Film mnie pozytywnie zaskoczył... Rozsypke połaczył w całość i zapakował w historyjke jednego wieczoru, dziwne ale kolesiowi sie to po prostu udało, a to debiut o ile mi wiadomo. Grupa znajomych, wieczor urodzinowy Ryo, spotkanie z konkretnie zakręconym yakuzą (w tej roli Susumu Terajimą) ... paczka marysi, która okazuje się być czymś innym i to do rozprowadzenia, zjazd po pudrowaniu nosa, japońska wersja Starsky'ego & Hutch'a - raczej nie policyjna, z zawsze uszykowanym batonikiem gotowym do rozpalenia. Wszystko zaplecione i sprowadzone do jednoznacznej puenty - pasuje do wspomnianego batonika.