Ocena jaką przyznałam na pewno jest związana z sentymentem do książki A.Kamińskiego, nie
mogłabym ocenić jej ekranizacji nisko, jednak tym samym przez moją miłość do tego utworu po
wyjściu z kina byłam lekko zawiedziona. Gdzie w tym filmie był Alek, mój ulubiony bohater? Akcja
zdjęcia tablicy z pomnika Kopernika? Za mało było dla mnie akcji sabotażowych, film trwałby kilka
minut dłużej, fani książki byliby zadowoleni, a mimo to "Kamienie na szaniec" nadal byłyby takie,
jak chciał je przedstawić reżyser.
Tomasz Ziętek zagrał rewelacyjnie, Marcel również, jednak jego wygląd i sposób w jaki grał
bardziej przypominały mi Alka z książki Kamińskiego. Muzyka rewelacyjna! I genialne "smaczki",
jak np. ukazanie wrażliwości Rudego kiedy nie odważył się zabić gołębia. A scena recytowania
wiersza Słowackiego najbardziej wzruszająca.
Podsumowując, chcę więcej takich polskich produkcji :)
To już chyba mam za długą przerwę między książką a filmem, bo wydobyłaś fajne subtelności. Rzeczywiście Alka było mało, ale Sabat zagrał z Ziętkiem nadrabiali swoimi rolami. Oni jednak, nawet jak recytowali wiersz, to tego nie widziałem, bo tam wszytko się działo naturalnie - a mi poeci się kłócą z naturą. :) Bardziej się wzruszyłem, jak Zośka rozmawiał z Rudym pod koniec filmu, (jedna z ostatnich scen, kiedy żył). Brutalna scena, bo przecież było widać, co się zaraz stanie, ale jak on się tak uśmiechnął do kumpla, to coś w człowieku pękało.
To jest szczera i obiektywna ocena, z którą się zgadzam. Nie rozumiem oszolomów, którzy twierdzą, ze kogoś odarto z czci... Czytalam, że nawet kombatanci pamiętający czas wojny - np. pan o pseudonimie Wilk, wypowiadali sie pozytywnie o filmie.
Widzialem kilku harcerzy na seansie, nikt nie krzyczal hanba. Wzruszali sie jak reszta ludzi na sali