Chyba tylko w Polsce ten film ma jakąkolwiek popularność. Nie chodzi o to że mam coś do de Funesa (bo mam), ale film jest słabiutki. Na tle lepszych produkcji komika (chyba najlepszy w jego karierze "Wielka włóczęga" czy "Przygody rabina Jakuba") przedstawia się wręcz żałośnie. Prymitywny humor całkowicie przeczący jakiejkolwiek pasji Francuzów do wyższej kultury, żenujące uproszczenie dobra tradycja / zła nowoczesność, równie żenujący pomysł z wielkim znaczeniem przemysłowym tytułowej zupy. Pamiętam, że jak byłem młodszy i w Polsce pojawiło się wreszcie zachodnie kino, wiele osób podniecało się tym filmem jak i dziesiątkami innych B, C, a nawet D-klasowych odrzutów. Jak widać wciąż ma zaskakującą popularność.
Ojej! Co to jest "wyższa kultura"??
Żeby dojrzeć piękno, nie trzeba kończyć Sorbony. Nawet zdziadziały żul może się nim cieszyć. Nie abstrakcyjnymi obrazami ani klasyczną muzyką. Jemu wystarcza poezja kapuśniaku i melodia pierdzenia. Czy to znaczy, że jest gorszy? Kto wie, czy nie jest lepszym odbiorcą sztuki niż wykształceni i "subtelni" znawcy. Bo jest..... hmm... prawdziwy?
Dla mnie to jeden z najlepszych filmów z de Funesem, który jest tu wyjątkowo swobodny i... wzruszający. Kiedyś nie lubiłem tego filmu. Chyba musiałem do niego dorosnąć.