Dlaczego w tym filmie nie ma ludzi? Goście umawiają się gdzieś w okolicy wieży Eiffle'a, chyba w Palais de Chaillot, jednym z najbardziej zatłoczonych miejsc Paryża i... nikogo tam nie ma. Zero. Pusto. Nawet w tle nic nie ma. Finałowa scena również - niby o świcie, gdzie już powinien być jakiś ruch, jacyś biegacze, dostawcy do sklepów, taksówki, cokolwiek... Zero. Pusto. Gdzieś wcześniej, w tej Osace chyba, gościu wsiada do wagonu metra - w Japonii, gdzie metro jest głównym i podstawowym środkiem lokomocji po aglomeracjach - i co? Siedzi sam w wagonie. Zero. Pusto. Ten "nierealizm" boli mnie od pierwszej części. I chociaż pierwsza odsłona JW była jeszcze jakaś nowatorska, pachniała świeżością, wątek z psem ją "uczłowieczył", to każda kolejna to już według mnie odcinanie kuponów. Ja już dawno straciłem orientację o co w tej serii chodzi. Wszyscy chcą go zabić, jakaś pani przez mikrofon ogłasza aktualną stawkę, więc gość ucieka i pogina po całym świecie (świecie, w którym nie ma ludzi) i macha klapą kuloodpornej marynarki... I wracając jeszcze do części 4 - finałowa scena o wschodzie słońca: niech piekło pochłonie wszelakie CGI. To jest żart z widzów.
Jeśli mam szukać jakiegokolwiek pozytywu, to Bill Skarsgard - wymyślił sobie fajny patent z akcentem plus miał dobrze napisane kwestie, ujęte w nieco archaicznym języku, co przełożyło się na oryginalnego villaina, który zapada w pamięć.
PS.
Podobno ma być część 5. O czym może być część 5? No pomyślmy... Prawdopodobnie jakaś pani przez mikrofon ogłosi wyższą stawkę i pogoń zacznie się od początku.