Poszedłem na "Kaca" i mam teraz kaca. Kac charakteryzuje się niesmakiem i wymiotami. Trochę boli brzuch, trochę człowiekowi głupio, że to zrobił. Teraz źle się czuje i dodatkowo się wstydzi.
Tak jak były kiedyś "wyroby czekoladopodobne", w których to czekolada była zastąpiona jakąś papką, tak tutaj mamy papkę, która serwowana jest jako pełnoprawny filmowy wyrób. Dałem zarobić 30 zł. producentom tego wyrobu filmopodobnego. Nie z wrodzonego masochizmu, ale z innej, prostej przyczyny. Czasami lubię w gronie znajomych obejrzeć film "tak zły, że aż dobry". Zaśmiewaliśmy się do łez przy "Plan 9 from Outer Space" Eda Wooda i innych jego gumowych produkcjach. Sęk w tym, że Ed Wood kochał kino i na swój sposób kino odwzajemniało tę miłość. Twórcy "Kac Wawy" nie kochają kina, a na pewno nie kochają widza. Swoich postaci również nie, bo nawet robiąc satyrę, widz musi pałać jakąś sympatią do głównego bohatera. A przynajmniej go zrozumieć. Niestety bohaterowie są odrażający, a fabułę trudno poskładać. Ale po kolei, wyliczę tylko największe nonsensy tego filmu:
1. Wieczór kawalerski/panieński odbywa się W NOC PRZED ŚLUBEM. Czy osoba, (która nie odbija się od gumowych ścian) organizowałaby wieczór najebki w noc przed ślubem? Chyba, ze to taka nowa moda - traktowanie sakramentu jak zagrychę. Sam ten pomysł jest pozbawiony sensu. A tak zaczyna się cały film. Jak mam uwierzyć w słowa scenarzysty, że "ta historia wydarzyła się naprawdę"?
2. Pan młody wpada do pokoju i nie zauważa swojej oblubienicy, która zbetoniona leży na podłodze. Dodam tylko, że Szyc nie gra Steve Wondera. Nie maca ścian, nie zgubił szkieł kontaktowych. Jest agentem UOP-u z sokolim wzrokiem i rzutkim umysłem. Zamiast sprawdzić hotelowy pokój, to biega bez ładu i składu po Warszawie w poszukiwaniu swojej narzeczonej. Scena dodatkowo jest zrobiona tak nieudolnie, że Szyc prawie potyka się o nogi Bohosiewicz. Makabryczne zawiązanie akcji. Przebija nawet "Human Centipede".
3. Szyc ściga prostytutkę i strzela do niej pośród tłumu z pistoletu. Dodajmy, że to były agent UOP-u. Facet powinien wiedzieć, ze jak strzela do kogoś w tłumie, to może zabić mnóstwo przypadkowych osób, a samej osoby w którą celuje, nie trafić. Ale Szycu z blond włosami jest nowym, polskim Andreasem Brevikiem. Zakończenie sceny jest jeszcze bardziej rozpaczliwe - dogania wreszcie Gąsiorowską i pudłuje z dwóch metrów, naciskając spust bodaj trzy razy. Mamy więc niezamierzoną parodię oficera, który niedawno spudłował, mierząc sobie w głowę. Satyra jak ta lala!
4. Kaban, pracownik agencji raz jest dobrym wujkiem, raz - gnidą. Najpierw zanosi nieprzytomną Bohosiewicz do łóżeczka, później rozwala przypadkowej osobie nos. Na początku zakochuje się w sąsiadce, by na koniec okazać się gejem. Ja wiem, że scenarzystów było bodaj trzech i jeszcze im pozmieniał wszystko reżyser. Każdy widać miał inne potrzeby.
Wyliczyłem największe nonsensy, które ciężko widzowi przełknąć. A to dopiero wierzchołek góry lodowej, bo tych małych nonsensów jest całe mnóstwo. Fabuła nie trzyma się kupy, główny bohater znika gdzieś w połowie filmu i zapominamy, ze miał jakiś problem, mnóstwo bezsensownych scen, nic do fabuły nie wnoszących. Zdjęcia są słabe, montaż tragiczny, muzyka - beznadziejna.
