Co mogę powiedzieć po seansie.
Napewno film jest za długi.
Z tych 3h, mogli spokojnie umieścić akcję w przeciągu 2, no max 2.5h.
Sam film jest niezły, ale ma pewne niepotrzebne momenty.
A jednym z najbardziej niepotrzebnych i przeciągających tylko film momentów jest cała ta podróż na miejsce ostatecznej walki okraszona wartką akcją w której John gdyby nie jego wrodzona nieśmiertelność zginąłby z kilka razy.
Całą tę akcję od wyjścia z kanałów może było wyciąć - chociaż !!! ... ale to to za moment.
Zacznijmy od tego, że ten cały Markiz wydał na niego wyrok śmierci by nie stawił się na pojedynek- swoją drogą niby w radzie, ale typowy kut.asiarz.
Po co John wgl wyłaził z tych kanałów. Przecież gdyby tam siedział z pewnością nikt by go nie znalazł...
Ale nieee, trzeba było przedłużyć na siłę film, bo widocznie było w nim dotychczas za mało akcji i dowalili całą tę batalię na ulicach Paryża.
Pierwsza część - drogi i rondo.
Wjeżdżają w niego samochodami z każdej strony , bandziorów całe tabuny, a ludzie w samochodach wgl nie poruszeni całą akcją.
Jadą sobie jak gdyby nigdy nic.
Podobna sytuacja jak w tym klubie, gdzie zabijał kogo popadnie ale napi.zgana młodzież dalej się bawiła.
Ale tam przynajmniej można to zwalić na garb tego że byli zjarani, schlani itp.
Ale co jest z tymi ludźmi na ulicach. Typowe NPC - zaprogramowani by jechać nie zważając na nic.
Ok ale to taki niuans wyszukany na siłę.
Następnie mamy kolejną akcję w tym budynku, która byłaby kolejnym zapychaczem do wycięcia gdyby nie fenomenalna kamera.
Gość odpowiedzialny za kamerę, tzn konkretnie osoba która wpadła by taką kamerę tam umieścić powinna dostać nagrodę.
Kamera jest najlepszą częścią tej całej paplaniny.
No i na koniec dostajemy wisienką hu.jowizny na tym torcie czyli schody.
Dziwne że w studiu ktoś nie wstał zza biurka i na temat akcji na schodach, wręcz żenującej nie powiedział - sorry to jest gó.wno , po czym wysmarkał się w dywan i wyskoczył przez okno.
A jak już mamy nadzieję, że 222 stopni się skończy Wick dostaje kopa i się turla i turla i turla, oj jak on turla. Kur.wa backtracking pełną gębą...
Ale na szczęście potem jest już koniec tego dziadostwa i dostajemy zwieńczenie filmu.
Z głupot mamy tutaj też kevlarowe marynarki, w które prawie każdy jest ubrany.
Zatrzymują kule z pistoletów, z karabinów, ale na zwyczajne noże są mega podatne.
Głupie i bez sensu.
Takie dziwactwa przeszły w Kingsmanach, ale w Wicku to tak średnio pasuje. No ok, w 3cz mieliśmy grubego Japońca, który przeżył postrzał w szyję i głowę. No ale pomińmy to i nie wspominajmy już.
Ogółem cały film był niezły.
Podobała mi się akcja u grubego niemieckiego nie podobnego do siebie Scota Adkinsa. No aż się zdziwiłem, że to był on. Tak ucharakteryzowany że nie poznałem.
Gruby niemiecki karateka zwinny jak pantera ;)
Ale szczerze brakowało mi pewnego smaczka.
Twórcy mogli puścić oko w kierunku widza i zrobić jeden malutki moment, w którym nasz Markiz uśmiechnąłby się pewnym sławetnym przerażającym uśmiechem. Ale to byłoby dobre !
No i to tyle.
Mocne 6/10, nawet 6+.
Jeśli kiedyś wrócę, co pewnie nastąpi, to z pewnością przewinę całą żenadę z ulicą i schodami. Oszczędzę tylko domostwo ze względu na szacunek dla kamery.