Film jest siwietny. Cala historia estetyka, postaci, relacje miedzy nimi i gra aktorska. Tylko mimo swojej kontrowersyjności czy przewrotności, jest wciąż ostrożny. Brakuje mi w nim większej odwagi w przełamywaniu tabu. Jakby jednak twórcy mieli z tylu głowy, ze robią produkt popkulturowy. Najbardziej uwidaczniało się to w relacji Hitlera z Jojo. Trochę na sile Hitler jest prowadzony tak, żeby trudno było poczuć do niego sympatie, bo przecież Hitler to musi być zły i nie można go "wybielać". Myslalem ,ze film skupi się bardziej na relacji Hitlera z Jojo, ze może na końcu Hitler okaże się dobrym. Zamiast tego jest banalna relacja Jojo z Elsą. Ma swój urok, szczególnie jeśli chodzi o listy ale w sumie Elasa to zastępuję mu starszą siostrę i wiadomo cale to odkręcanie indoktrynacji i odnajdywanie prawdziwych wartości - jest dobre ale ja oczekiwałem dużo więcej od Hitlera.
Swoją droga dziwne, ze wielki przeciwnik palenia oferuje papierosy dziecku.
Jakby w końcowym efekcie Hitler okazał się "dobry", to oznaczałoby jednocześnie że jest coś, co może tłumaczyć ludobójstwo, niewyobrażalne okrucieństwo. Do końca świata ma być symbolem zła.
No właśnie to by było coś. Nie mowie, ze tak musiałby się to skończyć ale jednak Hitler nie jest tutaj prawdziwy a jest tylko wyobrażeniem nazistowskich ideałów w głowie Jojo. Tutaj im bardziej zbliża się do Elsy tym bardziej oddala od Hitlera. Gdyby to nie zostało tak uproszczone, bo przecież zło które jest w nas to nie jest tylko to jak jesteśmy kształtowani przez innych.