John Q.

John Q
2002
7,5 125 tys. ocen
7,5 10 1 125205
6,4 15 krytyków
John Q.
powrót do forum filmu John Q.

Ten film to typowy przykład na to, jak ze świeżego i ważnego tematu można zrobić hollywoodzką, rzewną opowieść o iście amerykańskim bohaterstwie w ciężkich czasach recesji. Tematem jest tu oczywiście ochrona socjalna i ciężkie wyobry, jakich dokonują codziennie dyrektorzy szpitali, nie raz pokazywane i u nas w serialu "Na dobre i na złe". Cóż z tego, jeśli opowieść razi powierzchownością, a czasem wręcz jawną stronniczością. Film poza sygnalizacją tematu, nie sili się na żadne odpowiedzi, nie zmienia czegokolwiek, nie pokazuje wielowarstwowości problemu. Widz, który nieświadomie zacznie się wzruszać, nie zauważy nawet tego, że twórcy filmu prezentują taki sam poziom, jak postać reportera telewizji lokalnej, dążącego do rekordu oglądalności. A wszyscy wiemy, ze ma on w głębokim poważaniu zarówno problemy Johna Q, jak i całego szpitala i ludzi, jacy znajdują się w podobnej, tragicznej sytuacji. Rangi filmu niestety nie podnosi ani Denzel Washington, ani, skądinąd przekonujący, ale zbyt schematyczny (wina scenariusza) Robert Duvall.

ocenił(a) film na 10
Shooya

a może miłość?
Najbardziej poruszanym tematem nie jest sam problem szpitali, ale miłość, która potrafi znieść wszystko. Jeśli widz się wzrusza, to znaczy, że film mu się podoba , jeśli nie, to albo nie ma żadnych uczuć, albo nigdy prawdziwie nie kochał. Jeśli uważasz, że film zasłuzył na marne dwa punkty, które mu przyznałeś to coś z Tobą nie tak. Zamiast doszukiwać się ukrytej głebi powinieneś dostrzec to, co jest jawnie pokazane. Chyba zbyt skupiłeś się na tym, by odkryć coś w tym filmie, a przecież tam nie trzeba się niczego doszukiwać.

użytkownik usunięty
pirania

pirania
pirania słuaj no! tu nie chodzi o to że film jest do bani. problem opieki socjalnej jak i miłość do dziecka to ważne sprawy które w filmie zostały pokazane. jednak nie zrobiono tego w należyty sposób. czy nie razi cię bijąca tandeta gdy John prawi morały swojemu synowi gdy ten leży nieprzytomny? nie widzisz tego że film robiono również dla zrobienia dużych pieniędzy. amerykanie lubią wyciskacze łez. i jeszcze ten patos. John q stał się bohaterem narodowym, a ci idioci na zewnątrz mu klaskali jeszcze zanim dowiedzieli się jaka była przyczyna okupacji budynku. mi się film podobał, ale uważam że dałoby się go zrobić o wiele lepiej - mówię o drugiej połowie filmu. poza tym scenariusz mógł przewidywać coś oryginalniejszego niż zajęcie szpitala.

ocenił(a) film na 6

_-^( spojler )^-_
Jestem w stanie się z tobą zgodzić odnośnie oceny filmu. Według mnie nie wnosi nic nowego - jest to po prostu kolejna historyjka, jak to bohaterski ojciec łamie prawo w imię wyższych celów. Ani to nowe, ani ciekawe. Łzawe, to fakt, ale chyba tylko po to, żeby było trudniej zglanować.

Jak zobaczyłam, że John Q ofiarowuje swoje serce synowi, zachciało mi się śmiać. Bo rzeczywiście - biorąc pod uwagę poziom scenariusza, nic innego stać się nie mogło. Drugi raz się zaśmiałam, jak w końcu wstał ze stołu operacyjnego.

Inna sprawa, że gdyby personej szpitala rzeczywiście zgodził się na śmierć Johna Q, pewnie zaofiarowaliby mu strzykawkę, a nie kazali strzelać sobie w łeb, żeby zapaskudził całą sterylną salę operacyjną.

Aha. I ta transplantacja bardzo szybko poszła. Super, po prostu super. Widać, że polska medycyna ma spore tyly, skoro Polka nie potrafi uwierzyć w to, co jej amerykańscy lekarze wmawiają.