Scott Adkins rozdający karty. Powolna, pełna napięcia scena, gdzie nawet niewidomy domyśla się, że Adkins oszukuje w kartach. Potem walka w klubie gdzie ludzie tańczą, nie przejmując się niczym. Widziałem reakcje, że to dziwne i tak jest, ale.... ktokolwiek grał w Street Fighter, albo inną bijatykę, wie, że tak właśnie zachowywało się tło w tych grach. Super zabieg. Z początku też byłem zdziwiony, ale po chwili właśnie Street Fighter przyszedł mi do głowy. Ludzie w klubie to tło, masz patrzyć na walkę! Skoro zaakceptowałem kuloodporne garnitury i cały ten szajs, to brnę dalej i czerpię radochę. Ja się nie dałem wybić z filmu, a scena z zapalającą amunicją nakręcona z drona? Arcydzieło! Po to istnieje kino, żeby takie rzeczy robić i po to istnieje widz, żeby to docenić!