Wzorcowy film radziecko-amerykański o bohaterze (patos), od strony technicznej zdradzający zdumiewającą wprost indolencję twórców - okropne, miejscami aż śmieszne dialogi (do tego nieudolny dubbing); obrazki z historii Polski dla początkujących - widzieliśmy takich wiele w innych zachodnich produkcjach i już chyba zawsze będą to sztuczne klisze, nieosadzone w rzeczywistości; drewniane aktorstwo i kiepska inscenizacja planu - chyba jedyny dobry pomysł to scena ogłaszania wyników konklawe ze zwróceniem kamery na twarz Adamczyka, który dopiero teraz wznosi film wyżej; schematyzm scenariusza (reguła sinusoidy i strzelby Czechowa) - jak Wojtyła w tłumie uciekinierów z Krakowa poznaje chłopczyka, to musi on zginąć, gdy kolumnę atakują Niemcy; jak w jego kręgu pojawia się szpicel, to musi w końcu przepraszać za swe czyny, nawet finałowy toast oficera SB jest jak najbardziej zgodny ze schematem. Sceny filmowe nie tworzą całości i można je przewidzieć naprzód nawet bez znajomości szczegółów z biografii bohatera, okresy w życiu Wojtyły są potraktowane nierówno, wszystko to wygląda jak szkolny spektakl ku czci i te tysiące kiczowatych pomników, stawianych po całej Polsce. To, że dzieło filmowe mówi o postaci wybitnej, nie czyni z niego arcydzieła - przeciwnie, takie filmy na ogół się nie udają. Nie udają się tym bardziej, im bardziej nabożne jest podejście twórców (Chrystus do Styki: "Ty mnie nie maluj na kolanach, ty mnie maluj dobrze"). "Karol. Człowiek, który został papieżem" zachwyca tłumy, bo jest o (naszym) papieżu. We mnie nie budzi on żadnych emocji, bo nie ma w nim prawdy - nie ma trafnie oddanej rzeczywistości polskiej w latach 1939-78 (więcej, tak pokazane tragedie tego narodu obrażają pamięć historyczną), nie ma charyzmy Wojtyły, nie ma talentu twórców. Już więcej i szczerzej powiedział nam o papieżu - o środowisku i czasach, które go ukształtowały - Krzysztof Zanussi filmem "Z dalekiego kraju..." Kiedyś myślałem, że to przeciętny film. Ale bije obraz Battiato na głowę.
na serio dobrze sformułowałeś te zdanie "To, że dzieło filmowe mówi o postaci wybitnej, nie czyni z niego arcydzieła - przeciwnie, takie filmy na ogół się nie udają." bardzo, bardzo dobrze to ująłeś... tylko najgorsze jest to, ze jesli ktoś powie własnie tak jak Ty co myśli zaraz bedzie posądzony o niechęć do samego Jana Pawła II co oczywiście jest nie prawdą... ale kiedy moja mama powiedziała w pracy, ze za bardzo jej sie nie podobała pierwsza czesc filmu to wszyscy patrzyli na nią jak na bezbożnice bo oni byli zachwyceni filmem i nie zauważyli tego co Ty (i jeszcze niektóre osoby)- PRAWDY...
a dzieje się tak dlatego, że bardzo wielu ludziom ciężko jest oddzielić temat od sposobu jego przedstawienia. Tyle, że tacy ludzie nie potrzebują w gruncie rzeczy tego typu filmów, by mieć potwierdzenie, że karol wielkim człowiekiem był, oni to wiedzą bez oglądania. A co za tym idzie, już na pewno nie jest im potrzebna jakakolwiek dyskucja na ten temat (no bo niby o czym tu dyskutować?!) Tym samym dla wszystkich innych, czyli tych, którzy jednak zastanawiają się nad sposobem realizacji, nie mogą być przydatnie w jakimkolwiek stopniu.
A ta...całkowcie się zgadzam, cały dubing jest po prostu do kitu :/. Rany mogli by aktorą kazać mówić po swoim jezyku a na dole ekranu pokazywały by się napisy tłumaczące daną kwestie...ale nie włoski reżyser pomyślał tylko o swoim narodzcie zamiast o reście :/.
Najbardziej mnie załamywały tam te niby efekty specjalne...no ludzie tyle krajów robiło ten film i takie efekty to w początku lat 90 amerykanie robili :/.
Film naprawdę ma wiele minusów, ale przyznać trzeba, że momentami bardzo wzrusza do łez :(, kiedy ogladałem drugą część filmu i była ta scena kiedy wybrali Karola na papieża to po prostu...popłakałem się ze wzruszenia. A ja nie wierzący.
Niestety, ale tak to już jest w naszym wspaniałym wyznaniowym kraju, że podjęcie choćby drobnej krytyki obrazu, traktującego o osobie będącej wielkim autorytetem dla całych rzesz wiernych w Polsce, narażone jest na lincz i słowa ubolewania. Zanim film trafił na szerokie ekrany, z góry można było podejrzewać, iż z pewnością obraz ten zostanie uznany za dzieło wybitne i wspaniałe (w końcu to film o "naszym" papieżu). Co najsmutniejsze, całe masy ludzi z pewnością stwierdziłyby, że jakikolwiek by film nie powstał, ale opisywałby on żywot Karola Wojtyły (choćby był niezwykle tandetny i godny ubolewania) dla samej zasady powiedziano by (bo tak widocznie trzeba) że to film piękny i wzruszający itd. W przypadku omawianego obrazu, moje osobiste odczucia nie są może radykalnie negatywne, ale trudno je okreslić jako pochlebne. Jak dla mnie, jest to obraz niezwykle naiwny i sztuczny, czasem bardzo naciągany, podkoloryzowany w wielu miejscach jedynie po to, aby wywyższyć postać Karola Wojtyły. Drętwe i mało wiarygodne dialogi aktorów, pompatyczne sceny i okropny dubbing, stawiają film w niezbyt optymistycznym świetle i trudno moim zdaniem uznać owy obraz za udany. Ale to tylko moje skromne zdanie ;)