Skuszony dobrą oceną na filmwebie postanowiłem obejrzeć ten film.
Lubie nieamerykańskie kino. Filmy francuskie, japońskie, koreańskie, rosyjskie itd. Długo by wymieniać. Każdy kraj
ma swoją technikę kręcenia filmów i tak jest też w przypadku filmów z Indii.
To co jednak nieźle sprawdza się w komediach, romansidłach itp. zupełnie nie sprawdza się w niby-thrillerach.
Niestety mimo nawet średniej historii, tandeta dosłownie wylewa się z ekranu. Ogrom idiotycznych i całkowicie
absurdalnych wydarzeń i zbiegów okoliczności po prostu przytłacza.
[SPOILER]
Zabawy Photoshopem, odnajdywanie komputera dyrektora ds. technicznych Narodowego Centrum Danych, który ze
służbowego komputera spiskuje po numerze IP...można by jeszcze długo. Do tego końcówka po prostu zwala z nóg
absurdem.
[/SPOILER]
O samej grze aktorów, o tym jak zmontowana była chyba jedyna scena walki itp. nie ma co się rozpisywać. Po prostu
słabo. :)
Rozumiem, że każdy lubi inne kino, a ta ocena prawdopodobnie wystawiona została w dużej mierze przez fanów
takich filmów, jednak nie dajcie się zwieść. Daleko mu do dramatu, thrillera, czy jakiejkolwiek sensacji.
4/10 i to i tak dużo