Bond w tych czasach był bardziej dopracowany i robiony z większym rozmachem. Co nie oznacza, że Karate Killers to dno. Trzeba się przyzwyczaić, że wędrówki po świecie głównych bohaterów to sceneria studyjna, fabuła jest infantylna, sceny walki wyglądają amatorsko. Mimo wszystko dobrze jest spędzić 90 minut z tym filmem. Na plus epizody z dwoma antagonistami Bonda, czyli Strombergiem (Curt Jurgens) i Blofeldem (Telly Savalas).