Bo jak wbijają co chwile tematy z negatywną ocenką to w kółko o tym samym XD A to nierealistyczne, czy że najgorszy film jaki widziałem, upadek kina, nie mogłem usiedzieć, pupa bolała, gupi krytycy jeszcze nominują Keanu do Oskałów, trolle zawyżają XD jak dzidzie zupełnie. Inni to nawet oceniają bez oglądania. Jak was tak mierzi, że nigdy nie będziecie znawcami kina choć oceniliście Ojca chrzestnego na 10, to zawsze można usunąć konto - to nie boli :*
a tak ja mam, nie wymagam od kina akcji które ma być z gruntu lekko abstrakcyjną rozrywką tego samego co od kina akcji np gangsterskiego czy wojnnego - zachowania realizmu. Swietnie się bawiłem np na bullet Train, Na Johnie Wicku 1 i Mr Nobody też. Jedna jest gdzieś granica absurdu, cringe'u i robienia k* z logiki i z widza debila. Może to moj problem, że nie umiem całkiem wyłączyć myślenia na filmach, a może nie chce? Ale z tego co widzę nie tylko mój.
Okej - przyjmujemy wyjątkową odporność, sprawność i skille Johna bo to założenie filmu - jest okej.
Ale gdy dostajemy takie sceny jak np turlanie się ze schodów jak Neymar w nieskonczoność, zabojców w zbrojach których nie przebijają kule (to jest okej) ale przewraca rzucony w nich pistolet, poziom mocy Johna zalezy od tego czy akurat ma rozwalic 100 gości czy chwile się pomęczyć z przerysowanym Panem we fioletowm garniturze. Ludzi w klubie tańczących przez pierwsze 5 minut walki i zabijania się okok nich, żeby od pewnego momentu zacząć uciekać bo tak akurat pasowało do wizji reżysera - mówie dość