Jaka jest wg was najlepsza scena walki? Jaka zrobiła na was największe wrażenie? Każda część kipi od efektownych sekwencji, ale na mnie największe wrażenie zrobiła pierwsza scena z pierwszej części w domu Wicka. To wtedy po raz pierwszy widzimy go w akcji. Wcześniej tylko słyszymy opowieści o nim i o tym, że zabił w barze trzech typów. Ołówkiem. Pieprzonym ołówkiem! A później widzimy coś czego dotąd nie było w kinie akcji. W jej trakcie pomyślałem sobie, że tak walczyłby Geralt z Rivii gdyby zamiast mieczy miał pistolety. Precyzyjne strzały w głowę, ekonomia ruchu to jest to! W późniejszych częściach również mamy świetne sceny, ale im dalej w las tym są coraz bardziej przekombinowane. Owszem, w pewnym sensie jest to zrozumiałe, bo twórcy muszą wprowadzać coś nowego. Jednak wg mnie siła tej serii tkwi w prostocie. Zwłaszcza w "trójce" mocno przekombinowano. Scena gdzie Wick walczył u boku Sofii oraz jej psów jest ok, ale większość walk w tej części była na broń białą albo wręcz. Wick nie zbierał broni przeciwników nawet jak miał okazję. Albo sekwencja walki na motocyklach, gdzie więcej było CGI co do tej serii nie pasuje. Końcowa walka była niby ok, ale przeciwnicy byli ultrawytrzymali, więc potrzeba było wyładować cały magazynek w głowę by ich zabić, niczym w grze wideo pokroju Uncharted, co też spowalniało walkę. W "czwórce" poradzono z tym sobie lepiej. Owszem, w scenie w japońskim Continentalu też byli opancerzeni przeciwnicy, ale późniejsze sceny wróciły do korzeni, zwłaszcza ta na schodach. Podobała mi się też wcześniejsza sekwencja, gdzie obserwowaliśmy akcję z lotu ptaka co budziło skojarzenia z grą Hotline Miami. W pierwszej oraz drugiej części John był myśliwym, w dwóch kolejnych stał się zwierzyną co dało się odczuć w scenach walki.