zastanawiam sie , czy ktoś jeszcze odbiera ten film jako historię ludzkości.
bo o tym nie wspomniano w opisach. chodzi mi o to: człowiek [jako cała ludzkość] jest przedstawiony na kolejnych etapach rozwoju cywilizacji - najpierw katedra zaciemniona, w tle piękna gotycka[?] muzyka(średniowiecze), która z czasem przeradza się w muzykę elektroniczną, a katedrę oświetla trupiaste , nieprzyjemne mocne światło [w metaforze filmowej słońce, w interpretacji przypomina mi to bardziej jarzeniówkę]. ta muzka i ostre światło kojarzy mi się z nowoczesnością, teraźniejszością. jako przesłanie rozumiem bowiem tezę - cywilizacja prowadzi do zagłady .a jak już w jednym opisie było napisane, każdy kolejny filar prowadzi do przepaści [każdy wkład ludzi w tworzenie cywilizacji prowadzi do zagłady(apokalipsy?)]
jestem zauroczona filmem i tym, że w ciągu kilku minut można tak pięknie i wymownie przedstawić ogromny, acz rzadko zauważalny problem świata - dla mnie to jak wilk w owczej skórze, bo ludzie hołdują cywilizacji i pną się ..w przepaść.
to tylko mój osobisty odbiór ;) dziekuje