Atkinson ma niesamowite szczęście do powrotów. Następna seria "Czarnej żmii" była o wiele lepsza od poprzedniej, skecze Jasia Fasoli, z kolei z odcinka na odcinek stawały się coraz bardziej pomysłowe. Podobnie, było z pełnometrażowymi filmami Fasolki - gdzie "Wakacje Jasia Fasoli" znakomicie odzwierciedlały małomówność i oczywiście pomysłowość pana Fasoli, niż poprzednik z 1997 roku. No i w końcu mamy Johnny'ego Englisha. Johnny reaktywował się w wielkim stylu, z rozmachem i co najważniejsze z bardziej wyszukaną fabułą, niż poprzednia odsłona. No i co należy dodać, stał się bardziej doświadczonym agentem (w końcu) - scena pościgu za Chińczykiem, który kaskadersko się dwoi i troi, a Johnny spokojnie sobie spaceruje lub wsiada do windy wiedząc, że młokos w tej materii nie ma z nim szans - znakomicie oddaje to co napisałem. Na dokładkę mamy hardcorową emerytowaną Chinkę, która jeśli już umawia się na randki, to co najwyżej z wiekowymi bossami z Yakuzy - na co dzień jest wykwalifikowaną zabójczynią.
Gdyby tak sobie przypomnieć... czy istnieją jeszcze jakieś szczególne kreacje Atkinsona, to podejrzewam, że również mielibyśmy coś dobrego... ale z tego co mnie pamięć nie myli, innych kreacji Atkinson już nie stworzył - jeśli już - to był to plan drugi. Rowan na "fasolowej emeryturze" spisuje się wprost świetnie. Oby tak dalej ;).
Pozdrawiam!