Parę ciekawych momentów się znajdzie, ale zdecydowanie częściej wieje nudą. Psychologiczna gra klei się niespecjalnie. Fani Bogarta pewnie będą usatysfakcjonowani, ogólnie jednak film dość sztywny pod względem aktorskim, gangsterzy pierdołowaci, szeryf to samo, a Lauren Bacall buźkę ma, co prawda, ładną, szkoda tylko, że taką drętwą. Próba poruszenia tematu uprzedzeń rasowych i traktowania Indian jak niepełnowartościowych obywateli kompletnie nie udana. Za plus można uznać przedstawienie prohibicji jako raju utraconego przestępczości. Warto by tę lekcję jeszcze raz przemyśleć... dziś narkotyki zastąpiły alkohol, ale mechanizm ten sam. Rozwiązanie też to samo.
5/10 z sympatii do noir
Mam wrazenie, ze owa pierdołowatość byla wpisana w role gangsterow, to nie wina aktorow. 8/10
Oceniłem oba filmy tak samo, ale to chyba "Key Largo" bardziej mi się podobał. Na pewno nie był nudny. Cały czas trzymał w napięciu. Głupota gangsterów celowa. Tak na rozum, po co gangsterom (piszę tutaj o zwykłych "żołnierzach") inteligencja. Oni mieli tylko wykonywać rozkazy swoich szefów i strzelać. Sam Rocco nie był przedstawiony jako głupek.