nie do konca wiem jak to jest, że jak laska przez cały film chodzi i gada, że jest jej zle i czeka z utęsknieniem końca świata to jest to coś głebokiego ("Melancholia"), a jak ktoś jedzie na drugi koniec świata żeby odkryć kawałek swojej osobowości, która nie koniecznie skupia się na potrzebe samobójstwa, a raczej na odkrywaniu życia (jakkolwiek smutne by ono nie było), to jest prymitywne i tylko bałwanom może się podobać!