Oglądając ten film miałem wrażenie, że cała ekipa była mocno naćpana podczas zdjęć i nikt nie wiedział co robi. Na pewno naćpany był Szyc, bo to akurat widać z ekranu. Facet musiał nieźle się znieczulić, by przytulić na konto te sto tysięcy. Gorzej, że najbardziej znieczulony był reżyser. Facet przecież odpowiada za OPOWIEŚĆ! A ta musi mieć jakiś porządek! Tutaj nic nie ma! Ani historii, ani ciekawych postaci, a przebieg fabularny to istny bullshit. Całkowita kompromitacja! Jak można zaakceptować taki tekst do produkcji!? Przypomina mi się film Allena "Hollywood Ending". Tam reżyser cierpi na ślepotę wywołaną stresem. Nie wiem czy pan Karwowski też był zestresowany, ale na pewno nie widział co robi. Nie widział scenariusza, nie widział co wyprawiają aktorzy, nie widział miernoty wylewającej się z reszty.
Kino, nawet to złe, ma czasami wdzięk. Tutaj wszystko jest żenujące. Ten film wygląda jak amatorka git produkcji, czy grupy Skurcz. Tyle, że oni mają z tego fajną zabawę i nie każą nikomu za ich końcowy produkt płacić. Wrzucają na You Tube'a i jest O.K. To samo powinno stać się z "Kacem". Na pewno nikt wtedy nie miałby pretensji, ze powstało takie kuriozum, bo internet nie takie rzeczy widział. Ale płacić za to?
Ja zapłaciłem. Ludwiku Dorn i psie Sabo!. Nie idźcie tą drogą!
Zapomniałem jeszcze napisać, że choć użytkownikiem Filmwebu jestem od dawna, to dopiero teraz zdecydowałem się założyć konto, właśnie po to, by napisać powyższą recenzję i przestrzec innych przed wydawaniem pieniędzy na ten film.
Zapomniałem też dodać oceny, którą jest w pełni zasłużone 1/10.
I uprzedzając ripostę scenarzysty, reżysera i producenta razem wziętych: NIE JESTEM Z KONKURENCJI. NIE JESTEM WYNAJĘTYM ANTY-KLAKIEREM, ROBIĘ TO ZA DARMOSZKĘ I NIE WPŁYWAM NEGATYWNIE NA FREKWENCJĘ W KINACH. Bo w nich i bez tego wieje pustką na "Kac Wawa".
Recenzja świetna - rozwaliłeś mnie totalnie! Teraz tylko czekać aż w twojej skrzynce pocztowej znajdzie się wezwanie do sądu.
Szacun dla ciebie za to, że zrobiłeś recenzję tego gniota za darmo:) Co do motywu poszukiwań Bohosiewicz po Warszawie, to jest on jawnie skopiowany z Kac Vegas. I to już chyba nawet ociera się o plagiat. Więc teza o braku inspirowania się Kac Vegas, rzekomych autentycznych wydarzeniach jest wyssana z palca. Nie zgadzam się tylko z porównywaniem Kac Wawa do filmów Git Produkcji, ci drudzy świadomie robią kiczowate produkcje, w celu robienia sobie jaj i nie udają ,, najbardziej niegrzecznych komedii roku", ani nie robią tego tylko dla kasy. W dodatku nie towarzyszy temu akcja promocyjna, równie nachalna, co nieudana.
Bardzo lubię zarówno Git Produkcję, jak i Skurcz. Tylko właśnie tam jest zabawa. Za darmo. Na zasadzie - my mamy radochę, bo to robimy i ktoś, kto to ogląda, też się zaśmieje. "Kac Wawa" za darmo nie jest. A powinna. Jej miejsce to You Tube w dziale "weird part of internet". I tam i tu mamy za kamerą zdecydowanie amatorów. Gdyby w tym filmie nie było gwiazd, może nawet ktoś by się uśmiał. Ale patrzenie na to jak czołówka polskiego aktorstwa się kompromituje, jest zwyczajnie smutne. A już Roma Gąsiorowska i z ustami pełnymi spermy Milowicza i Pawlickiego w finale filmu, to było przegięcie. Nie do przełknięcia. ;D
Jestem zmuszony podbić moją recenzję, bo na pierwszej stronie klakierzy wypisują "ochy i achy", zachwalając ten "film" i nieustannie wprowadzają w błąd tych, którzy się jeszcze nie zdecydowali. A jest produkcja, która lokuje się daleko od profesjonalnego kina (i dobrego smaku). Naprawdę jest mi niezmiernie ciężko uwierzyć, że komuś może to się podobać. No, ale jeżeli kogoś śmieszy grupowe sikanie pod palmą na rondzie, Gąsiorowska ciągnąca za włosy Bohosiewicz i usta pełne spermy (Roma ile ci zapłacili?) to nie mam pytań.,,,