscy gapie przed szpitalem) wiec nie chciała ryzykować po raz drugi (mogła wybychnąć afera wywołana przez szukające sensacji media) A co do tego ze John nie trzymał broni przy głowie snajpera no to mam jedyne logiczne wytłumacznie: ten chłopina po raz pierwszy byłporywaczem i przypuszczalnie był zaistniałą sytuacją oszołomiony i zapomniał o tak podstawowej rzeczy
Czytając Twoją wypowiedź odnoszę wrażenie jakbyś skopiował moje myśli i odczucia :) Wg mnie te sceny bardzo zepsuły film, czyniąc go nienaturlanym jeśli można tak powiedzieć. Ludzie w stanie zagrożenia nie siedzieli by spokojnie widząc, że osoba je przetrzymująca stoi tyłem czy rozmawia przez telefon, nie trzymając nawet w ręce broni, tylko by go obezwładnili, zwłaszcza w momencie, gdy szamotał się z jednym z przetrzymywanych na ziemi ===) bez broni!
Gdyby nie to, film byłby naprawdę świetny, bo sam pomysł był dobry.
Wes poczytaj historie zamachow na world trade center, albo ogladnij pianiste Polanskiego. Zobaczysz jacy ludzie potrafia byc zalosni, zadko kto potrafi zdobyc sie na akt odwagi w sytuacji zagrozenia zycia.
masz racje .film miał dobry scenariusz,a oni zrobili bajkę.bajkę o dzielnym johnym który mówi kocham cie synu co 15 min.....ale w sumie małe napięcie czułem..
No dokładnie, dziwił mnie sam spokój zakładników. Zgadzam sie z tobą, albo jak Denise doleciała w ostatnim momencie do drzwi, kiedy do John miał jush broń przyłożoną do skroni (wcześniej lekarz biegł z wiadomościa o znalezieniu dawcy). Film z cudeńkami w tle. Choć tak naprawdę film dało się zobaczyć, mnie się ogólnie rzecz biorąc spodobał, choć Danzel gra w zdecydowanie lepszych filmach.